Rozmowa z prof. WŁADYSŁAWEM MIELCZARSKIM, ekspertem do spraw energetyki z Politechniki Łódzkiej
Skąd się biorą surowcowe zapędy Donalda Trumpa? To nie tylko kwestia spornej umowy surowcowej z Ukrainą, ale też polityki wobec Kanady i Grenlandii. A ostatnio także Demokratyczna Republika Konga zaproponowała USA zapłatę w surowcach w zamian za przywrócenie pokoju w kraju.
Trump zawsze robi wielki PR wokół swoich działań i decyzji. Te rzekome zapędy wobec Kanady i Grenlandii traktowałbym dokładnie w ten sposób. Natomiast poważniej warto przyjrzeć się temu, co i dla nas jest ważne, a więc umowie surowcowej z Ukrainą. Elektorat Trumpa jest bardzo liczny, to klasa średnia niższa, która od dłuższego czasu domaga się rozliczenia pomocy skierowanej do Ukrainy.
W polskich mediach niewiele się mówi na ten temat. Wiedzę czerpię z anglojęzycznych portali. Media w USA od jakiegoś roku regularnie piszą, że połowa pomocy dla Kijowa została ukradziona. Donoszą, że aż 40 proc. pomocy rzeczowej, czyli samochodów bojowych, amunicji, broni itd., trafiło na czarny rynek, m.in. do Afryki i Ameryki Południowej. I to dlatego elektorat prezydenta domaga się rozliczeń i zapłaty za to, co rzekomo zginęło. Działania Trumpa to nic innego, jak realizacja żądań elektoratu. Słowa, które wypowiada, często nie są kierowane do nas, tylko właśnie do wyborców w USA. Jeszcze przed spotkaniem z delegacją Rosji w Arabii Saudyjskiej pytał Ukrainę o rozliczenia i o to, jak zapłaci Stanom Zjednoczonym za pomoc. Wtedy właśnie Kijów zaproponował umowę surowcową, czyli dostęp do surowców ziem rzadkich. Amerykanie zaproponowali schemat funduszu Lend-Lease.
To ten fundusz, który podczas II wojny światowej umożliwił USA udostępnianie innym rządom „produktów ze sfery obronności”, czyli m.in. broni i amunicji, i który przyczynił się do klęski Hitlera?
Tak, o to chodzi. Amerykanie dostarczali na jego mocy broń – do Wielkiej Brytanii ok. 80 proc., a pozostałą część do Związku Radzieckiego. Fundusz kupował broń, a potem kraje, które ją otrzymywały, spłacały ją. Mało kto wie, że ostatnia spłata dostaw wojennych przez Wielką Brytanię była w 2006 r.
Słowem, Trump chce zastosować sprawdzone rozwiązanie z czasów II wojny światowej?
Dokładnie tak, bo nie ma czasu na opracowanie nowego schematu. Amerykanie chcą, aby dotychczasowe dary dla Ukrainy do tego funduszu wpisać. Można się oczywiście kłócić o wysokość tej pomocy, bo pojawiają się różne liczby. Ukraina miałaby spłacać tę pomoc np. w formie podatku od kopalin. Trump wie, że jego elektorat naciska, bo zobowiązał się do pewnych działań, a z drugiej strony ma świadomość, że Ukraina nie ma czym zapłacić. Dlatego fundusz dotyczy bliżej nieokreślonej przyszłości, czasu, kiedy kopaliny zostaną dostarczone.
O jakim terminie mówimy? Czy możemy to choć w przybliżeniu uściślić?
To nawet kilkanaście lat. Przypomnijmy, że Ukraina jako państwo istnieje od niedawna, była częścią ZSRR. Związek Radziecki miał najlepsze na świecie służby geologiczne. Stąd bogactwo obecnej Rosji – nie tylko z faktu posiadania minerałów, ale przede wszystkim z powodu dokładnego przebadania kraju. O tym, co jest w ukraińskiej ziemi, Rosjanie wiedzieli już 50 czy nawet 100 lat temu.
Dlaczego po nie nie sięgnęli?
Kiedy robi się takie badania, to tworzy się swoisty ranking, w którym bierze się pod uwagę zasobność złoża, łatwość sięgnięcia do niego itd. Te ukraińskie złoża nie są zbyt duże i nie jest łatwo się do nich dostać. Geolodzy wpisali je na listę zasobów ZSRR, ale nic z nimi nie robiono, bo nie było takiej potrzeby. Zanim się zacznie złoże eksploatować, trzeba kilkakrotnie wykonać badania geologiczne, co jest kosztowne. Ukraina ma za sobą jedynie ten pierwszy etap. Nie znamy odpowiedzi na wiele ważnych pytań. Aby je poznać, trzeba wydać miliardy dolarów. Żadna firma zagraniczna nie zainwestuje w Ukrainie, jeśli nie będzie tam trwałego pokoju.
Część tych złóż znajduje się dodatkowo na terenie zajętym przez Rosjan. Czy to te najcenniejsze?
Niekoniecznie najcenniejsze. Przypomnę, że na dzień przed przyjazdem prezydenta Zełenskiego do Białego Domu na rozmowy i to nieszczęsne spotkanie z mediami, podczas którego doszło do awantury, prezydent Putin udzielił wywiadu. To tak naprawdę była propozycja skierowana do amerykańskich firm. Zaprosił je do Rosji i współpracy przy wydobyciu surowców, które są bogate i na pewno zapewnią większe zyski niż ukraińskie.
Trump wie, że do surowców Kijowa nie da się dotrzeć wcześniej niż za co najmniej 10-15 lat, ale chce przesłać informację do swojego elektoratu, że podpisał umowę i te pieniądze za pomoc kiedyś odzyska. Dlatego też tak bardzo naciska na podpisanie umowy surowcowej i zakończenie działań wojennych. On naprawdę chce trwałego pokoju.
Bo ma w tym interes?
Głównym przeciwnikiem USA są Chiny, które są najbardziej zasobne w surowce. Nie chodzi o to, żeby do siebie strzelać, ale coś z tym fantem zrobić trzeba. Trump nie chce Rosji po stronie Chin, chce ją zneutralizować. Moskwa dla USA może stać się stabilizatorem.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.