Komentarz do artykułu:
Tajni agenci i niezapowiedziane kontrole urzędów górniczych

Proszę przeczytać doskonały wycinek z artykułu zamieszczonego przez piszącego na łamach nettg pl Pana Adama Maksymowicza. " liczba kontroli w 2006 roku wynosiła 144 na jedną kopalnię węgla kamiennego zajmując ok. 11% roboczodniówek. Po prostu najazd kontroli górniczej, a przecież nie tylko inspektorzy górniczy kontrolują kopalnie. Czy będąc stale pod presją kontroli można wydajnie pracować? Często zdarzało się tak, że kilka różnych kontroli zjawiało się na kopalni z tego samego urzędu górniczego? To istny najazd. Doceniając niezbędność kontroli warto jednak zwrócić uwagę, że są one bardzo drobiazgowe, w przeciwieństwie do np. kontroli norweskich urzędów. Tam dla przykładu jeden urzędnik ma pod kontrolą mniej więcej taki obszar i ilość zakładów górniczych jak u nas cały okręg. Tylko, że tam urzędnik przyjeżdża na kopalnię raz do roku. Sprawdza rejestr wypadków i potwierdza właściwą jej kwalifikację ubezpieczeniową. Jeżeli wypadków jest więcej, natychmiast kopalnia zaliczana jest do wyższej strefy opłat ubezpieczeniowych, co obciąża ją w milionach dolarów rocznie. W tych kopalniach sami pracownicy, dozór i kierownictwo dbają nie tylko o produkcje i wydobycie, ale też autentycznie o bezpieczeństwo każdego zatrudnionego, bez konieczności kontroli urzędu górniczego. Natomiast u nas odwrotnie. Urząd bada szczegóły i drobiazgi. Wydaje zarządzenia, kary, upomnienia i dyspozycje. Kiedy tylko jest już za bramą sprawa zaraz wraca do stanu poprzedniego. I tak trwa zabawa w „złodziei” i „policjantów”.