- Nikt nie kwestionuje potrzeby restrukturyzacji JSW – spółka od lat była źle zarządzana. Ale nie można, jak sugeruje minister Kropiwnicki, od razu sięgać do kieszeni pracowników. Najpierw trzeba zwrócić składkę solidarnościową - mówi Karol Granatyr, przewodniczący WZZ Sierpień 80 KWK Borynia-Zofiówka-Bzie, w rozmowie z Tomaszem Czoikiem, zastępcą red. nacz. portalu netTG.pl i Trybuny Górniczej.
Tomasz Czoik: Czy ta dzisiejsza manifestacja pod siedzibą Jastrzębskiej Spółki Węglowej to kolejny krok, by zwrócić uwagę na problemy tej spółki?
Karol Granatyr: To już chyba ostatni krok, który robimy tu, w Jastrzębiu. Jeśli rządzący nie wezmą się do roboty, to musimy iść dalej. Odwiedzaliśmy biura poselskie, nie tylko my, ale i inne związki, z petycjami do posłów ze Śląska. Wszyscy mamy te same żądania, które dziś tu w Jastrzębiu Zdroju wybrzmiewają jako kulminacja naszych działań. Kończymy protesty w Jastrzębiu, ale jeśli nie będzie efektów, planujemy kolejne kroki.
Relacjonowaliśmy protesty pod biurami poselskimi, Śląskim Urzędem Wojewódzkim. Czy pojawiła się jakaś reakcja rządu, która daje nadzieję na rozwiązanie problemów?
Niestety, takiej reakcji brak. Te mniejsze, „zaczepne” manifestacje organizujemy, by nagłośnić problem, dotrzeć do opinii publicznej i pokazać, co się dzieje. Chcemy, by nasze postulaty dotarły do jak największej liczby ludzi. Pokazujemy, jakie będą konsekwencje, jeśli rządzący nie podejmą działań, by ratować JSW. Upadek tej spółki to katastrofa dla regionu – nie wyobrażam sobie, jak by on wtedy wyglądał.
Słyszymy, że rząd „rozmawia”, myśli o urlopach górniczych, odprawach czy zwrocie składki solidarnościowej. Jak pan to ocenia?
To tylko obietnice. Mówiono, że uratują Rafako, a dziś Rafako już nie istnieje. Nie możemy polegać na słowach. Musimy walczyć, protestować, wychodzić na ulice, bo nic innego nam nie zostało. JSW ma płynność finansową do końca roku, może do stycznia. Co dalej? Nie wiemy.
Zmienił się prezes JSW. Czy to daje nadzieję na lepsze zarządzanie?
Nowy prezes, pan Bogusław Oleksy, powinien kontynuować dialog ze stroną społeczną. Obiecywano transparentne rozmowy, ale zobaczymy, jak to będzie wyglądało. Nikt nie kwestionuje potrzeby restrukturyzacji JSW – spółka od lat była źle zarządzana. Ale nie można, jak sugeruje minister Kropiwnicki, od razu sięgać do kieszeni pracowników. Najpierw trzeba zwrócić składkę solidarnościową.
Mówi pan o tej składce solidarnościowej. Dlaczego jest tak ważna?
Kiedy wprowadzano składkę (rząd Mateusza Morawieckiego), miała pomóc w zamrożeniu cen energii w kraju – zrozumieliśmy to. Ale dziś te 1,6 miliarda złotych jest potrzebne, by ratować JSW. Wszyscy posłowie, od lewa do prawa, głosowali za jej nałożeniem, więc teraz niech szybko uchwalą ustawę o jej zwrocie. To da spółce pół roku na przeprowadzenie restrukturyzacji, zaczynając od spółek-córek, które generują ogromne koszty, a nie przynoszą korzyści.
Jakie znaczenie ma JSW dla regionu? O ilu miejscach pracy mówimy?
To około 100 tysięcy ludzi – pracownicy JSW, firm okołogórniczych, spółek-córek, ich rodziny. Do kopalń dojeżdżają ludzie z Raciborza, Rybnika, całego Śląska. Upadek JSW to cios dla całego regionu. Nie możemy do tego dopuścić.
Jakie są kolejne kroki, jeśli rząd nie zareaguje?
Będziemy kontynuować protesty. Planujemy dużą manifestację w Katowicach, a jeśli to nie wystarczy, ruszymy na Warszawę – nie po to, by pokrzyczeć i wrócić, ale by zostać, aż nasze problemy zostaną rozwiązane. Musimy walczyć o swoje, bo czas ucieka.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.