Miniony rok był dla Jacka Anca, ratownika z rudzkiej Halemby, wyjątkowo szczęśliwy. Z Mistrzostw Europy IBJJF Jiu-Jitsu No-Gi w Rzymie przywiózł brązowy medal. Teraz myślami jest już w Dubaju i Las Vegas.
– Zaczęło się od poprawy kondycji i sprawności, ponieważ praca, którą wykonuję jako ratownik, wymaga krzepy. Musimy być gotowi do trudnej i wyczerpującej roboty. Żeby nie wypaść z obiegu, dobrym rozwiązaniem jest sport. Wybrałem K-1. Jest to formuła pośrednia pomiędzy kick-boxingiem a muay thai. Zawodnicy mogą używać wszystkich technik bokserskich i nożnych, oprócz uderzeń łokciami, a klincz jest ograniczony do zadania w uchwycie tylko jednego kopnięcia kolanem bez naciągnięcia głowy. Później trafiłem do chorzowskiego Spartana. Pewnego dnia przyszedłem na trening trochę wcześniej. Podejrzałem, jak ćwiczą zapaśnicy. Wpadły mi w oko obalenia i tak przeszedłem do zapasów – opowiada o początkach swojej przygody ze sportami walki Jacek Anc.
W kolejnych miesiącach nie ustawał w poszukiwaniu najlepszej dla siebie dyscypliny. I tak spotkał Macieja Poloka. To prawdziwa legenda brazylijskiego jiu-jitsu w naszym kraju. Jest mistrzem świata, mistrzem Europy i wielokrotnym mistrzem Polski w tej dyscyplinie.
– Postanowiłem pójść do niego na trening. Fascynował mnie techniką kończenia. Zastanawiałem się, jakim sposobem zawodnik ważący 77 kg może pokonać gościa ważącego ponad 99 kg. On to potrafił. Uznałem, że warto się u niego uczyć. Po kilku miesiącach pojechałem na pierwsze zawody, bo trener wpajał nam, że najlepszą formą sprawdzianu jest start. BJJ dało mi pokorę. Nauczyło przegrywać i wyciągać wnioski – wspomina Jacek Anc.
Od tej pory ratownik z Halemby trenuje pod okiem szkoleniowców, ale program przygotowań do każdej imprezy ustala sam.
– Wiadomo, praca jest najważniejsza, ze sportu rodziny nie utrzymam. Jeśli zbliżają się ważne zawody, trenuję sześć razy w tygodniu po dwie godziny. Nie wszystkie treningi odbywają się w klubie. Pewne elementy można ćwiczyć nawet w domu – opisuje.
W 2022 r. wywalczył srebrny medal na Mistrzostwach Europy ADCC (Abu Dhabi Combat Club) Master 35+. Sukces zmobilizował go do dalszych treningów. W ub.r. ratownik z Halemby zdecydował się na start w Mistrzostwach Świata w Rzymie. To był – jak wspomina – olbrzymi turniej, do udziału w którym zgłosiło się ok. 3 tys. zawodników z całego świata. Startował w kategorii „purpurowe pasy Masters 3, No-Gi -91 kg”. W jednej grupie znalazł się wraz z pięcioma rywalami. Zdobył trzecie miejsce.
– Start w Rzymie był dla mnie ogromnym przeżyciem. Nigdy jeszcze nie brałem udziału w zawodach zagranicznych tak wysokiej rangi. Do stolicy Włoch zabrałem z sobą małżonkę Patrycję i syna Aleksandra, który trenuje piłkę nożną. Między startami podziwialiśmy uroki Rzymu. Stolica Włoch zrobiła na nas ogromne wrażenie. Koloseum, zabytki kultury, no i wreszcie ludzie, bardzo sympatyczni. A sama impreza zorganizowana została na wysokim poziomie. Dlatego zbieram siły do kolejnych występów. Przede mną wyjazdy do Dubaju w Emiratach Arabskich na Mistrzostwa Świata federacji AJP. To już niebawem, a w grudniu wybiorę się do Stanów Zjednoczonych, konkretnie do Las Vegas. Tam rozgrywane będą Mistrzostwa Świata federacji IBJJF. 25 maja natomiast będę walczył w Warszawie w ramach Mistrzostw Świata, ale federacji ADCC – wylicza.
Warto zatem wiedzieć, że brazylijskie jiu-jitsu jest sztuką walki wywodzącą się z judo i zapasów, wzbogaconą o techniki umożliwiające powalenie przeciwnika na ziemię i uzyskanie nad nim całkowitej kontroli. Chodzi o zablokowanie jego ruchów poprzez dźwignie, duszenia i chwyty unieruchamiające. W walkach w tzw. Gi istnieje dużo więcej możliwości chwytania, właśnie dzięki ubiorowi, który można wykorzystać do wykonania określonych technik. Nie jest zabronione łapanie za kimono, a chwyty te pozwalają na większą kontrolę przeciwnika i samej walki. W No-Gi należy skupić się na chwytach dotyczących ciała. Nie ma możliwości łapania za strój i wykorzystywania go do wykonywania określonych technik, by osiągnąć przewagę nad przeciwnikiem. Sprawia to, że dużo trudniej jest go kontrolować. Dlatego No-Gi koncentruje się na przejęciu kontroli nad rywalem poprzez zadawanie mu kontrolowanego bólu bądź bezpiecznego przyduszania. Taktyka polega na sprowadzeniu przeciwnika do parteru, unieruchomieniu go i wykonaniu techniki kończącej walkę.
Jedni zawodnicy są w Gi, czyli w kimonach, inni w koszulkach i spodenkach, a jeszcze inni w górach od kimon i spodenkach.
W ramach dyscypliny działają też federacje. Abu Dhabi Combat Club (ADCC) jest największą na świecie. Ta formuła walki zakłada, że mogą rywalizować ze sobą przedstawiciele różnych sportów walki opartych na chwytach.
Z kolei International Brazilian Jiu-Jitsu Federation (IBJJF) jest największą organizacją na świecie promującą brazylijskie jiu-jitsu z siedzibą w Rio de Janeiro. Korzysta z zasad i regulacji przyjętych przez Brazylijską Federację Jiu-Jitsu. Są one dość skomplikowane i często sami zawodnicy nie do końca je znają. W zasadach ADCC jest mniej miejsca na subiektywną ocenę sędziów. Natomiast federacja AJP docenia zawodników dążących do poddania poprzez punktowanie próby poddań. Walki są krótkie i bardzo dynamiczne.
Tak jak w wielu sportach walki, o stażu i doświadczeniu poszczególnych zawodników świadczą pasy, które noszą. Biały jest pasem odkrywania i przeżycia, niebieski pasem eksperymentów. Purpurowy to pas rozwoju, a brązowy wyrafinowania. Czarny pas mistrzowski świadczy o posiadaniu głębokiej wiedzy na temat podstawowych technik BJJ oraz ich zaawansowanych odmian i umiejętności zaprezentowania tej wiedzy w praktyce.
Jacek Anc może pochwalić się pasem purpurowym z czterema belkami.
– To oznacza, że kolejnym pasem, na który czekam, będzie brązowy – tłumaczy.
Wokół brazylijskiego jiu-jitsu narosło wiele opowieści, m.in. o tym, że nie jest to sport dla każdego. Mistrz z Halemby stanowczo temu zaprzecza.
– Ja zaczynałem grubo po trzydziestce i jestem przekonany, że jiu-jitsu może uprawiać każdy, choć na pewno ze względu na wiek z różną intensywnością. Jeśli ktoś mnie pyta o radę, zawsze odpowiadam: szanuj swoje ciało i koryguj je, a zamiast marudzić, że to już nie to samo, co kiedyś, dziel się doświadczeniem z młodszymi i ciesz się chwilami spędzonymi na macie. No i pamiętaj, że bez względu na wiek i kolor paska, ty też wciąż jeszcze się uczysz.
– Pamiętajmy, że w jiu-jitsu ciosów się nie zadaje. Są jedynie dźwignie. Jeśli walczymy z kulturą, nic złego nikomu stać się nie może. Owszem, w sportowej rywalizacji zdarzają się naderwania czy skręcenia, ale pytam: w którym sporcie ich nie ma? Pokora, rozwój, sprawność fizyczna, cierpliwość, ciężka praca i można do czegoś dojść – zapewnia miłośnik sportów walki z Halemby.
Dziękuje też rodzinie za wsparcie, Polskiej Grupie Górniczej i NSZZ „Solidarność” za pomoc finansową, trenerom za naukę, braci ratowniczej za wyrozumiałość w pracy, a kolegom z maty za pomoc w treningach.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Gratulacje z Centrali fajnie ze są w naszej formie takie osoby z pasją i nie chodzi tylko o bjj tylko ogólnie ;)