Ogłoszony kilka dni temu zamiar zakupu przez KGHM Polska Miedź sto procent akcji kanadyjskiej spółki Quadra FNX Mining Ltd. budzi szereg kontrowersji. Krytyczne uwagi zgłaszają analitycy, którzy dotąd na ogół wychwalali wszystko, co uczynił zarząd tej firmy. Najlepszym komentarzem do zaistniałej sytuacji jest fakt, że w wyniku zamierzonej transakcji akcje Kanadyjczyków ostro poszły w górę, a KGHM w dół.
Nareszcie zauważono, że KGHM jest najdroższym na świecie producentem tego metalu. Poprzez przejęcie kanadyjskich spółek jego rentowność ma się nieznacznie poprawić. Wszystko to stało się w sytuacji, kiedy ceny miedzi na giełdzie spadły w granicach ok. 30 procent.
Na tym tle wypowiedź związkowego lidera i posła RP Ryszarda Zbrzyznego ukazuje ponurą perspektywę firmy. Oto, zauważa on, że transakcja przeprowadzana jest w sytuacji wysokich cen miedzi na rynku! Jest to uwaga bardzo istotna w sytuacji jej już znaczącego obniżenia. Nie bez uzasadnienia poseł zauważa, że ceny miedzi będą nadal dołować. Były one dotąd w sposób spekulacyjny windowane ponad wszelkie możliwości. Sprzyjało temu chińskie zapotrzebowanie. Teraz, kiedy i w Chinach następuje spowolnienie wracają one do realnych swoich wartości.
Teraz, albo nigdy
Pogłębiający się spadek cen miedzi wynika ze stale nierozwiązanego kryzysu globalnego zadłużenia, jaki ogarną przede kraje UE. Drastyczne oszczędności na pewno nie będą preferować żadnych wielkich inwestycji dla, których miedź jest towarem niezbędnym.
Dlatego mimo znaczącego już spadku cen poseł Zbrzyzny uważa, że miedź nadal będzie tanieć. W tej sytuacji zamiast przepłacać za kupowane złoża trzeba czekać na spadek ich wartości.
Tymczasem KGHM działa odwrotnie. Dokonując tak znaczącej transakcji w skali ok. 3 miliardów dolarów powoduje, że wartość spółek, którymi jest zainteresowany znacząco wzrasta. Jest oczywiste, że w ten sposób działa on na swoją własną niekorzyść.
Niestety, KGHM nie ma na co czekać. Zbliżająca się dekoniunktura na rynku spółkę tę może doprowadzić do granic rentowności. Wtedy na długie lata będzie można zapomnieć o znaczących zyskach, zagranicznych zakupach złóż itp. kosztownych transakcjach. Zatem nie było wyboru. Teraz, albo nigdy. Zdecydowano się na teraz.
Chińskie inwestycje
Kryzys na rynku tym pogłębiają chińsko-kanadyjsko-australijsko-rosyjskie inwestycje azjatyckie. Obejmują one zagospodarowanie porównywalnych do KGHM złóż miedzi znajdujących się tuż przy chińskiej granicy. Są to wielokrotnie opisywane już kolosalne zasoby rud miedzi eksploatowane odkrywkowo na Pustyni Gobi oraz w pobliżu Jeziora Bajkał.
Rozruch technologiczny mongolskiego kombinatu miedzi, srebra i złota rozpocznie się już w połowie 2012 roku. Dwa lata później ruszy podobna rosyjska odkrywkowa kopalnia rud miedzi.
Wszystkie te inwestycje powodują, że cena miedź będzie nadal spadać niezależnie od rozwiązania globalnego kryzysu zadłużenia. Chińczycy podjęli skuteczną walkę ze spekulacjami na rynku miedzi i wkrótce wobec spowolnienia gospodarczego i ich uniezależnienia się będzie nadmiar tego towaru na światowym rynku.
Stare i nowe zagłębie
Tradycyjnie zawsze istniało tu stare i nowe zagłębie eksploatacji złóż rudy miedzi. Dotąd starym zagłębiem była jeszcze poniemiecka kopalnia "Konrad" w Iwinach k. Bolesławca. Nie przynosiła ona tak wielkich dochodów jak nowo odkryte w 1957 roku złoża rud miedzi na monoklinie przedsudeckiej.
Podczas podobnej, jak obecnie dekoniunktury na miedź, postanowiono w 2001 roku zatopić tę kopalnie wraz z przygotowanymi już do eksploatacji polami wydobywczymi. Zlikwidowano dostęp do ok. 100 milionów ton rudy o zawartości ok. 1,2 procent Cu. Jest to w przybliżeniu ta sama wielkość jaką obecnie charakteryzuje wydobycie w ZG Lubin. Po prostu stare zagłębie może by było i dochodowe, ale wiązało się to ze znacznym ryzykiem...
W KGHM nikt nie lubi ryzyka i związanej z tym odpowiedzialności . Tu podejmuje się decyzje tylko pewne i jednoznacznie przynoszące niewątpliwy dochód. Przesłanki te zadecydowały o zatopieniu ok. 30 km odległej od KGHM kopalni "Konrad". Stracone tu zasoby postanowiono odzyskać w inwestycjach zagranicznych. Było to tym bardziej pilne, że opłacalne obecnie jeszcze zasoby złoża rud miedzi w istniejących kopalniach szybko zbliżają się do swoich granic rentowności.
Decyduje o tym przede wszystkim coraz większa głębokość eksploatacji, coraz większe odległości dla maszyn dołowych dowożących urobek pod górę i coraz wyższa temperatura w wyrobiskach, która już obecnie dochodzi do 40 stopni Celsjusza.
Wszystko to, są problemy, które na dłuższą metę przerastają zarówno finansowe, jak i techniczne możliwości KGHM. Mając te nie do rozwiązania problemy postanowiono od nich uciekać z zastosowaniem starej, ale za to bardzo skutecznej metody. Jest nią likwidacja starego zagłębia. Z tym, że teraz jego rolę przejęły już obecnie istniejące kopalnie. Do kryzysu ich istnienia niewątpliwie przyczynia się też nadmierna eksploatacja w wysokości ok. 30 milionów ton rudy rocznie. Dwu miliardowe zasoby przy stratach globalnych w skali ok. 30 procent powodują, że po pół wieku opłacalnych do eksploatacji zasobów zaczyna już brakować.
Państwo w państwie
Na dodatek firma mało przejmuje się tym, co się dzieje w krajowym górnictwie i w ogóle w gospodarce kraju. Jej przesłaniem jest tylko i wyłącznie jej własny interes wyrażony w kontynuacji raz nabytych umiejętności. Umiemy tylko eksploatować złoża miedzi i tym tylko chcemy się zajmować. Tak od lat brzmi powszechnie akceptowana przez wszystkich doktryna KGHM.
Pozornie brzmi to sensownie.
Owszem, niech każdy zajmuje się tym co potrafi. O żadnej solidarności z upadającymi kopalniami węgla kamiennego nikt tu nawet nie chciał słyszeć. Partnerami firmy mogły być i to tylko na wysokim rządowym szczeblu przedstawiciele innych państw dysponujących interesującymi dla KGHM ofertami. Nie zwracano żadnej uwagi na możliwości techniczne. Wszystko na papierze było do pokonania i wykonania...
Tak trafiono do Konga, gdzie firma poniosła straty rzędu ok. 100 milionów dolarów. Po to aby zatrzeć niemiłe wrażenie zaczęto symulować badania i poszukiwania oraz inwestycje górnicze na krajowym rynku. Mimo szumnych zapowiedzi nic z nich nie wyszło. Skarb Państwa formalnie mający większość udziałów i decydujący o kierunkach rozwoju tej firmy kompletnie się nie zajmował tym, co się w niej dzieje. Może nie do końca, bo akceptował nawet najbardziej szalone jej pomysły. Jednym z nich jest wyprowadzenie do Kanady ponad 3 miliardów dolarów w sytuacji, kiedy cały kraj zaciska pasa w obliczu nadchodzącego kryzysu...
Tu nikogo to nie interesuje. Co najciekawsze, to premier mówiąc o koniecznych oszczędnościach, trudnościach i spadku dochodów jednocześnie akceptuje tak niekorzystną dla naszego kraju transakcję. Na wszystkie te uwagi w KGHM odpowiadają, że jest to firma samorządna oraz suwerenna i z żadnymi krajowymi potrzebami nie będzie się liczyć. Niech każdy martwi się o siebie. Dla KGHM pieniędzy jeszcze wystarczy.
Komisja sejmowa
Trudno inaczej niż aferą nazwać zapowiadaną kanadyjską transakcję KGHM. Zauważają to nawet dotąd bezkrytyczne względem niej media i analitycy giełdowi. Prawdopodobnie nie dojdzie do tej transakcji.
W wyniku ogłoszenia jej zamiaru kanadyjskie akcje poszły tak w górę, że KGHM może nie sprostać nowym związanym z tym wymaganiom finansowym. Jeżeli nawet do tego dojdzie to godziny, dni i lata polskich kopalń KGHM są już policzone. Firma przeniesie wszystkie swoje prerogatywy do bardziej opłacalnej kanadyjskiej filii. Obecnie istniejące zagłębie, jako stare i ekonomicznie mało opłacalne, będzie sukcesywnie likwidowane.
Jak wiadomo kapitał nie ma granic i jego przeniesienie do Kanady nie będzie stanowiło problemu. W Kanadzie pracę znajdzie kilku dyrektorów, prezesów wraz z ich sekretarkami. Reszta z blisko 18-tysięcznej załogi tej firmy musi już myśleć o tym, z czego będzie żyć po likwidacji kopalń w Lubinie.
Oczywiście KGHM zostanie, tylko jego siedziba i jego załoga się zmieni. To wszystko jest zauważalne, nawet dyskutowane, ale raczej na zasadzie dopustu Bożego. No cóż, jaki KGHM jest każdy widzi i nic się na to nie poradzi. Ta obezwładniająca taktyka winna się jednak zmienić. Wszak KGHM nie jest na Księżycu, tylko w Polsce. Skarb Państwa decyduje o jego polityce i tylko z tego faktu winien on wyciągnąć odpowiednie konsekwencje.
Zaostrzający się kryzys gospodarczy, który dotyka również nasz kraj każe mniej pobłażliwie patrzeć na wszystkie "szaleństwa" jej prezesa i zarządu. Im szybciej zadba on o własne, a nie zagraniczne złoża tym lepiej dla niego. Nie może być to jednak, tak jak do tej pory czysty pijar, bo z niego nic nie wynika. Jeżeli do zbadania tej afery nie zostanie powołana komisja sejmowa, to w KGHM będą mogli powiedzieć o dużym szczęściu...
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.