To dzięki Arturowi Bogdańskiemu, pracownikowi oddziału Mysłowice-Wesoła I kopalniane wagoniki nabierają kolorów i ozdabiają przestrzeń miasta.
Niejedno w życiu zmalował – tak można spokojnie powiedzieć o Arturze Bogdańskim, pracowniku oddziału Mysłowice-Wesoła I, należącego do Spółki Restrukturyzacji Kopalń. To on odpowiada za ciekawie ozdobione wagoniki, które znajdują się w katowickich Murckach i w Kostuchnie. Zanim jego polem działania stały się ich burty, wcześniej przez lata swój talent rozwijał na murach za pomocą sprayu. Jak sam przyznaje, malowanie jest dla niego całym życiem i nie ma nic lepszego niż zapach farby. Ma też jedno szczególne artystyczne marzenie, które jest związane z jego ukochanymi Murckami.
– Do kopalni trafiłem przypadkiem, choć w rodzinie mam górnicze tradycje. Tata pracował na Bożych Darach, a dziadek w kopalni Książę Maria. Pracuję w SRK od 2018 r. i cieszę się, że tu jestem. Wcześniej zajmowałem się serwisem i obsługą sygnalizacji świetlnej – opowiada Artur Bogdański, który, jak przyznaje, w kwestiach plastycznych jest zupełnym samoukiem. Jak wyjaśnia, ta pasja zaczęła się jeszcze w szkole podstawowej.
– Zafascynowała mnie modelina i plastelina. To były takie pierwsze próby. W szkole podstawowej wykonałem z plasteliny długą na 50 cm makietę przedstawiającą piłkarzy Borussii Dortmund. To było w sumie jakieś 20 figurek. Ta praca okazała się najlepsza w ogólnopolskim konkursie. To był pierwszy mój sukces – wspomina 36-latek.
Kilkaset prac na koncie
Po plastelinie nadszedł czas na malowanie. To ono okazało się największą pasją mieszkańca Murcek.
– Pod koniec lat 90. pochłonęło mnie graffiti. Zaczynałem w czasach, kiedy goniono za taki przejaw aktywności artystycznej i nie wszystko, co się malowało, było „na legalu”. Ludzie jednak zmieniali swoją opinię i jakoś zaczęli to akceptować. Zdali sobie sprawę, że lepszy jest jakiś finezyjny malunek niż napis mówiący, że dany klub to… Może nie będę tego kończyć. Sam mogę teraz przyznać, że tworzę obecnie na zamówienie i wszystko to jest oficjalne, włącznie z pozwoleniami. Patrząc na same Katowice, widać jak pozytywnie są postrzegane różnego rodzaju murale. To mnie bardzo cieszy, że tego rodzaju sztuka jest dostrzegana – mówi Bogdański, który przyznaje, że z czasem jego poglądy mocno ewoluowały.
– Uważam, że graffiti musi po prostu pasować do otoczenia. Nie wszędzie taki rodzaj twórczości będzie się dobrze komponować z otoczeniem. To trzeba brać pod uwagę. Ktoś może powiedzieć, że to jest tylko farba. Dla mnie to jest jednak aż farba. Można nią stworzyć coś ciekawego i przyciągającego uwagę, albo pobrudzić ścianę jakimś prostackim napisem. To robi różnicę. Na szczęście każdy bohomaz można zamienić na coś miłego dla oka – stwierdza i dodaje, że przez te wszystkie lata spod jego ręki wyszło kilkaset prac.
Graffiti sprawiło, że mieszkaniec Murcek mógł się artystycznie spełnić. Brał udział w coraz większej liczbie oficjalnych imprez, gdzie udawało mu się zdobywać nagrody. Współpracował także z kibicami i tworzył na ich zlecenie grafiki dotyczące śląskich klubów.
Sztuka na wagonikach
– Malowałem tego typu rzeczy przez trzy lata. Niektóre z moich prac trafiły do albumu poświęconego kibicowskiemu graffiti. Wygrałem też konkursy na tego typu prace. Uważam, że taka twórczość także w trochę inny sposób pozwoliła spojrzeć na środowisko kibiców – mówi.
Farba w sprayu to ulubiony środek wyrazu Artura Bogdańskiego, ale zaczął także korzystać z pędzli. To przy ich pomocy ozdobił kopalniane wagoniki, które znajdują się w katowickich Murckach i Kostuchnie.
– Angażowałem się w różne lokalne działania i ludzie ogółem wiedzieli, że coś potrafię. W 2018 r. zaproponowano mi ozdobienie wagonika, który SRK przekazała szpitalowi w Murckach. Chodziło o podkreślenie 100-lecia tej placówki. Znalazły się tam herb Katowic, herb Murcek i daty. To był pierwszy wagonik. To była jesień i pogoda nie sprzyjała. Farba nie chciała schnąć. Gdyby był to spray, to byłaby inna bajka – wspomina z uśmiechem.
Potem na 36-latka czekały kolejne wagoniki. W sumie na Murckach ozdobił ich pięć. Ostatni, który został niedawno skończony, stoi natomiast przy kościele w Kostuchnie.
– Po pracy przychodziłem sobie tam i spokojnie pracowałem nad tym projektem. To zupełnie inny rodzaj malowania niż sprayem, i to jeszcze nielegalnie. Wtedy jest ta adrenalina, a tu zupełnie na pełnym luzie, w swoim tempie – ocenia.
Jak zdradza, malowanie wagonika wymaga określonych kroków. Zaczyna się od nałożenia podkładu antykorozyjnego. Potem trzeba wyznaczyć poziomy i nanieść szkic. Potem można już malować. Praca nad wagonikiem, przy dobrych warunkach pogodowych, trwa około siedmiu dni.
– Głównie polegam na swojej pamięci fotograficznej. Szyby z Bożych Darów pamiętam w każdym szczególe, więc na ostatnim wagoniku bez problemu udało mi się je namalować – mówi katowiczanin.
Artur Bogdański poza tym, że jest artystą, jest także lokalnym patriotą.
– Mało ludzi pamięta, że to u nas działała najstarsza kopalnia węgla kamiennego w Europie. O tym trzeba mówić, bo to jest moim zdaniem coś wyjątkowego. Młodzi muszą wiedzieć, skąd pochodzą, nie mogą o tym zapominać – stwierdza. Przyznaje, że z tym też jest związane jego wielkie marzenie.
– Chciałbym stworzyć mural, który przedstawiałby historię Murcek. Chciałbym pokazać, jak człowiek się „umurckał”, czyli ubrudził tym węglem, który można było znaleźć tu, tuż przy powierzchni ziemi. Chcę, żeby młodzi znali korzenie tej części miasta. W ten sposób można im ją przybliżyć – przyznaje.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Kolejny artykuł o artyście no i kolejny raz tylko jedno zdjęcie... Czy nie można prosić np. opisanego wyżej Pana Artura o podesłane na e-mail kilku-kilkunastu zdjęć swoich dzieł?