Nasi południowi sąsiedzi planują rozstanie z węglem kamiennym z końcem 2025 r. Ale jak zapewnia w rozmowie z portalem netTG.pl Gospodarka - Ludzie Roman Sikora, prezes zarządu i dyrektor generalny czeskiej spółki OKD, marka firmy z rynku prędko nie zniknie.
- Czy sądzi pan, że europejska gospodarka jest gotowa na całkowite odejście od paliw kopalnych?
- Globalne odejście od węgla ma swoich zwolenników i przeciwników, ale ma również swoją logikę. Na chwilę obecną nie ma jednak szybkiego rozwiązania sytuacji energetycznej za pomocą substytutu, który w ciągu kilku lat w niezawodny sposób mógłby zastąpić węgiel. Dlatego logicznie rzecz biorąc, kontynuujemy wydobycie do czasu całkowitego ustabilizowania się sytuacji energetycznej lub do momentu zbudowania wystarczających źródeł zielonej energii i energii nuklearnej.
- Zielony Ład jest krytykowany przez wielu polityków. Gdyby się dostosować do tych planów, spółka OKD powinna już nie istnieć.
- Faktycznie wydobycie z ostatniej czynnej kopalni ČSM pierwotnie miało zakończyć się 31 grudnia 2022 r. Jednak w zeszłym roku, w odpowiedzi na sytuację energetyczną w Czechach, zapadła decyzja, że będzie ono kontynuowane do końca 2025 r. Wojna w Ukrainie zmieniła spojrzenie na węgiel i sposób myślenia szefów przedsiębiorstw energetycznych. Nawet dawni przeciwnicy węgla uważają go za istotne paliwo, zapewniające bezpieczeństwo dostaw energii elektrycznej i ciepła, przynajmniej tymczasowo. Embargo na rosyjski węgiel w Europie zmieniło także sytuację na rynku węgla koksującego wykorzystywanego przez huty. Wreszcie ceny węgla, które utrzymują się na dobrym poziomie. Prawda jest taka, że na decyzje polityczne dotyczące ograniczenia lub kontynuacji wydobycia węgla zawsze wpływała bezpośrednia sytuacja w energetyce, i to się nie zmienia.
- A co w sytuacji, gdy ceny węgla gwałtownie wzrosną? Czeska gospodarka będzie jeszcze przez jakiś czas potrzebowała węgla, ale nie będzie to już czeski węgiel. Nie denerwuje pana ta sytuacja? Może zapadnie wtedy kolejna decyzja o kontynuowaniu wydobycia?
- Trudno mi wyobrazić sobie taką sytuację, chociażby ze względu na to, że po 2025 r. nie wystarczyłoby nam ludzi do kontynuowania wydobycia. Ze względu na zapowiadany koniec działalności górniczej w Czechach szkoły od lat nie kształcą już na kierunkach górniczych. Dlatego nie możemy liczyć na nowe kadry. Na rynku pracy dostępni są jedynie pracownicy z doświadczeniem górniczym, którzy obecnie pobierają emeryturę lub w przeszłości odeszli, przekwalifikowali się i postanowili ponownie wrócić do pracy w kopalni. Jedyną dostępną opcją pozostają więc górnicy z Polski, gdzie wydobycie jest, jak wiem, planowane co najmniej do 2049 r.
- Jak duże są braki kadrowe?
- Zatrudniamy obecnie ok. 3300 pracowników i te zasoby wystarczą nam do końca 2025 r. Ale pamiętajmy, że czekają nas odejścia pracowników na emerytury i trzeba będzie znaleźć na ich miejsca nowych. Naszym celem są osoby z doświadczeniem w pracy pod ziemią, ponieważ przeszkolenie pracowników bez tego doświadczenia zajęłoby nam około roku. Poszukujemy górników na wydobycie, do przodków i do szeregu innych prac. Do końca br. chcielibyśmy zatrudnić jeszcze ok. 100. Mamy już przyjętych ponad 80 górników z Polski, których zatrudniamy bezpośrednio. Ok. 500 kolejnych pracuje dla nas poprzez firmy zewnętrzne. Właśnie z powodów kadrowych uważam, że 2025 r. oznaczać będzie definitywny koniec wydobycia węgla kamiennego w Czechach.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.