Siedemdziesiąt pięć lat temu, 16 grudnia 1947 r. wydane zostało zarządzenie Centralnego Zarządu Przemysłu Hutniczego, na mocy którego powołano Przedsiębiorstwo Państwowe Kopalnie Kowarskie. Pod tą niewiele mówiącą nazwą ukryto państwowy koncern, który rozpoczął poszukiwania i wydobycie rudy uranu, kierowanej w całości na eksport do Związku Radzieckiego.
Uran był w tamtych czasach polskiej gospodarce kompletnie nieprzydatny. Ta potrzebowała węgla do produkcji stali, do parowozów czy elektrociepłowni. Związek Radziecki poszukiwał uranu, niezbędnego mu przy produkcji bomby atomowej „do celów pokojowych”. Radziecki program prac nad bombą atomową był wyraźnie opóźniony w stosunku do amerykańskiego.
Wtedy, ledwie dwa i pół roku po zakończeniu drugiej wojny światowej, nie wiedziano, że zasoby rud uranu w Polsce są o wiele mniejsze niż w republikach radzieckich czy innych państwach satelickich wobec ZSRR. Nie szczędzono więc sił i środków. Kopalnie w Kowarach, wydobywające wcześniej fluoryt czy rudę żelaza, przestawione zostały na wydobycie uranu. Postarano się jak tylko się da o utajnienie prowadzonych prac.
Ten aspekt górnictwa uranowego nabrał po latach posmaku sensacji, więc warto przypomnieć, jak było w istocie. To prawda, że na drogach wjazdowych do Kowar były szlabany i punkty kontrolne. Ale identyczne posterunki, tyle że prowadzone przez Wojska Ochrony Pogranicza, w tamtych czasach znajdowały się także w innych miejscowościach strefy nadgranicznej, np. w Złotym Stoku czy Piechowicach. Ba, nawet w prasie z tamtych lat znaleźć można artykuły i notatki dotyczące kopalni w Kowarach, jakie jeszcze w 1948 r. czy 1949 r. publikowały katowicki Dziennik Zachodni Wieczór czy Jeleniogórskie Słowo Polskie. Reportaże z kopalni uranu w latach 1957-1958 wydrukowały miesięcznik Polska czy dziennik Trybuna Ludu.
Między bajki można włożyć opowieści, jakoby głównym utrapieniem górników uranowych była choroba popromienna. Górnicy tracili zdrowie z powodu pylicy, gdyż wiercenia i odstrzały początkowo odbywały się metodą na sucho, bez spryskiwania. Wszystkim zależało na czasie i na zarobku. Mniejsza była też świadomość higieny, skoro górnicy nie wahali się pić wodę spływającą wyrobiskami.
Złoża uranu w polskiej części Sudetów zostały w ciągu kilkunastu lat wyeksploatowane. Dziś można tylko wzdychać, że skorzystał z nich kto inny, a do planowanej polskiej elektrowni jądrowej trzeba będzie paliwo kupować za granicą.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.