Komentarz do artykułu:
Prawo geologiczne i górnicze: Druzgocąca opinia

Ludkowie roztomili, Przede wszystkim nikt nie przewiduje, że przeciętny obywatel ma przeczytać i zrozumieć 1200 stron tekstu. Jak wynika z tej dyskusji, to nawet ci co uważają się za specjalistów tego nie zrobili. To prawo w ogóle nie dotyczy większości obywateli, więc po co mają się nim zajmować. Odnoszę wrażenie, że ktoś za wszelką cenę szuka dziury w całym i nie jest zainteresowany twórczymi zmianami, tylko wykazaniem że im gorzej tym lepiej. Co do tych rzekomo wiążących wykłądni - chętnie dowiem się, kto z powodu niezastosowania się do takowej został obsypany sankcjami karnymi, mandatami i plagami egipskimi. A co do pojęcia strony i podmiotu na prawach strony - to różnicę zna nawet początkujący student administracji kończącej się licencjatem. Co do bezwartościowych propozycji zmian wymagań dotyczących tzw. szkód górniczych, to najlepszym dowodem są propozycje zgłoszane na ostatnim posiedzeniu speckomisji pracującej nad wiadomym projektem. Są one doskonałym dowodem tego, że ich PT Autorzy zupełnie nie znają obowiązującego stanu prawnego i niepotrzebnie wywarzają otwarte drzwi. Fakt, że w projekcie nie ma rozdziału (lub tp.)o szkodach sąsiedzkich nie świadczy o tym, że ich tam nie uregulowano, warunek jest tylko jeden - dobrze byłoby wiedzieć,na czym polega istota tych stosunków sąsiedzkich, a tego bez wiedzy z zakresu prawa cywilnego niestety "nie razbieriosz". Chętnie się dowiem, co to za cegła prawnicza "odpowiedzialność za szkody komentarze prawne" bo chociaż trochę się tym interesuję, to nie spotkałem się z opracowaniem o takim tytule Który przepis dzisiejszego prgg przewiduje że postępowanie sadowe toczy się na korzyść podmiotu gospodarczego ? Hibiskusowi gratuluję zdolności przewidywania, ale zaręczam żę ten komu nie są obce podstawowe rozwiązania polskiego systemu prawa bez trudu zrozumie istotę projektowanych zmian (chyba że nie chce zrozumieć albo ta podstawowa wiedza z zakresu prawa jest mu obca). Demokracja ma swoje prawa, ale to absolutnie nie oznacza, że wszyscy mają rację, nie da się tak zaprojektować omawianych rozwiązań by zadowolić każdego. Adam M. jednak podcina gałąź, na której siedzi, bo przyznaje, że wykładnie ministerialne nie są wiążące, ale jednak uważa, że jest przez nie tyranizowany przez dyktatorów urzędników. Wie, że te wykładnie są kontrolowane przez sądy, ale sądy też mu się nie podobają bo się nie znają. A wszystko ma swoje podłoże w tzw. inżynierskiej technice pisania, rozumienia i stosowania prawa. Mieliśmy przed laty efekt takich działań, co prawda te przepisy już nie obowiązują, ale do dzisiaj pijemy piwo nawarzone przez amatorów którzy tworzyli nowele do prg i pgeol z 1991 r. Ludzie, mniej emocji, mniej demagogii i taniego populizmu, a przynajmniej trochę rzeczowego podejścia.