Napływające z Wałbrzycha informacje nie pozostawiają żadnych złudzeń. Miasto i region mają szansę na uzyskanie zasobów gazu ziemnego z podziemnego zgazowania węgla kamiennego w skali przekraczającej wszelkie wyobrażenia. Wydawało się, że po zatopieniu tutejszych kopalń, miasto i region skazane są na ekonomiczną, przemysłową i kulturalną degradację. Pozostawały wspomnienia, muzea, folklor i tradycje. Wiadomo, że na tej bazie miasto nie może się dalej rozwijać, a nawet przeciwnie, coraz bardziej będzie traciło swój wiodący dotąd charakter. Tak zapewne by się i stało, gdyby nie szukano innych sposobów zagospodarowania zatopionych pokładów węgla kamiennego. Upór godny biblijnego wezwania ”szukajcie, a znajdziecie” już w tej chwili przyniósł zainteresowanie nauki, przemysłu, praktyki i prywatnego biznesu. Wszystko to składa się na pierwszy krok w dobrym kierunku.
Po wojnie kopalnie w stanie nienaruszonym wraz z niemiecką kadrą przeszły w ręce polskie. Brak jednak doświadczenia nowych ich właścicieli spowodował blisko 40 procentowy spadek wydajności. Dopiero w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych minionego wieku osiągnięto, a nawet przekroczono przedwojenną skalę wydobycia. Były tu bardzo trudne geologiczno – górnicze warunki eksploatacji. Pokłady węglowe są tu stromo nachylone i porozcinane wieloma uskokami. Praca górnika była tu też bardzo niebezpieczna ze względu na wydzielanie się dużych ilości metanu. Był tu jednak najlepszej jakości węgiel koksowy w Polsce. Jego eksport zapewniał polskiej gospodarce stały dopływ dewiz. Miejscowe koksownie zawsze miały najlepszy surowiec do produkcji niezbędnego paliwa dla polskich hut. Przy okazji uzyskiwano znaczne ilości tzw. gazu miejskiego, który docierał do wszystkich prawie domów na Dolnym Śląsku.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Jasne , ze nie ma po co, jak nie ma tam węgla. Jeżeli jednak jeszcze węgiel pozostał w tych wyrobiskach to moze to ma sens?
ale w tym procesie nie interesują nas zalane wyrobiska górnicze tylko pokład węgla do ktorego "dobieramy sie" wiercąc otwory z powierzchni. Po co odwadniac wyrobiska? Albo ja tu czegos nie kumam albo gadamy o dwoch roznych rzeczach.
Do 128. dziekuję za wyrazy uznania. Skróty myślowe są tu konieczne, gdyż każdy tekst ma ograniczoną objętość. Trudno na trzech stronach to wszystko zmieścić. Sprawa dotyczy raczej górnictwa (otworowego i podziemnego) niż geologii. Z tego, co wiem, niektóre wyrobiska można odwadniać, stąd moja sugestia, że woda tam nie dotrze. Odwadnianie zatopionej kopalni może być punktowe poprzez dokładne uszczelnienie fragmentu interesujacych nas wyrobisk górniczych i odpompowanie z nich wody. Możliwości takie stwarza dzisiejsza technika uszczelnia górotworu powszechnie stosowana na całym świecie. Ciśnienie wody też ma swoją wielkość, aby ja wzmocnić, tym samym otworem po zgazowaniu węgla można zatłaczać podsadzkę np. piaskową itp.,itd. Wszystko, co piszę na ten temat ma wartość sygnalizacyjną, a nie rozstrzygającą. Stąd wiele wątpliwości ma swoje pełne uzasadnienie i nie zamierzam ich rozstrzygać, ani nikogo na siłę nie przekonywać.
Szanowny Panie Adamie, Doskonale Pan skojarzył. Podziemne zgazowanie i Księżna D. Szkoda, że stosuje Pan w opisach znaczne skróty myślowe. Film "Magnat" to według niektórych opis bankrutującej rodziny, która delikatnie mówiąc roztrwoniła ogromne pieniądze pochodzące z węgla kamiennego. Księżna D. miała za złe swojemu mężowi, że wolał posadę miejscowego "dygnitarza", a nie Ambasadę w Londynie. Oczywiście nie pisze Pan o rozwodzie tej pani i jej powodach. I analogicznie będzie zapewne z tym podziemnym zgazowaniem. Państwo polskie wyda ogromne ilości pieniędzy, które będą służyć jako pretekst do turystyki i korupcji. W tym artykule "daje" Pan niezłą plamę jako fachowiec od geologii. Twierdzi Pan, że wszystko jest doskonale uszczelnione dzięki wodzie. To niby ta woda nie ma szans na wtargnięcie do pracującego generatora i ugaszenie procesu. Byłby to chyba pierwszy w dziejach górnictwa podziemnego przypadek, że nie odkształca się nadkład po "wybraniu". Oczywiście można w to wierzyć.
Jeżeli prowadzi sie rzetelne badania, to nawet nieudane eksperymenty wskazują jaka jest droga wyjścia. Jeszcze raz zwracam uwagę na warunki przyrodnicze występowania każdego złoża, które zechcemy zgazowywac pod ziemią. Dla każdego złoża są one inne. Moga byc,co najwyżej podbne. To, że gdzieś sie to nie udało, mimo zaawansowanej techniki, nie oznacza wcale, ze u nas ma byc podobnie. Trzeba też zebrac wyniki tych badań w sposób dość szczegółowy je analizować, a o tym raczej jest głucho, poza ogólnymi wiadomościami.
na skale przemyslową tylko ruskom udało sie zgazowac pokład węgla brunatnego - instalacja działa od ponad 50 lat i nadal produkuje syngaz do pobliskiej elektrociepłowni o mocy bodajrze zaledwie 80MW w kopalni Angren w Uzbekistanie (były ZSSR). Co najlepsze USA zwerbowały specow z Uzbekistanu i probowały zgazowac wegiel u siebie jednak wyszla z tego lipa. Australia, Indie i Chiny - tylko próby, brak instalacji przemyslowej to dowodzi faktu ze proces ten jest bardzo trudny do opanowania i zapewnienia jego powtarzalności w celu uzyskaniu stałych parametrów syngazu. zycze aby rzaczywiscie ta woda była znikomym problemem w tym procesie i aby wydane pieniadze na eksperymenty nie poszly na marne, oby sie udało !!!
Owszem, na ziemi wszystko jest łatwiejsze niż pod ziemią. Dopływ wody do miejsc wprowadzenia procesu zgazowania wody może byc regulowny i sterowany, gdyż w wielu partiach jest on minimalny, a nawet są one bezdopływowe, choć w chwili obecnej wypełnione wodą. Tu woda jest znikomym problemem, bo można ją z uszczelnionych wyrobisk po prostu wypompować na czas zgazownia, a potem powtórnie wprowdzić do wyrobiska. Nie ma potrzeby odwadniania całej kopalni, jak ma to miejsce, kiedy pracują w niej ludzie. Być może, że Amerykanie mają dużo gorsze warunki geologiczno - górnicze stąd ich nieopowodzenia. Trzeba brać pod uwagę fakt, że każde złoże ma swoją nieopowtarzalną, gdzie indziej specyfikę.
wszystko jest pieknie napisane, tyle ze jest jeden podstawowy problem z tą wodą z jednej strony uszczelnia gorotwór a z drugiej bedzie zakłucać proces zgazowania i to jest główny problem w tym procesie. Jest on trudny do opanowania i zapewnienia stałych parametrow syngazu. Amerykance u siebie przeprowadzili kilkadzesiat prob i dali se spokoj, skupili sie na zgazowaniu naziemnym gdzie łatwiej jest sterowac tym procesem w reaktorze.