Dwa nowe resorty - energetyczny i gospodarczy - powstałe z połączeń innych ministerstw, m.in. resortu przemysłu lub przejęcia części ich kompetencji. Likwidacja resortu aktywów państwowych i nadzór nad kluczowymi spółkami w rękach Kancelarii Premiera, a konkretnie Jana Grabca. Takie wizje rządu po rekonstrukcji snują media. Ma ona oficjalnie stać się faktem 22 lipca, a nie jak pierwotnie planowano tydzień wcześniej.
To efekt prośby Szymona Hołowni (Polska 2050), który opóźnienie uzasadnia pogodą i możliwą sytuacją kryzysową. Bardziej wiarygodna jest jednak obecnie słaba pozycja negocjacyjna marszałka Sejmu. Po potajemnym spotkaniu z Jarosławem Kaczyńskim jego notowania poleciały w dół. Przestał być wiarygodny dla koalicjantów.
Decyzją premiera Donalda Tuska ministrów ma być mniej o 20 proc. Z ustaleń Money.pl wynika, że na razie propozycja zakłada stworzenie dwóch nowych, dużych resortów. Pierwszy miałby być resortem "energetycznym", powstałym wskutek m.in. likwidacji słabo ocenianego przez koalicję Ministerstwa Przemysłu i wykrojenia obszaru energetyki z obecnego Ministerstwa Klimatu i Środowiska. Drugi resort zostałby utworzony w wyniku podziału dzisiejszego resortu rozwoju i technologii, choć jego część zapewne zostanie przy PSL. Według mediów trwają koalicyjne przepychanki, bo poszczególne partie nie chcą pozbywać się wpływów.
Jerzy Markowski: Potrzebujemy superministerstwa gospodarki
Jaki los czeka resort przemysłu, którego usadowienie w województwie śląskim było spełnieniem obietnicy wyborczej Donalda Tuska? Czy rekonstrukcja w zakresie energetyki i gospodarki, o której spekulują media i politycy, ma sens? Zapytaliśmy o to Jerzego Markowskiego, byłego ministra gospodarki.
- Nie mamy precyzyjnie podzielonego zakresu kompetencji, jeśli chodzi o politykę przemysłową i energetykę. Cała powinna być w jednych rękach. Każde rozdrobnienie nie tylko nie ułatwia zarządzania, ale też rozmywa odpowiedzialność. Jeśli spółki Skarbu Państwa miałyby podlegać bezpośrednio premierowi, to jest to przegięcie w drugą stronę. Formuła podległości pod resort aktywów państwowych, czy superministerstwo odpowiedzialne za gospodarkę zawsze się sprawdzała. Kiedy zarządzałem ministerstwem przemysłu, podlegało mi 1740 firm. Z drugiej strony sytuacja, kiedy obecnemu resortowi przemysłu podlegają cztery spółki to sytuacja dziwna, dowodząca zbędności ministerstwa. Jednak nie radziłbym premierowi doprowadzenia do sytuacji, kiedy weźmie odpowiedzialność za spółki Skarbu Państwa bezpośrednio. Człowiek o takiej pozycji politycznej musi mieć od kogo egzekwować wykonywanie obowiązków - mówi Jerzy Markowski.
- Potrzebujemy superministerstwa gospodarki skupiającego spółki, zarządzanego przez autorytet na miarę Balcerowicza, Kołodki, Belki, Gilowskiej. Zapewniam, że ktoś taki w kraju się znajdzie. Z zakresem odpowiedzialności za politykę energetyczną i przemysłową - podsumowuje ekspert.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.