To miał być łatwy zarobek w krótkim czasie. Inwestorzy pokrzepieni zyskami ponad 10 proc. w debiutach PZU oraz PGE tłumnie ruszyli po akcje Tauronu, licząc na podobny wynik. Taką przebitkę obstawiało 15 ekspertów z biur maklerskich, funduszy emerytalnych oraz inwestycyjnych przepytanych przez nas w czasie trwania oferty.
Nic z tego - kwituje gazeta. - Debiut wypadł blado. Na zamknięciu pierwszej sesji za akcje energetycznej spółki płacono 5,05 zł, czyli o 1,6 proc. mniej niż w ofercie publicznej. Był to najsłabszy wynik wśród 10 największych ofert państwowych, jakie trafiły na GPW. Wśród dużych spółek skarbu państwa w debiucie taniała jeszcze tylko Enea.
Największe obroty były na początku sesji, gdy kurs był równy cenie sprzedaży. Im cena była niższa, tym mniej było chętnych do sprzedaży. Większość drobnych akcjonariuszy nie opuściła statku. Akcjonariat obywatelski nie chciał oddawać tanio akcji i nie panikował. To jest największy sukces tego debiutu.
Na razie to Aleksander Grad osiągnął największy sukces. Okazało się, że cena za akcje Tauronu, którą osiągnął (5,13 zł), jest niezła, a pieniądze z prywatyzacji płyną do budżetu szerokim strumieniem.
Scenariusz inauguracyjnej sesji Tauronu ustawiły słabe nastroje na rynkach finansowych - ocenia "Puls Biznesu".
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.