Czy na terenie Kopalni Węgla Kamiennego Wacław w Ludwikowicach Kłodzkich podczas drugiej wojny światowej hitlerowcy prowadzili doświadczenia z latającymi spodkami startującymi pionowo do góry? Odpowiedź jest jednoznaczna i brzmi: nie. Mimo tego ta niemająca jakiegokolwiek pokrycia w faktach legenda do dzisiaj jest powielana w licznych publikacjach.
Ludwikowice Kłodzkie to wieś w Górach Sowich przy linii kolejowej Wałbrzych - Kłodzko. Tamtejsza kopalnia Wacław, nosząca za czasów niemieckich nazwę Wenceslaus, była jedną z najbardziej niebezpiecznych kopalń pod względem zagrożenia gazowego. Smutnym tego świadectwem była katastrofa z lipca 1930 r., w wyniku której śmierć poniosło 151 górników. Po katastrofie kopalnię zamknięto. Próby wznowienia wydobycia były krótkotrwałe i kończyły się kolejnymi zamknięciami w 1939 r. i w 1959 r.
Ludwikowicka kopalnia funkcjonalnie połączona była z położoną tuż obok niej elektrownią węglową. Ta zaś używała chłodni kominowych. Jedna z nich, powstała prawdopodobnie w latach 1939-1940 i określana jako chłodnia nr 4, owiana została w niezasłużony sposób legendą o latających spodkach, określanych potocznie jako hitlerowskie ufo. Pozostałością tamtej chłodni jest zachowana do dzisiaj żelbetowa konstrukcja stanowiąca podstawę chłodni. Potocznie nazywana jest Muchołapką.
Domniemana Muchołapka wzniesiona została u podnóża góry Włodyka na tarasie ziemnym, usypanym przypuszczalnie z wykorzystaniem skały płonnej z kopalni Wacław. W trakcie wojny na terenie kopalnianym usytuowana została wytwórnia Dynamit AG.
Po drugiej wojnie światowej miejsce to zmieniało przeznaczenie. Odkąd teren ten znalazł się w użytkowaniu prywatnego podmiotu - Stowarzyszenia Riese, które utworzyło tu płatną atrakcję turystyczną pod nazwą Muzeum Molke, żelbetowa konstrukcja zwana Muchołapką zyskała nowe życie.
W archiwum stron internetowych znaleźć można archiwalną wersję nieistniejącej już strony www.muzeummolke.pl, na której gospodarze tego miejsca tak opisywali jego rzekomą historię z czasów drugiej wojny światowej: „Na bazie kopalni „Wacław”, tajnej fabryki amunicji i jednej z najnowocześniejszych w tamtym okresie elektrowni, rozpoczęto najbardziej poufne badania nad dzwonem die Glocke oraz innymi tego typu projektami Wunderwaffe. W tym okresie wybudowano również poligon dla pojazdów pionowego startu zwany popularnie Muchołapką”.
Jednak to nie Stowarzyszenie Riese wymyśliło tę ahistoryczną legendę, określaną przez historyków mianem mistyfikacji. Jako pierwszy rozpropagował ją Igor Witkowski, autor wielu książek. Jego twórczość uznawana jest przez badaczy tematu jako zawierająca fantazje i zmyślenia. W wydanej pod koniec XX w. książce zatytułowanej „Supertajne bronie Hitlera - cz. 3” napisał o żelbetowej podstawie chłodni ludwikowickiej w taki sposób: „Była to tak zwana muchołapka, konstrukcja służąca do badania obiektów startujących i lądujących pionowo”. Nie miała też, jak pisał Witkowski, nic wspólnego z fabryką prochu ani z normalnym funkcjonowaniem kopalni.
Z rewelacjami Igora Witkowskiego na temat rzekomej Muchołapki rozprawili się badacze drugowojennych dziejów Gór Sowich, w tym Romuald Owczarek z Wałbrzycha i Bartosz Rdułtowski z Krakowa. Historię niedokończonej chłodni kominowej nr 4 dogłębnie zbadał Paweł Jeżewski. Wykazał on, że w protokołach z przesłuchań byłych pracowników fabryki Dynamit AG Ludwigsdorf a także w innych źródłach zawierających relacje byłych pracowników tejże fabryki, próżno szukać jakichkolwiek wzmianek o rzekomych testach spodków kosmicznych na tym terenie. Jeżewski przypomniał też, że po drugiej wojnie światowej z wnętrza rzekomej Muchołapki wystawała duża liczba żelbetowych prostopadłościennych słupów. Miały one służyć podtrzymywaniu konstrukcji chłodni. Słupy te usunięto po wojnie, gdy w czynie społecznym próbowano Muchołapkę przekształcić w... basen kąpielowy dla mieszkańców.
Zwolennicy bajki o hitlerowskim ufo na terenie kopalni Wacław zapominają, że tak zwana Muchołapka nie jest i nie była jedyną tego rodzaju konstrukcją. Żelbetowe podstawy pod chłodnie kominowe do dzisiaj spotkać można w innych miejscach Polski, np. w Chorzowie czy Łodzi. Tamte obiekty jakoś nie budziły emocji ani nie rozbudzały fantazji współczesnych pisarzy.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.