Na stronie internetowej Andrzeja Szczęśniaka - znanego eksperta od paliw i energii pojawiły się głosy kwestionujące szacunki, jakie podaje się dla zasobów gazu łupkowego w Polsce. Przyłączając się do dyskusji na ten temat trzeba zauważyć, że szacunki, to coś takiego samego jak prawdopodobieństwo. Jednak to ostatnie jest na ogół podawane w konkretnym wymiarze.
Na przykład, że prawdopodobieństwo wynosi sto procent, jeden procent, albo też jedną milionową część tego procenta. Ostatecznie podaje się do wiadomości, ze jest ono duże, bardzo duże lub też odwrotnie. Jakie jest prawdopodobieństwo tych szacunków odnośnie zasobów gazu łupkowego nikt dyskretnie nie podaje. W powszechnym rozumieniu domyślnie przyjmuje się, że szacunek i rzeczywistość to jedno i to samo. Jeżeli nawet tak nie jest, to milcząco zakłada się, że skala szacunku odpowiada rzeczywistości. Tę ostatnią trzeba tylko potwierdzić. Otóż nic bardziej mylnego. Przy tej okazji warto przypomnieć może bardzo mało popularne. Ale wśród fachowców obowiązujące zasady dotyczące tej materii.
Ostrożność
Po to, aby coś znaleźć trzeba tego szukać. Jest to prawda trywialna, ale powszechnie znana. Prowadzenie poszukiwań musi być uzasadnione - najpierw wystarczy nawet bardzo małe prawdopodobieństwo. Potem wraz z potwierdzeniem choćby warunków występowania tego, czego szukamy prawdopodobieństwo to musi wzrastać. Powoduje to, że poszukiwania są coraz bardziej konkretne i bliższe celu. Zasadą jest, że nie wolno prowadzić takich poszukiwań bez przesłanek teoretycznych, analogii do podobnych warunków i bez analizy literatury. To nie wolno, nie jest żadnym prawem, tylko regułą. Do wszelkich nawet początkowo pozytywnych wyników należy podchodzić z dużą ostrożnością. Naturalne warunki są zbyt skomplikowane, aby można je było w sposób prosty przenosić z jednego miejsca w drugie. Zasada ta działa też odwrotnie i nie można nawet najlepszych wyników uogólniać bez ich potwierdzenia wynikami badań.
Szkolny przykład jest taki, że na południowym skraju Górnośląskiego Zagłębia Węglowego wykonano kiedyś otwór badawczy. Na głębokości kilkuset metrów natrafił on na dwudziestometrowy pokład węgla kamiennego. Pokład był jednolity i bez żadnych przerostów. Mając taki wynik zrezygnowano z dalszych wierceń mających na celu jego okonturowanie, gdyż zakładano, ze tak gruby pokład musi mieć znaczne rozprzestrzenienie. Uważano, że w ten sposób zaoszczędzi się pieniądze przeznaczone na wiercenia go konturujące.
Od razu w miejscu tym wykonano szyb w celu udostępnienia pokładu tego robotami górniczymi. Jakie było zdziwienie inwestorów, kiedy okazało się, że owszem ten pokład węgla był w tym miejscu, ale tylko w tym miejscu. Po prostu była to potężna bryła węgla wyrwana gdzieś z jakiegoś pokładu i przeniesiona tu podczas występujących ruchów górotwórczych. Jest to porwak. Po za nim nic więcej nie ma. Wykonując szyb poniesiono straty sto razy większe niż koszta dalszych wierceń kontrolnych.
Podobne zdarzenie zaistniało podczas odkrycia złóż węgla brunatnego w Koninie. Nie czekając na końcowe dokumentacje wybudowano tu elektrownie, które ze względu na znacznie ograniczone zasoby nie mogły pracować z pełną mocą jaką w nich zainstalowano. Dopiero po dwudziestu latach na terenie tym odkryto duże złoże węgla brunatnego "Lubstów" (100 milionów ton), które zbilansowało moc elektrowni z dostawą do nich paliwa. Był okres, że dowożono do elektrowni tych węgiel brunatny przez pół Polski aż z Turoszowa. Podczas zimy zamarzał on w wagonach towarowych na kamień, którego nie można było rozładować. Na bocznym torze oblewano skład taki ropą, a następnie podpalano go. Dopiero wtedy rozgrzane stalowe wagony można było rozładować.
Ostatnia tego rodzaju "gorączka" związana była z odkryciem dużych złóż złota na początku tego wieku w Indonezji. Zawiązano konsorcjum, a tysiące akcjonariuszy wpłaciło duże pieniądze pod przyszłe zyski. Ceny złota spadły nawet poniżej 400 dolarów za uncję. Był to raj dla spekulantów, którzy masowo wykupywali ten najdroższy metal. Po kilku latach okazało się, ze żadnego złoża nie ma.
Wszystko było tylko na papierze. Geolog odpowiedzialny za obliczenie zasobów tego złotego złoża na dużej wysokości "wyskoczył" z helikoptera. Za przedwczesną euforią z zysków, które są tylko potencjalne na ogół kryją się całkiem inne interesy. Nie trzeba dodawać, że zawsze są one skierowane w tego, kto uwierzy w mało wiarygodne prognozy, szacunki itp., niesprecyzowane bliżej spekulacje.
Jest gaz łupkowy
Według stanu na dzień 1 października przyznano 102 koncesje na jego poszukiwania. Na kilku z nich potwierdzono już znalezienie "znaczących zasobów" tego surowca. Nikt jednak nie chce podawać żadnych cyfr, liczb i spodziewanych jego wielkości. Po prostu jest i na razie to musi wystarczyć. Pod względem fizycznym niewątpliwie gaz łupkowy występuje na terenie Polski. Czy jego ilość odpowiada amerykańskim prognozom mówiącym o 5,3 biliona m3 jego zasobów? Jest to pytania na które na razie nikt nie potrafi odpowiedzieć. Specjaliści uchylają się od tego twierdząc, że będzie to możliwe raczej nie wcześniej niż za jakieś dziesięć lat.
Tymczasem polskie problemy energetyczne trzeba rozwiązywać już dzisiaj, a nie dopiero za dziesięć lat. Najważniejsi nasi politycy coraz bardziej zdają sobie z tego sprawę, że gaz łupkowy to dopiero przysłowiowy "wróbel na dachu". Nasza energetyka oparta na węglu kamiennym i brunatnym to "sroka w garści".
Owszem rząd polski i cała krajowa opinia publiczna jest przeciw wszelkim wydumanym i iluzorycznym zakazom eksploatacji gazu łupkowego. Nie trzeba wielkiej przenikliwości, aby dostrzec, że rywalizujący z nami pod tym względem sąsiedzi nie życzą sobie, naszej niezależności od dostaw rosyjskiego gazu. Wszystkie wielkie odkrycia następowały w spokoju i przy pełnym zaskoczeniu krajowej i światowej opinii publicznej. Wydaje się, że i polskie media wreszcie dostrzegły potrzebę pozostawienia tego tematu specjalistom bez robienia sensacji i hałasu wokół badań i poszukiwań gazu łupkowego w naszym kraju. Dlatego z uznaniem trzeba odnotować coraz mniej emocji związanych z niebotycznymi prognozami,a coraz więcej podawanych konkretnych i na razie mało atrakcyjnych pod tym względem informacji.
Nie ma gazu łupkowego
Pod względem fizycznym i przyrodniczym jego występowanie na terenie kraju jest pewne i już udowodnione. Jednak do jego gospodarczego wykorzystania jest jeszcze droga bardzo daleka. Jej kluczowym elementem jest fakt, że jego eksploatacja musi być ekonomicznie opłacalna. W polskich warunkach nie jest to wcale takie pewne. Powoływanie się na amerykańskie w tej sprawie doświadczenia jest mało wiarygodne.
Polskie warunki występowania choć generalnie bardzo podobne do amerykańskich, w decydujących szczegółach są jednak całkiem różne. Jak wiadomo "diabeł" ukryty jest właśnie w tych szczegółach. Polskie doświadczenia w poszukiwaniu wszelkich bogactw naturalnych były dotąd prowadzone bardzo kompetentnie, z rozwagą, powściągliwością i rozsądkiem. Wydaje się, że i w tej sprawie cechy te przynajmniej na szczeblu rządowym zaczynają dominować.
Personalnie w pierwszym rzędzie odpowiedzialnym za wyniki tych poszukiwań jest podsekretarz stanu w ministerstwie środowiska, Główny Geolog Kraju dr Jacek Jezierski. W drugiej kolejności odpowiada za ten stan rzeczy minister gospodarki Waldemar Pawlak. Obaj ci najwyżsi urzędnicy państwowi wielokrotnie wypowiadali się, że póki co, to Polska gazu łupkowego jeszcze nie ma.
Trzeba jeszcze wielu lat badań i setek bardzo drogich wierceń, aby bardziej konkretnie wypowiedzieć się na ten temat. Ostrożność ta jest wielce chwalebna. Jeżeli okaże się , że gazu tego nie ma w ogóle, lub jest on w niewielkich ilościach nic się w polskiej energetyce nie zmieni. Ewentualnie duże jego odkrycia będzie można spokojnie zagospodarowywać. Jest to zgodne nie tylko z polską tradycją poszukiwań surowcowych, ale też z popularnym przysłowiem, aby "nie dzielić skóry na niedźwiedziu, póki miś jest jeszcze w lesie".
Zawyżone szacunki
Na wspomnianych stronach internetowych Andrzeja Szczęśniaka w przeprowadzonej sondzie fachowcy jednogłośnie orzekli, ze podane szacunki są wielce zawyżone. Nie powiedzieli oni jednak, jakie szacunki nie są zawyżone. Otóż to! Wszelkie szacunki oparte na teorii w poszukiwaniu surowców są wielce ryzykowne, bo teoria ma to do siebie, że w praktyce może się potwierdzić, lub nie. Jaki z tego wniosek?
Lepiej ich nie podawać do publicznej wiadomości. Fachowcy nawet jeżeli zajmują się nimi na użytek uzasadnienia poszukiwań powinni być bardziej powściągliwi w tej materii. Na to zwolennicy tego rodzaju operacji odpowiadają, ze Amerykanie jakoś nie przejmują się tego rodzaju skrupułami. Owszem nie przejmują się, ale z zastrzeżeniem, że dotyczy to naszego kraju, a nie USA. Wszak interesy Stanów Zjednoczonych są chronione, nasze w tym kontekście, jakby trochę mniej. To wszystko trzeba brać pod uwagę. W tym kontekście szacunkowe polskie gazowo - łupkowe "Eldorado" wydaje się już mniej prawdopodobne.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Zachecam do przesledzenia historii gazu lupkowego w Stanach! To nie jest tak, ze tamtejszy "establiszment" gazowo-naftowy popieral ten rodzaj. Wszyscy wiedzieli , ze jest tylko nikt nie wiedzial jak sie do niego dobrac. I nie byl to jak powtarzali komunisci zbiorowy wyczyn ludu, tylko indywidualnego zapalenca. Ktorego traktowano jako dziwaka i pomylenca w niektorych kregach. Ale jak ruszylo to z kopyta. O czym malo sie mowi w Polsce to nadchodzaca substytucja wegla kamiennego wlasnie gazem lupkowym. I to wedlug mnie bedzie na wielka skale. W koncu ci ktorzy dostali teraz certyfikaty emisyjne szybko wpadna na pomysl przestawienia sie na gaz skoro to o polowe obnizy ich emisyjnosc CO2. Tym bardziej ze cena gazu krajowego nie bedzie taka jak Gazpromu!
Panie tytusieW. W Ameryce jest to rzeczywistość bardzo zachęcająca i mobilizująca. Jest to zachęta do prowadzenia prac poszukiwawczych. Czy amerykański sukces powtórzy się u nas? Jest to prawdopodobne, ale wcale nie takie pewne. Jak dotąd wszystko wskazuje, że jest to możliwe. Proszę jednak zauważyć, że inetensywne prace w tym kierunku trawją już prawie 7 lat, a jednoznacznych wyników jeszcze nie ma. Kikanaście odwierconych otworów można potraktować jako sondażowe. Na odpowiedź przyjdzie nam podczekać przynajmniej do czasu, kiedy ilość otworów tych przekroczy przynajmniej setkę.
Okolo 2015 roku produkcja ropy "lupkowej" w USA bedzie prawdopodobnie wynosila 5,5 miliona barylek/dziennie, czyli 10 krotny wzrost w porownaniu z 2009 rokiem. Jaka to jest wielkosc? Rosja produkuje okolo 10 mln barylek dziennie!
W zwiazku z wykorzystaniem gazu lupkowego i bliskim ropy z lupkow mowi sie o renesansie Ameryki. Z jednej strony z importera gazu juz teraz USA staje sie eksporterem a w rankingu najwiekszych producentow gazu przescignela Rosje w 2009 roku, zas znaczne postepy w ropie lupkowej wskazuja na zdecydowane ograniczenie importu ropy i zredykowanie deficytu bilansu handlowego USA. I to byc mozliwe w setkach miliardow rocznie. Z drugiej strony dostep do taniego gazu , ktory obecnie waha sie w granicach 4 dolarow za tysiac stop szesciennych , oprocz bezposredniego zatrudnienia w eksploracje i wydobycie jego (na samym polu Marcellus tylko w stanie Nowy Jork, minimalnie przybedzie 13 tysiecy a maksymalnie do 90 tysiecy wysokoplatnych prac) stwarza ogromne szanse na powrot do USA energochlonnych przemyslow. tylko jeden koncern DOW oglosil juz budowe w Teksasie nowego kompleksu chemicznego gdzie znajdzie prace ponad 1500 budowlancow i okolo 500 stalych pracownikow.
OK. Zgadzam się. Moim celem jest właśnie przygotowanie gospodarki przede wszystkim na wariant C, czyli w odwrotnej kolejności. Najpierw C, potem B, a na końcu A. Szchiści, którym nie sposób odmówić logiki, konsekwencji itp. pozytywnych cech, zawsze najpierw przygotowują się na najgorsze rozwiązanie. Jeżeli potrafią mu zapobiec, to każde inne jest już znacznie łatwiejsze. To miałem przede wszystkim na uwadze pisząc ten tekst.
Dziekuje za uwagi. chcialem jedynie zwrocic uwage na zrodlo wiadomosci wymienionego przez pana eksperta. To nie on to zbadal i oszacowal, on powtarza to co podawaly gazety amerykanskie i online portale , ktore dla przykladu "treehugger" az kwiczaly ze szczescia gdy USGS podal te liczby w sierpniu n/t marcellus, bo ktos inny podawal wyzsze. USGS skorygowal wyzej i to 40 krotnie swoje poprzednie oszacowania. o tym jakos "ekspert" nie wspomnial. Bo chodzi o zainstnienie w eterze. A co do treehuggers,to jest typowe dla tych organizacji zwiazanych z ekoterrorystami w Europie. Podac troche prawdy , dorobic wiecej klamstw a w sumie zainstniec aby dostac granta od rzadu lub fundacji. Gaz jest kwestia ile jego jest - oto jest pytanie. I to wazne w kontekscie naszej geopolityki i finansow. A dobry gospodarz przygotowuje sie na warianty A, B, C. Wypowiadanie sie "ekspertow" ktore polega na tlumaczeniu newsu z New York Times i to jeszcze bez sprawdzenia zrodla czyli informacji czyli USGS i EIA, nie jest powazne dla mnie.
Nie podzielam wszystkich opinii wyrażonych na stronach Andrzeja Szczęśniaka. Dałem temu wyraz w końcowych akapitach tekstu. Piszę, że jego eksperci uważają szacunki te za zawyżone. Jednak nie podają oni jakie szacunki są nie zawyżone. W ten sposób obracamy sie trochę w świecie nieprecyzyjnych ogólników, nie mówiąc już o jakimś prawdopodobieństwie. Wracając do istoty rzeczy wyrażone przez Andrzeja Szczęśniaka zastrzeżenia są z jednej strony uzasadnione, ale z dugiej nie ma żadnej dla tych zastrzeżeń alternatywy, Dlatego piszę o bardziej precyzyjnej metodzie jaką jest prawdopodobieństwo mimo całej jego zawodności i związanej z nim ryzykiem. Prawdopodobieństwo jest podstawą dla wszelkich badań i poszukiwań, które potwierdzają je lub nie. Czasem tez jest odwrotnie, że bardzo małe prawdopodobieństwo okazuje się strzałem w dzisiątke. Jego zawodność działa w obie strony. Póki jednak nie ma wyników należy zachować przynajmniej ostrożnośc w publicznym podawaniu cyfr, liczb itp., bo potem może być różnie. Lepiej mieć konfort cichego odkrywcy niż zbankrutowanego samochwała.
Panie Adamie. Chciałbym zwrócić Pana uwagę na źródło informacji o „przeszacowaniu” zasobów i o tym , że w Polsce jest mniej niż zakładano. Cytowany przez Pana ekspert opiera się nie na własnych badaniach czy oszacowaniach tylko na wiadomościach zaczerpniętych z doniesień prasowych , które jako takie są nastawione na „chwytliwość” newsu. Tak więc p Szczęśniak , cytuję za jego stroną „Zdaniem Andrzeja Szczęśniaka, eksperta rynku paliw i energii szacunki amerykańskich firm i instytucji rządowych mogą być jednak mocno przeszacowane. – Gdyby porównać szacunki co do wielkości złóż gazu łupkowego w Polsce z tymi ze Stanów Zjednoczonych, TO WYCHODZI, ŻE GAZU W POLSCE JEST SZEŚĆ RAZY WIĘCEJ NIŻ W USA. To mało prawdopodobne – przekonuje.” Według tejże agencji rządowej (można sprawdzić na oficjalnej stronie www) „Szacowane przez EIA zasoby technicznie możliwe do odzyskania (Technically recoverable resources) wynoszą dla gazu z łupków 187 Tcf (trillion cubic feet , co na nasze bilion stóp sześciennych) dla Polski zaś dla Stanów 862 Tcf.” Jak to jest sześć razy więcej w Polsce niż w USA ? Po drugie powołuje się na oszacowania pola Marcellus , które są 5 krotnie mniejsze niż inne. Otóż ta właśnie cytowana przez p Szczęśniaka USGS podaje , że pole Marcellus jest zdecydowanie bogatsze niż to co wynikało z ich oszacowań w 2002 roku. I to niebagatelna wielkość bo z 2 tcf zwiększyli je na 84 tcf TCR (technically recoverable resources) 24 sierpnia 2011 roku.
Panie tytusieW! Nie zgadzam się z Panem! Kwestia prognozy zasobów nie jest kwestią wiary! Jest natomiast kwestią prawdopodobieństwa. Jest zatem kwestią matematyczną. To co jest nawet bardzo prawdopodobne, nigdy do końca nie jest pewne. Pamiętam, że na wykładzie z matematyki podawano przykład ulicy w Łodzi na, której mieszkały same kobiety. Dwóch ludzi założyło się o to, kto pierwszy przejdzie ulicą, kobieta, czy meżczyzna? Prwdopodobieństwo, ze będzie to kobieta wynosiło jeden do stu. Tymczasem ulicą przemaszerował pułk żołnierzy z rozwiniętymi sztandarmi udający się na manewry. Tak to jest z pradopodobieństwem również w przyrodzie. Nadzorowałem wiercenia w których pokład węgla ze wzgledu na swoją grubość nie mógł być przewiercony z powierzchni, gdyz aparat wiertniczy nie miał takich mozliwości technicznych. Z drugiego końca Polski sprowadzono ciężką maszynę, którą tydzień montowano po to tylko, aby odwiercic dwadzieścia centymetrów więcej! Niestety, przyroda nie zawsze daje sie podporządkować życzeniom i ludzkim przewidywaniom. Dlatego z tą pewnością byłbym przynajmniej ostrożny. Jest jednak oczywiste, ze z wyznaniem wiary nie będę polemizował tylko przyjmuję to jako stnowisko nie podlegające jakimkolwiek ocenom i komentarzom. Prawdopodobieństwo ma charakter uniwersalny i to, ze powołują się na nie Amerykanie nie ma nic do rzeczy. To nadal jest w naszym tylko wypadku prwdopodobieństwo. Panie tytusieW w rezultacie nie chodzi przecież o to, kto z nas ma wieksze racje. Chodzi mi natomiast o powściągliwość w sytuacji, kiedy sroka jest jeszcze na dachu, a my już krzyczymy hop, choć jeszce nic nie przeskoczyliśmy. Po prostu ostrożność jest zawsze bezpieczniejsza, nawet wtedy gdyby się wszystkie najbardziej pozytywne prognozy miały potwierdzić.
Panie Adamie, w czerwcu tego roku na konferencji zorganizowanej przez OECD administrator amerykańskiego EIA (Agencja Informacji Energetycznej) podał co następuje: „Nasza ocena gazu z łupków dla Polski wskazuje na dużą bazę zasobów: - 187 TCF (5,30 TCM) zasobów technicznie możliwych do odzyskania. Są to umiarkowanie konserwatywne „ryzykowne” szacunki - Bez probabilistyczych oszacowań - Zastosowana metodologia uznaje rozproszenie i niepewność danych i obejmuje konserwatywne dyskontowania potencjału zasobów” Te szacunki z tego co się orientuje zostały wykonane w 2009 roku. Gdybym miał robić zakłady komu wierzyć w temacie czy w Polsce są zasoby gazu z łupka do wykorzystania: cytowanemu przez Pana fachowcowi czy EIA to by postawił 100:1 na tą ostatnią.
Akurat decyzja Wirtha o akwizycjach w Kanadzie jest jak najbardziej słuszna. Wyceny aktywów sa na tą chwilę niskie. Jezeli Wirth zdecyduje sie na zakup takich podmiotów jak Baja Mining, Capstone Mining, Nevada Copper lub Quadra to z pewnoscią zrobi nawet w krótkiej perspektywie dobry deal. Pozdrawiam
Wspomina Pan o odkryciu złóż miedzi jako rezultatu poszukiwań ropy naftowej. Wiemy jak cenne są te złoża „łupkowe” w KGHM a jednocześnie to jak się je wydobywa , przerabia i w efekcie odzyskuje to co jest w nich zawarte najlepiej świadczy o zaniedbaniu własnego podwórka przez naszego pre-produkcyjnego i post management prezesa Wirtha. Zagraniczne eskapady i bajdurzenie o przejęciach to zasłona dymna potwornie zacofanej technologii u siebie.
Niewątpliwie nowe technologie mają przyszłość. Należy do nich eksploatacja ropy i gazu ziemnego z ich macierzystych skał, jakimi są łupki (dokładniej łupki ilaste). "Gaz łupkowy" w tym znaczeniu jest pojęciem błędnym i żargonowym. Tak na prawdę jest to ten sam gaz ziemny i ropa naftowa, jaka była dotąd eksploataowana z wyżej połozonych skał węglanowych (wapiennych). Tego gazu i ropy naftowej nie nazywa się jednak wapiennym. Teraz jest on wydobywany z niżej położonych łupków. Cała różnica polega tylko na technologii ujęcia poprzez szczelinowanie. Należy się spodziewać, ze tego gazu w złożach pierwotnych jest wielokrotnie więcej niż w aktualnie eksploatowanych złożach wtórnych. Jedynym zagadnieniem jest technologia, a drugim ekonomia. Jednak idące stale w górę ceny energii prawdopodobnie pogodzą jedno z drugim. Na naszym terenie są to zagadnienia nowe i dlatego trudne w tej chwili do jednoznacznej oceny zarówno ilościowej, jak i jakościowej. Jedno jest jednak pewne, ze kto nie szuka, ten nic nie znajduje. Złoża miedzi KGHM zostały odkryte przy okazji poszukiwań naftowych. Dr Jan Wyżykowski tylko zaprojektował szczegółowe badania i je udokumentował. Dlatego uznawany jest za ich odkrywcę.
biznesowo zajmuje sie sprawami ktore pan porusza. Nie sa mi obce firmy ktore inwestuja w Polsce. To nie one naglasniaja sprawy poszukiwania gazu. Bicie piany nie jest w ich interesie po prostu. Sam Pan zauwazal bodajze dobrych kilka miesiecy temu, ze nie spiesza sie z oglaszaniem wynikow odwiertow. Tu chodzi o rzetelna analize i ogromne sumy tak dla ich firm jak i personalnie ludzi ktorzy odpowiadaja w tych firmach. Prognozy sa prognozami. Niezbyt dawno bo kilka lat temu w calej Ameryce mialy powstawac ogromne terminale dla importowanego gazu skroplonego. Teraz jest mowa o odwrotnym kierunku! Zaczely sie budowy na Zachodnim Wybrzezu Ameryki! I to dopiero poczatek - teraz rusza fala ropy z lupkow, i to bedzie prawdziwy przewrot gdy najwiekszy importer na swiecie moze zdecydowanie zredukowac zapotrzebowanie u terrostycznych panstw na Bliskim Wschodzie i temu podobnych.
Daleki jestem od posądzania zagranicznych firm inwestujących w poszukiwania gazu łupkowego w zamierzoną dezinformację, czy też świadome przekrety w tej sprawie. To dzieje sie poza nimi i wynika nie z chęci oszustwa lecz jednak braku umiaru. Na rynku amerykańskim mówienie o pewnym powodzeniu jest standardem i nawet jak się to nie powiedzie, to nikt do nikogo nie ma o to pretensji. Chyba, ze tak jak z tym złotem wcześniej ktoś w to włoży swój duży kapitał. Proszę o zwrócenie uwagi na podany przykład z pokładem węgla kamiennego. Przcież inwestorzy wykonujący ten szyb nie chcieli sami siebie oszukać, a jednak do tego doszło. Podobnie wygląda sprawa tak głosno rodmuchanej geotermii toruńskiej. Jestem zdania, że im głośniejszy będzie krzyk, jakie to wielkie osiągniecie, tym większa będzie w tej sprawie porażka. Zasada ta w sprawie poszukiwań sprawdziła się już wiele razy. Owszem wszystko to jest pożądane i potrzebne, ale po odkryciu, a nie przed nim. Po prostu zgodnie z przysłowiem, że krowa, ktora duzo i głośno ryczy na ogół mało mleka daje. KGHM się kłania. Stale jest krzyk jakie to oni złoża kupują. Tymczasem kryzys, na co się zanosi, moze być długotrwały i sami mogą być sprzedani.
A podstawowy przekaz jest prawdziwy. Tzw. developerzy gorniczy czasami czynia "cuda" ale chcialbym zauwazyc, ze dotyczy to innej grupy. To ci co chca sprzedac cos za nic. czyli hosztaplerzy. I w takiej grupie "developerow" obraca sie nasz KGHM. Prezes Wirth wymyslil sobie, ze dla celow turystycznych musi kupic "pre-produkcje". Nie dosc ze sie nie zna na swoich zasobow w LGOM to jak ta owieczka idzie do lasu (Kanada) gdzie jest pelno wilkow (Kanada). W tym biznesie nie ma sentymentow. Przypomne, ze w aferze Bre-X zostali przekrecenie "najwieksi" w tym firmy zwiazane z poteznym koncernem SNC Lavalin (infrastruktura) jak i czesciowo najwiekszy koncern miedziowy Freeport. A co do naszych lupkow. Prosze zauwazyc jedna wielka roznice. Inwestorami w poszukiwanie lupkow sa m in. najwieksze koncerny naftowe i gazowe na swiecie. To oni robia ocene. Gdyby probowali przekret to ich akcjonariuszy by zarzady zlinczowali. Jesli goscie maja po kilkadziesiat milionow dolarow rocznej pensji to by ryzykowali w nacieganie prognoz i wynikow w naszym kraju?
Dziękuję za sprostowanie i przepraszam za pomyłkę. To Indonezja, a nie Indie. Reszta chyba nie ma znaczenia. Chodzi o rozsiewanie nieprawdziwych wiadomości w celach spekulacyjnych i wszelkich innych. Jeszcze raz dziękuję, również za bardzo trafną uwagę dotyczącą KGHM.
panie Adamie, prosilbym o sprawdzenie przed publikacja faktow. Odniose sie do afery ze zlotem. Fakty sa nastepujace: Firma - Bre-X Pochodzenie firmy - Kanada Miejsce "zasobu" - Indonezja Czas - koniec ubieglego roku Geolog Guzman wyskoczyl w 1997 roku ale podejrzewa sie ze to by sfingowane. Sposob - tzw. salting czyli posypywanie probek A tak na marginesie chcialbym przypomniec , ze nie tylko akcjonariusze zostali nabrani, ale Wszyscy z tzw. otoczki. Ach ta Kanada, gdzie to sie pcha nasz KGHM - frajerzy .