Z inicjatorami „toruńskiej geotermii” konsultowałem ich projekt. Przedkładane przeze mnie uwagi dotyczące analizy publikowanych materiałów zostały odrzucone. Amatorzy jasno stawiali sprawę. Po co jakieś badania, analizy itp. prace studialne, kiedy my bez tego wszystkiego wiemy, że tam są wody geotermalne?
Twierdzili oni, że cała Polska leży na wodach geotermalnych i gdzie się nie odwierci, tam musi ona wypłynąć w żądanej przez nas temperaturze. Ma ona zależeć jedynie od głębokości otworu. Zgodnie ze stopniem geotermicznym co 33 metry temperatura rośnie o jeden stopień Celsjusza. Toruńskim celem było sto stopni Celsjusza. Pochodząca stąd para miała napędzać turbiny przyszłej elektrowni. Dlatego planowany otwór miał mieć głębokość ok. 3000 m.
Na głębokości ok. 2650 m osiągnięto duży wypływ wody o temperaturze ok. 65 stopni Celsjusza. Miała to być zapowiedź jeszcze większych dopływów po zgłębieniu otworu do jego końcowej głębokości. Niżej już było sucho. Trzeba było pozostać przy tym, co już uzyskano. Na polskie warunki nie był to zły wynik. Brakowało trochę do tych zapowiadanych stu stopni, ale mówi się trudno. Woda ta ma jednak mankament, który na ogół dyskwalifikuje tego rodzaju ujęcia. Jest ona w nieznacznym stopniu, ale trwale zasolona. Po wykorzystaniu nie można jej zrzucać ani do pobliskiej Wisły, ani też do innych cieków powierzchniowych.
Dlatego odwiercono kolejny bliźniaczy otwór w odległości ok. 2 km od pierwszego. Gorąca woda z pierwszego miała przez wymiennik ogrzewać baseny, służyć celom balneologicznym, a po schłodzeniu miała być poprzez drugi otwór z powrotem zatłaczana do tego samego górotworu skąd została ujęta. Miał to być podziemny obieg zamknięty. Tyle ile bierzemy wody, tyle samo zatłaczamy do tego samego zbiornika.
W kwietniu rozpoczęto badania zatłaczania, które miały trwać około jednego miesiąca. Od tego czasu brak jest jakichkolwiek informacji na ten temat. Domyślać się można, że operacja ta się nie powiodła. Przedtem głośno i krzykliwie zapowiadany sukces, teraz cicho i bez żadnych fanfar gorycz od dawna zapowiadanej porażki.
Na oficjalne czynniki rządowe, naukowe i zawodowe rozgłos toruńskiej geotermii podziałał, jak dzwonek budzika, który wyrywa ich z błogiego snu. Wiadomo, że nikt, kto smacznie śpi, nie kocha drażniącego uszy dzwonka. Tak też było z toruńską geotermią. Ustalone i podpisane umowy z Narodowym Funduszem Ochrony Środowiska o znaczącym dofinansowaniu tego projektu badawczego zostały zerwane. Nowa opcja polityczna nie życzyła sobie żadnej pod tym względem konkurencji. Toruńskim entuzjastom geotermii nie pozwolono też na publiczną zbiórkę pieniędzy. Po prostu rząd nie życzył sobie, aby ktokolwiek go wyprzedzał i pchał się przed przysłowiową orkiestrę.
Stan naszych elit naukowych zajmujących się sprawami nauk o Ziemii daje wiele do myślenia i wzbudza uzasadniony niepokój. Oto na AGH jeden z dwóch wspomnianych amatorów geotermii, profesor z Katedry Maszyn i Urządzeń Energetycznych pod względem medialnym zdeklasował swoich utytułowanych w branży geotermicznej konkurentów naukowych z Wydziałów Geologii, Geofizyki i Ochrony Środowiska tej samej uczelni. Utytułowany amator umiał swoje proste i niewymagające żadnych prac naukowych tezy nagłośnić, rozpowszechnić i uczynić powszechnie akceptowanymi w polskim społeczeństwie. Jeszcze większe sukcesy odniósł pod tym względem drugi amator z tytułem profesora Politechniki Krakowskiej z Instytutu Materiałoznawstwa i Technologii tej uczelni. Nie ma ona nic wspólnego z geotermią. Dla wielu środowisk stał się on jednak niepodważalnym autorytetem naukowym w tej dziedzinie wiedzy. Po prostu można pozazdrościć obu profesorom inwencji, przebojowości, nie liczenia się z nikim i z niczym w głoszeniu swoich amatorskich teorii geotermalnych. Na przeciwległym krańcu są skromni pracowici i niedostrzegalni naukowcy z poważnym dorobkiem naukowym, zawodowym i praktycznym. Są oni skupieni w dwóch instytucjach: jedną z nich jest AGH i jej wydział geologii, a drugą Państwowy Instytut Geologiczny w Warszawie. Trzeba oddać sprawiedliwość rządowym decydentom, że nie dali się oni nabrać na amatorskie wynurzenia i rewelacje obu krakowskich amatorów z tytułami profesorskimi. Dużą rolę w tym rozeznaniu zawodowym prawdopodobnie odegrał wiceminister środowiska i Główny Geolog Kraju w jednej osobie, który jest zawodowym specjalistą i akurat w tej dziedzinie obronił doktorat.
Po technicznej klęsce toruńskich amatorów geotermii problem ten jest żywo doceniany również w środowiskach naukowych i rządowych. Oto aktualny numer „ Przeglądu Geologicznego”* drukuje całe elaboraty niezwykle ciekawych informacji na temat geotermii na świecie, w Europie i w Polsce. Oczywiście o naszych głośnych amatorach wspomniano tam zaledwie marginalnie, ale trzeba przyznać, że bez żadnej zaciekłości i krytyki. Inwestycji geotermalnych pilotowanych przez tych naukowców ze wsparciem UE i środków na ochronę środowiska jest już kilkanaście w Polsce. Wszystkim swoim użytkownikom przynoszą one znaczące dochody w postaci ogrzewania wszelkiego rodzaju pomieszczeń. Ze względu na dużą czystość wody po schłodzeniu są one wykorzystywane do celów balneologicznych (leczniczych), a nawet wprowadzane są do sieci wód pitnych obniżając ich cenę.
Jest czymś bardzo niezrozumiałym, niepokojącym i zastanawiającym, jak zwykli amatorzy mający zaledwie elementarną wiedzę na temat geotermii mogli pozyskać opinię publiczną w całym kraju. Rząd i ośrodki naukowe dysponujące wielokrotnie większymi możliwościami w tym zakresie nie potrafiły jednak wykorzystać swoich w tej sprawie atutów i pod tym względem zostały zepchnięte do opozycji. Jest to lekcja, z której winne być wyciągnięte pozytywne wnioski w zakresie bieżącej popularno-naukowej edukacji polskiego społeczeństwa.
Sprawa ta w jakiś sposób staje się symbolem dla podjęcia niezbędnych i długofalowych działań. Wydatki na wydawnictwa, broszury, książki, foldery, panele dyskusyjne, spotkania i narady nie tylko profesjonalistów staje się palącą koniecznością. Zaniedbania informacyjne mają swoją wysoką cenę społeczną i polityczną. Przekracza ona wielokrotnie ewentualne wspomniane nakłady finansowe z przeznaczeniem na edukację i popularyzację wiedzy i nauki o Ziemi. Brak tej edukacji jest powodem ogarniającego cały kraj sprzeciwu dla budowy nowych odkrywek węgla brunatnego i podobnych inwestycji górniczych.
Po prostu naśladowanie toruńskich amatorów geotermii w zakresie popularyzacji wiedzy na ten temat jest jak najbardziej wskazane.
*) Przegląd Geologiczny, vol. 58, nr 7, 2010
Czytaj: Felietony Adama Maksymowicza
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Dzięki za bardzo ciekawy artykuł. Brakowało mi domknięcia tego tematu bo sprawa dziwnie wycichła parę miesięcy temu. Jestem jednak zaskoczony, że ten drugi otwór wywiercono. Myślałem, że twórcom tego konceptu zabrakło na to pieniędzy.