Justyna Kowalczyk zdjęła wreszcie klątwę Wojciecha Fortuny. 38 lat temu skoczek z Zakopanego zdobył niespodziewanie złoty medal olimpijski na igrzyskach w Sapporo. Po nim żaden polski sportowiec nie potrafił wywalczyć złota na zimowych igrzyskach.
Kowalczyk nie zapomniała jednak o swoim trenerze, któremu zawdzięcza olimpijskie sukcesy. - Dobrze mi doradzał, żeby po ataku Marit nie biec za nią na pełną parę, bo zakwasiłabym mięśnie i nici by wyszły z pościgu. Trener dobrze wiedział, że ten atak Marit na dwa kilometry przed metą jest za wczesny i doradzał mi spokojną pogoń, krok po kroku. To przyniosło efekty. Na ostatnim kilometrze stoczyłyśmy wyrównaną walkę – komentowała swój finisz niezwykle szczęśliwa Kowalczyk.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.