Najwyższa Izba Kontroli zajęła się sprawą likwidacji kopalni Siersza. Taką informację w mediach społecznościowych w sobotę, 20 stycznia, przekazał Jarosław Okoczuk, burmistrz Trzebini, czyli miasta, które zmaga się z problemem zapadlisk na terenach, gdzie kiedyś była prowadzona eksploatacja górnicza.
Samorządowiec obwieścił, że ma za sobą spotkanie z kontrolerami NIK i przekazał im wszelkie niezbędne informacje.
„Mogę już publicznie ogłosić, że w odpowiedzi na mój wniosek, działania kontrolne NIK trwają m.in. w urzędach górniczych oraz Spółce Restrukturyzacji Kopalń. Kontrolerzy sprawdzają działania podejmowane przez władze krajowe i instytucje państwowe oraz nadzorcze działania od 1999 r., kiedy to w Warszawie podjęto decyzję o likwidacji naszej kopalni. Ze strony Gminy zadeklarowałem oczywiście pełną gotowość przekazania wszelkich dokumentów, które od 1999 gromadzone były w tej sprawie w urzędzie miasta, aby pomóc kontrolującym w ich działaniach. I nie chodzi tu o żadną zemstę, tylko o wyciągnięcie wniosków na przyszłość” – napisał Okoczuk.
Burmistrz wyraził nadzieję, że „wyniki raportu przyspieszą działania instytucji państwowych, które mają obowiązek zapewnić nam bezpieczeństwo w Trzebini oraz doprowadzić do zrekompensowania decyzji o likwidacji i późniejszych wieloletnich zaniedbań”.
Dodał też, że będzie apelował do posłów, senatorów i przedstawicieli władz centralnych, by jak najszybciej przyjęto specustawę, która pomoże rozwiązać kwestię odwodnienia oraz zagospodarowania przestrzennego.
„Mam też mocne przekonanie, że wyniki raportu NIK będą solidnym argumentem do stworzenia specjalnego programu wzorowanego na Oświęcimskim Strategicznym Programie Rządowym, w którym władze kraje przeznaczą odpowiednie sumy na odbudowę utraconej infrastruktury i odpowiednie zagospodarowanie nowych terenów na osiedlu Siersza w ramach rekompensaty za to, co spotkało naszą gminę w wyniku błędnych decyzji i zaniedbań państwowych instytucji” – czytamy.
Okoczuk wyjaśnił, że wniosek o kontrolę do NIK w sprawie likwidacji kopalni Siersza złożył w lipcu 2023 r.
„Wielokrotnie publicznie mówiłem, że proces likwidacji KWK Siersza był przeprowadzany w sposób bandycki. Zdania nie zmieniam. Pozostawiono naszą gminę samą sobie i kolejne ekipy rządowe nie zrobiły za wiele, by – skoro już zamknęli naszą kopalnię – pomóc Trzebini i likwidować następstwa ich decyzji. Skutki odczuwamy bardzo boleśnie w ostatnich latach i nadal, niestety, te zaniedbania dają o sobie znać” – przyznał.
Przypomnijmy, że Trzebinia z górnictwem pożegnała się już lata temu, jednak następstwa płytko prowadzonej eksploatacji mieszkańcy tego małopolskiego miasta odczuwają do dzisiaj, a ich przejawem są zapadliska. Pojawiały się one już przed laty, jednak ich występowanie nasiliło się w okresie ostatnich kilkunastu miesięcy. Wystąpiły one m.in. na prywatnych działkach oraz na cmentarzu. Sytuacja w Trzebini to „spadek” po kopalni Siersza. Kopalnia zakończyła eksploatację 31 października 1999 r., a jej całkowitą likwidację zakończono z końcem 2002 r., zasypując również wszystkie szyby oraz kończąc odwadnianie kopalni. Skutkowało to rozpoczęciem samozatopienia wyrobisk górniczych do poziomu ustabilizowania się zwierciadła wód podziemnych.
Jak wskazują eksperci występowanie zapadlisk w Trzebini, to konsekwencja prowadzonego w tym rejonie wydobycia węgla - płytko prowadzonej eksploatacji oraz sposobu likwidacji kopalni.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Proszę publicznie podać nazwiska osób które podpisały decyzję zburzenia działającej kopalni mającej zasoby węgla na 80 lat i piszcie o tym że po zawaleniem i zatopieniem Kopalni Siersza dziś burzy się sąsiednią Elektrownie Siersza! Napiszcie o zawaleniu zatopienia sąsiedniej Kopalni Trzebionka, to jest nie do wiary jak zniszczono Hutę Zakłady Metalurgiczne w Trzebimi o tym wszystkim cisza!
Oj stąpa Pan po grząskim gruncie - lub cienkim lodzie - Panie Burmistrzu. Pan Buzek jeszcze wiele znaczy w europarlamencie, a Pan Sztajnhof (celowo spolszczyłem) jest ulubieńcem obecnych władz i dziennikarstwa