O ile wałbrzyskie węglowe biedaszyby są problemem lokalnym, to peruwiańskie miedziowe, stanowią poważny problem dla największych koncernów wydobywczych. Jest to istotny problem dla drugiego producenta tego metalu na świecie, który stara się utrzymać tą pozycję po przez wydawanie licencji zagranicznym inwestorom. Na tym tle narasta konflikt zarówno prawny, jak i społeczny.
Obszerną relację z jego przebiegu zamieszcza The Japan Times, ponieważ japoński kapitał poszukuje na świecie dostawców miedzi dla swojego przemysłu (In Peru's hills, an artisanal miner boom frustrates Big Copper's plans – 2 grudnia 2022).
Są dwie zasadnicze różnice w stosunku do wałbrzyskich biedaszybów. Pierwsza, że tego rodzaju eksploatacja górnicza, posiada nomenklaturę rzemieślniczego wydobycia i jest legalna za odpowiednim na to pozwoleniem władz. Druga dotyczy warunków eksploatacji, które polegają na kruszeniu skał miedzionośnych na powierzchni, występują one na wzniesieniach, wzgórzach i i ich zboczach. W odsłoniętych skałach wiercone są otwory strzałowe i zakładane ładunki wybuchowe. Po ich odpaleniu, zespół młodych ludzi, kruszy kilofami większe odłamy skalne i wywozi je na składowisko, skąd urobek ten łopatami załadowuje się na samochody ciężarowe i odwozi do pośredników.
Raport dotyczący tej sprawy stwierdza, że rzemieślnicy używali też ciężkich maszyn i koparek, a także narzędzi pneumatycznych. Przeciętne wydobycie jednego zespołu wynosi dwa samochody ciężarowe. Ocenia się, że całość tej rzemieślniczej eksploatacji wynosi około 2000 t dziennie. Zarobek jednego rzemieślniczego górnika to ok. 20 dolarów dziennie.
Wydano dotąd 80 tysięcy tego rodzaju pozwoleń, na eksploatację złóż miedzi w peruwiańskich Andach. Lewicowa administracja Peru popiera rzemieślniczą eksploatacje rud miedzi twierdząc, że jest ono „tak samo ważne” jak wielkie wydobycie. Problem ten ma też swój wymiar społeczny. Obok rzemieślniczych pól eksploatacyjnych wznosi się dziesiątki domów z drewna i niebieskiej plandeki.
W peruwiańskich Andach wielu ludzi uważa, że miedź pod ziemią jest słusznie wydobywana przez miejscową ludność, gdyż wydobycie sięga tu czasów Inków i innych kultur, które istniały przed kolonizacją Hiszpanii. Drobni górnicy miedzi rzucają teraz wyzwanie Big Copper o kontrolę terytorialną bogatych złóż czerwonego metalu. Rzemieślnicze wydobycie miedzi generuje bardzo potrzebne dochody zubożałym Andyjskim Peruwiańczykom, nawet jeśli prowadzi ich do konfliktów z głównymi firmami, co jest rzadkim i wcześniej nie zgłaszanym trendem u drugiego na świecie producenta miedzi.
Konflikt prawny polega na tym, że rejony w których istnieje to rzemieślnicze górnictwo, zostały sprzedane wielkim koncernom górniczym. Przykładem tego jest konflikt Tapairihua w peruwiańskich Andach, gdzie złoże znajduje się na terenie planowanej przez Southern Copper kopalni Los Chancas o wartości 2,6 mld dol. Ma być ona jedną z największych na świecie kopalni miedzi, posiada również pozwolenie na kopanie na tym samym obszarze.
Firma Southern Copper, należąca do Grupo Mexico, zamierza rozpocząć tu produkcję w 2027 r., po dziesięcioleciach badań. Planowana kopalnia ma kluczowe znaczenie dla celu firmy, jakim jest produkcja 1,8 mln t miedzi rocznie do 2030 r. Domaga się ona usunięcia rzemieślniczego górnictwa z tego terenu.
Istota sporu polega na tym, że Southern Copper posiada licencję na odkrywkową eksploatację, czyli poniżej powierzchni terenu. Natomiast rzemieślniczy górnicy mają zezwolenie na wydobycie na powierzchni terenu. Zatem firma Southern Cooper musi dodatkowo wykupić powierzchnię terenu.
Firma ta zwróciła się do rządu o cofnięcie wszystkich zezwoleń na wydobycie rzemieślnicze na jej koncesji. Około połowa została już odwołana, wywołując niechęć wśród rzemieślniczych górników.
- Będziemy się bronić. W końcu jesteśmy w domu, a z domu nie ma dokąd pójść – powiedział Retamozo, inżynier górnictwa i prezes Tapairihua Mining Association.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.