Chyba nie będzie przesady w stwierdzeniu, że Jastrzębie-Zdrój to „najbardziej górnicze miasto ze wszystkich górniczych miast”, parafrazując generała de Gaulle’a, który blisko 60 lat temu dowartościował Zabrze mówiąc, że „Zabrze to najbardziej śląskie miasto ze wszystkich śląskich miast”. Ale odrzucając na razie na bok Zabrze (które też boryka się ze swoimi problemami), warto pochylić się nad sytuacją Jastrzębia-Zdroju.
Po nadzwyczajnej sesji Rady Miasta, podczas której radni przyjęli apel o podjęcie działań ratujących - będącą w złej sytuacji Jastrzębską Spółkę Węglową - Jastrzębie-Zdrój zwróciło na siebie uwagę. Chyba już wszyscy wiedzą, że JSW to największy pracodawca, że spółka zatrudnia około 5 tys. mieszkańców miasta, a wliczając do tego rodziny pracowników, mamy 20 tys. osób zależnych od „być albo nie być” JSW. Gdy w mieście mieszka około 82 tys. osób, widać skalę zależności od górnictwa. Do tego dodajmy prowadzących lokalne sklepy, malutkie biznesiki i większe biznesy, których klientami też są górnicy i które często też współpracują z sektorem okołogórniczym.
Jastrzębie wyrosło na węglu, nikt temu nie przeczy. W 1961 r. liczyło zaledwie 3200 mieszkańców. Między rokiem 1970 a 1975 przybyło tu 65 tys. osób. W „enerdowskich” blokach zamieszkały rodziny górników z całej Polski. Nic dziwnego, otwierające się kopalnie ściągały mężczyzn z całej Polski oferując najpierw pracę, a potem zakładowe M-3 albo M-4. Do 1977 r. wybudowano 300 bloków, a w nich 19 tys. mieszkań . Tysiące mężczyzn czuło się w Jastrzębiu jak Leszek Górecki, główny bohater kultowego filmu „Daleko od szosy”. Z dala od korzeni nowi jastrzębianie budowali miasto, które straciło swój zdrojowy, kuracyjny charakter na rzecz przemysłowego giganta.
Te bloki, które w latach 70. ubiegłego wieku przyjęły pracowników kopalń, dzisiaj widnieją na głównym zdjęciu oficjalnej strony miasta.
Wszyscy kibicujemy JSW, ale Jastrzębie-Zdrój nie może opierać się tylko na górniczej nodze
„Jastrzębie-Zdrój. Miasto młodości, pracy i pokoju” – takie tytuły kiedyś krzyczały z czołówek gazet. W latach 90. „Trybuna Górnicza” pisała o tym mieście: „Prawie wszyscy przybyli tutaj skądś tam, ze swoich rodzinnych stron, z różnych zakątków Polski. Nikt nie przewidywał, że w ciągu dwudziestu lat zbudowane tu zostaną mieszkania-sypialnie dla 100 tysięcy mieszkańców. Symbioza miasta z górnictwem jest faktem niepodważalnym i długo jeszcze decydującym o jego perspektywach. Nie są one najgorsze, skoro Jastrzębska Spółka Węglowa, zatrudniająca obecnie ponad 38 tys. pracowników w 7 kopalniach, nie przewiduje żadnych raptownych ruchów, a do roku 2000 załoga jej zakładów zmaleje wprawdzie do 28 tysięcy pracowników, jednak w sposób naturalny, poprzez odejścia na emerytury i renty” – pisaliśmy.
Jakie perspektywy są dzisiaj? Co na ich temat myślą mieszkańcy? Przede wszystkim martwią się o kondycję JSW. Ma rację jeden ze związkowców, który mówi, że Jastrzębie-Zdrój albo Knurów to nie są Gliwice, gdzie rozwijają się inne niż ciężkie przemysły, rosną hale, centra przemysłowe i strefy ekonomiczne.
Jak więc być spokojnym o los miasta, które ma Carbonarium, świetne drużyny hokeistów i siatkarzy, piękny Park Zdrojowy? Wszyscy kibicujemy JSW i trzymamy za nią kciuki, ale może potrzeba silnej strategii, „burzy mózgów”, wielowątkowej dyskusji o przyszłości Jastrzębia, które nie może się opierać tylko na górniczej nodze.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.