Pozornie wydaje się, że górnictwo nie ma żadnego związku z ostatnimi powodziami, jakie wystąpiły na terenie całego kraju. Wszak górnicy tak jak wszyscy obywatele aktywnie uczestniczyli w obronie swojego mienia, kopalń, miast i osiedli.
Jednakże oprócz powszechnego udziału w akcji przeciwpowodziowej mają oni do zaoferowania rozwiązania zapobiegające na przyszłość podobnym kataklizmom. Wzorem może być dla nas odległa i mała, ale bardzo pod tym względem doświadczona Holandia.
Plan Delta
Dla polskiego obserwatora skala inwestycji przeciwpowodziowych w Holandii jest niewyobrażalna. Rozmiar szkód i klęsk spowodowanych przez powódź w dniu 1 lutego 1953 roku miał charakter wręcz apokaliptyczny. Sztorm o niezwykłej sile przerwał tamę chroniącą ląd od morza.
W wyniku tej katastrofy zginęło 1835 osób, 47 tysięcy domów uległo całkowitemu zniszczeniu, utonęło 43 tys. sztuk bydła. Fala morska dotarła na 75 km w głąb lądu. Osuszanie zalanych terenów trwało prawie przez cały rok. Około 500 km wałów oddzielających ten kraj od morza uległo zniszczeniu.
Rząd postanowił zapobiec na przyszłość podobnym katastrofom realizując plan Delta. Składał się on z systemu przeciwsztormowych zapór, śluz i mostów. Było to jedno z największych przedsięwzięć technicznych tamtych czasów.
Nie wgłębiając się w konstrukcję tych kolosalnych urządzeń hydrotechnicznych wystarczy tylko wspomnieć o jednej z czterech tam w cieśninie Brouwershaven. Zbudowana w 1971 roku tama Haringvliet osadzona jest na ok. 20 tysiącach słupów betonowych wbitych w dno morza. Składa się ona z siedemnastu śluz, z których każda ma 56,5 m szerokości.
Podobnie niezwykłym przedsięwzięciem jest zapora Oosterschelde nazywana ósmym cudem świata. Składa się ona z sześćdziesięciu ruchomych zawieszonych między pylonami betonowych grodzi. Są one automatycznie podnoszone lub opuszczane stosownie do stanu pogody. Każdy z tych pylonów ma wysokość liczącego sobie jedenaście pięter budynku i masę ok. 16 tys. ton!
Plan Delta kosztował ok. 15 miliardów dolarów (przy dzisiejszej wartość ok. 150 mld dolarów). Niezależnie od tego programu dodatkowa tama ruchoma chroniąca port w Rotterdamie kosztowała ok. 3 miliardy dolarów. Prace nad realizacją programu Delta trwały prawie 45 lat i zakończone zostały w 1997 roku.
W wyniku osuszania w latach 1960-1992.powierzchnia kraju powiększyła się o 25 procent, czyli o ok. 8 tys. km kwadratowych. W jakieś skromnej mierze Polska ma też swój udział w realizacji Delty poprzez dostawę bloków granitowych z kamieniołomu w Strzelinie na Dolnym Śląsku.
Przeciwpowodziowa prowizorka
Od czasu do czasu Polskę też nawiedzają powodzie. Dotąd tego rodzaju zjawiska uważano za losowe i rzadko występujące. W związku z tym nie przykładano specjalnej wagi do zapobiegania im.
Tymczasem „powódź tysiąclecia” w 1997 roku przypomniała wszystkim, że problemy hydrotechniczne muszą być jednym z priorytetów w naszej gospodarce.
Początkowo wszystko wyglądało, jak najlepiej. Opracowano plany zapobiegania tego rodzaju zjawiskom. Przystąpiono energicznie do naprawiania szkód.
Jednakże wraz z upływem czasu entuzjazm słabł, zaczynało brakować pieniędzy i szumne programy pozostały tylko na papierze.
Pocieszano się, że statystycznie druga taka powódź ma prawo wystąpić dopiero za kolejne tysiąc lat.
Wiadomo, że zdecydowana większość wałów przeciwpowodziowych budowana była na przełomie dziewiętnastego i dwudziestego wieku. Były to wały ziemne sypane z tego, co było akurat pod ręką. System ten nadal ma chronić nas przed powodzią.
Układanie worków z piaskiem jest tylko jego niewielką modyfikacją. Niska kultura techniczna powoduje, że archaiczne wały rozjeżdżane są ciężkim sprzętem komunikacyjnym, a nawet czołgami w czasie wojskowych ćwiczeń.
Zatem nic dziwnego, że kiedy nadchodzi sytuacja kryzysowa, żadna ofiarność, dzień i noc trwająca praca i poświęcenie nie są już w stanie uratować tego, czego nie wykonało się w czasie dziesiątków lat spokoju.
Wystarczy kilka dni wysoko wezbranej wody, aby stuletnie wały ulegały łatwemu rozmyciu z wdzieraniem się niszczących mas wody do bezbronnych domów.
Pozory ratunku
Panuje przekonanie i to zarówno na szczytach władzy, jak i wśród szerokich rzesz rodaków, że wszelkie powodzie to tzw. „dopust boski”. Nie ma przed nim ratunku.
Tego rodzaju „fatalistyczne” nastawienie (przede wszystkim po stronie władz) powoduje, że przyjmuje się, iż nie warto zapobiegać tego rodzaju nieszczęściom.
Oczywiście jesteśmy narodem ludzi wrażliwych. Współczujemy powodzianom. Dajemy datki na Caritas. Robimy zbiórki pieniężne i rzeczowe. Zbieramy żywność. Dostarczamy wodę do picia. Premier i rząd zapewniają zapomogi. Politycy odwiedzają zalane tereny i obiecują, że nie zapomną o powodzianach.
Wszystko to są tylko pozory akcji ratunkowej. Króluje improwizacja, prowizorka i doraźność. Życie nie kończy się na powodzi i powoli o tym wszystkim zapominamy, aż do następnego razu.
W tym roku mieliśmy już do czynienia z nadwyżką nieszczęśliwych „zdarzeń losowych”. Jeszcze się jedna powódź nie skończyła, a już na tych samych terenach zaczęła się kolejna, a nawet zapowiada się, że zaraz po niej będzie jeszcze trzecie wezbranie wody w rzekach.
Nowa konstrukcja
Istniejące aktualnie i nowo budowane wały ziemne muszą mieć inną konstrukcję. To znaczy taką, aby nie mogły ulec destrukcji nawet w wyniku przelania się wody przez wierzch korony. Ich trzon winien być uzbrojony skrzynami wypełnionymi ciężkim gruzem skalnym, blokami betonu, głazów i temu podobnych materiałów związanych utwardzoną gliną lub - w miejscach bardziej krytycznych - lekkim betonem.
Skrzynia taka tworząca mur o minimalnej szerokości dwa metry z zewnątrz przykryta zostaje ziemią. Jest to w pewnym tylko sensie naśladownictwo konstrukcyjne wałów obronnych z czasów pierwszych Piastów, które przetrwały aż po dzień dzisiejszy. Nie wspominając tu „Chińskiego Muru”, jako dzieł techniki z przed kilku tysięcy lat. Tego rodzaju konstrukcja wału powoduje, że skutecznie może się on oprzeć naporowi wody. Nawet, jeżeli przesącza się ona przez niego, to i tak nie może być on rozmyty.
To wszystko wymaga kolosalnych nakładów, sprzętu i zaangażowania tysięcy ludzi. Jeżeli jednak mamy być bezpieczni, żadne koszta nie mogą tych prac ograniczać. Tysiące przebudowywanych kilometrów wałów przeciwpowodziowych wymagają dostarczenia milionów ton kamienia łamanego i tłucznia, odpadów skalnych, bloków dla zapewnienia bezpieczeństwa tego rodzaju konstrukcji.
Wszystko to będzie kosztować miliony, a być może, że nawet miliardy złotych.
(Wchodzące w skład systemu bezpieczeństwa przeciwpowodziowego zbiorniki retencyjne i poldery zalewowe to temat, zasługujący na osobne omówienie).
Darmowego budulca pod dostatkiem
Tych wszystkich surowców potrzebnych dla zrekonstruowania wałów przeciwpowodziowych może dostarczyć górnictwo. I to zarówno podziemne jak i odkrywkowe. Podziemne przede wszystkim z poeksploatacyjnych hałd węgla kamiennego. Są one wykorzystywane obecnie jako materiał na drogi i autostrady. Jednak jest ich jeszcze tak dużo, że wystarczy też na wały przeciwpowodziowe.
Głównym jednak dostawcą materiału skalnego może być odkrywkowe górnictwo skalne. Jest to również materiał bardzo tani, a nawet darmowy, złożony na ogół w odpadowych hałdach. Czynnych obecnie kamieniołomów tego rodzaju kamienia na terenie kraju jest około tysiąca, a drugie tyle jest porzuconych i nieczynnych. Przy każdym z nich znajdują się hałdy odpadów skalnych. Ich wielkość jest różna.
Zakładając raczej minimalną ich ilość na ok. 10 tys. ton przy każdym z tych obiektów, to razem daje to ok. 20 milionów ton wszelkiego materiału skalnego. Są to szacunki, a być może, że materiału tego będzie nawet kilkakrotnie więcej.
Przyjmując ok. 10 ton odpadów skalnych na 1 m bieżący, wystarczy tego darmowego surowca na ok. 2 tys. kilometrów trwałych wałów przeciwpowodziowych.
Nasze zabezpieczenie przeciwpowodziowe nie może być realizowane metodami, jak za króla Ćwieczka. Ich skala w żadnym wypadku nie będzie też taka jak w Holandii. Jednak muszą to być metody bardziej skuteczne, trwałe i konstrukcyjnie odporne na przerwanie wałów przez wody powodziowe.
Polskie górnictwo dysponuje milionami ton surowców już wydobytych, które bezpłatnie i za darmo można zagospodarować na ten cel. Tu tylko trzeba jeszcze raz wrócić do słów poety i przypomnieć sobie, że najpierw po prostu trzeba chcieć.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.