Polskie panczenistki zdobyły medal, którego nikt się nie spodziewał. W wyścigu drużynowym wywalczyły brązowy krążek, mimo, że wcześniej nikt o nich nie słyszał, zaś fachowcy mówili, że w najlepszym wypadku znajdą się w drugiej „dziesiątce”.
Zawodniczki nie oczekują takiego przyjęcia z pompą w Polsce, jakie spotkało Adama Małysza i jakie spotka Kowalczyk. - Może gdybyśmy wracały z Justyną jednym samolotem, to załapałybyśmy się na fetę. Ale tak to pewnie będzie spokojnie – śmieje się Bachleda-Curuś. Polki zapewniają zgodnie, że nie boją się, iż zainteresuje się nimi opinia publiczna, zaś w ważnych zawodach będą stawiane w roli faworytek. Uważają, że poradzą sobie z nowymi wyzwaniami.
- To może tylko zmobilizować i powinno dodać im skrzydeł. Dziewczyny pokazały przecież, że Polki potrafią. Każdy jest taki sam, tak samo trenuje i nie ma znaczenia, czy jest narodowości holenderskiej czy niemieckiej. Dziewczyny powinny jeszcze bardziej uwierzyć w siebie - uważa pracujący z naszą kadrą trener Paweł Abratkiewicz.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.