Koledzy żartują, że pracuje na „kneflu”. Tomasz Hankus jest kombajnistą w kopalni Staszic Ruch Wujek. Nie do końca zgadza się z taką opinią.
– Moja praca nie polega tylko na wciskaniu „knefla” – mówi. – Wymaga dużego fizycznego wysiłku. Nosimy przecież filarówki – sześciometrowe pale drzewne, którymi zabezpieczamy strop. Gdy zakończona jest rozcinka, to ze ściany przenosimy wszystkie maszyny – kombajn, przenośniki, sekcje. Trzeba mieć niezłą krzepę. Sprawność fizyczna przydaje się mu w urzeczywistnianiu pasji, a są nimi długodystansowe biegi z przeszkodami.
Zarażony bieganiem
– Brat z przyjacielem mnie zarazili tym bieganiem. Wcześniej byłem imprezowym chłopakiem, co weekend balowałem. Pierwszy długi dystans pokonałem sześć lat temu w Warszawie. I tak mnie to wciągnęło, że były kolejne. I końca nie widać. Trenuję, jak tylko mam okazję – opowiada Hankus.
Praca w kopalni pomaga mu budować wydolność – wilgotność i wysoka temperatura powietrza pod ziemią są zupełnie inne niż na powierzchni. Nosi też ciężary, ale – jak mówi – jest to zupełnie inna sprawa, która nie zastąpi treningów na siłowni.
– Wydolność nie raz pozwoliła mi przetrwać ciężki bieg w trudnych warunkach, jak np. w Marrakeszu – wspomina. – Mimo że to był mój pierwszy maraton, miałem większą przewagę nad moimi znajomymi, właśnie przez tę zróżnicowaną, trudną aurę, która panuje na dole kopalni.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Tak ty się najwięcej z tym pilotem w tej ścianie narobisz ,trza mieć krzepa żeby ten pilot utrzymać ! Bajek se doma babie te głupoty !!
No jak kombajn przenosi,to chyba wygro tego ninje.