USA będą odtąd promować energetykę opartą o atom i paliwa kopalne. Departamentu Zasobów Wewnętrznych Stanów Zjednoczonych, wprowadził nowe przepisy, utrudniające rozwój energetyki wiatrowej i słonecznej na terenach federalnych. Jak mówi szef departamentu - Doug Burgum - gigantyczne, zawodne i niestabilne projekty energetyczne powstrzymują Amerykę przed osiągnięciem dominacji energetycznej, jednocześnie obciążając amerykańskiego podatnika i środowisko.
Jak przekonuje Amerykańska Agencja Informacji Energetycznej (U.S. Energy Information Administration) - elektrownia jądrowa wyposażona w dwa reaktory typu AP1000 generuje średnio 33,17 megawata (MW) mocy z jednego akra, co odpowiada około 81,97 MW na hektar. Morska farma wiatrowa osiąga wydajność zaledwie 0,0148 MW na hektar. To z kolei oznacza, jak przekonują urzędnicy prezydenta USA Donalda Trumpa, że energia jądrowa może być nawet 5 500 razy bardziej efektywna pod względem wykorzystania powierzchni, niż energia z morskich turbin wiatrowych.
Efekt? Inwestycje w energetykę wiatrową i słoneczną mogą prowadzić do zbędnej i nadmiernej eksploatacji tych terenów - podkreślono.
Zmiany obejmują m.in. wydłużenie procedur uzyskiwania pozwoleń dla inwestycji wiatrowych i fotowoltaicznych, wprowadzenie dodatkowych wymogów środowiskowych oraz ograniczenie ulg podatkowych, które dotychczas stanowiły podstawę opłacalności wielu projektów.
Z kolei projekty związane z paliwami kopalnymi oraz energetyką jądrową otrzymają priorytetowe traktowanie – uproszczone procedury administracyjne, gwarancje kredytowe i bezpośrednie wsparcie ze strony agencji federalnych.
Nowe podejście Białego Domu wpisuje się w strategię określaną jako National Energy Dominance. Jej celem – według doradców prezydenta – jest „przywrócenie USA pozycji energetycznego supermocarstwa”. W praktyce oznacza to:
- zwiększenie krajowego wydobycia ropy i gazu,
- rozbudowę infrastruktury eksportowej (terminali LNG, ropociągów),
- inwestycje w energetykę jądrową jako stabilne źródło prądu,
- ograniczenie roli OZE w miksie energetycznym.
Jarrod Agen, doradca Trumpa ds. energii, powiedział wprost podczas konferencji POLITICO Energy Forum: Nie będziemy uzależniać amerykańskiej gospodarki od słońca i wiatru. Postawimy na to, co działa zawsze – na ropę, gaz, węgiel i atom. Według Agena, OZE „są niepewne, niestabilne i istnieją wyłącznie dzięki rządowym dotacjom”.
Organizacje ekologiczne ostrzegają, że te decyzje mogą znacząco spowolnić realizację celów klimatycznych i zwiększyć emisję CO₂ w USA. Według raportu Union of Concerned Scientists, wstrzymanie części projektów OZE może przełożyć się na dodatkowe 250 mln ton emisji rocznie w ciągu dekady.
Krytycy podkreślają też, że choć atom jest niskoemisyjny, to promowanie węgla i ropy stoi w sprzeczności z porozumieniem paryskim, z którego USA już wcześniej wystąpiły.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.