Kryzys energetyczny nie mógł do Europy przyjść w gorszym momencie. To nie tylko ograniczenie rosyjskich dostaw gazu spowodowanego wojną w Ukrainie spowodowało, że na starym kontynencie brakuje gazu.
Sytuacja zaczęła już źle wglądać w 2012 roku, kiedy stosunkowo słabe lecz bardzo liczne trzęsienia ziemi na gigantycznym złożu gazu Groningen, zaczęły dewastować holenderskie domy. Najnowsze wydarzenia związane z naciskami na wznowienie eksploatacji z tego złoża przedstawia amerykańska agencja Bloomberg.
Okazuje się, że skala zniszczeń wywołanych tymi trzęsieniami jest gigantyczna. Według Groningen Mining Damage Institute z około 327 tys. domów w regionie co najmniej 127 tys. zgłosiło jakieś uszkodzenia. Od 2012 roku na tym obszarze zburzono ponad 3300 budynków, ponieważ trzęsienia ziemi sprawiły, że stały się one niebezpieczne.
Groningen zarejestrowało swoje pierwsze małe wstrząsy w 1986 roku. Od tego czasu było ich setki. Chociaż większość z nich jest niewykrywalna z wyjątkiem instrumentów, trzęsienie ziemi o sile 3,6 nawiedziło prowincję w 2012 roku, powodując tysiące roszczeń z tytułu szkód majątkowych.
Począwszy od 2014 r. holenderski rząd nakładał coraz bardziej rygorystyczne limity eksploatacji tego złoża, a wydobycie spadło z 54 miliardów metrów sześciennych w 2013 r. do spodziewanych 4,5 miliarda metrów sześciennych w tym roku.
Za wstrzymaniem dalszej eksploatacji gazu z tego złoża opowiada się prawie cała Holandia, a ruch społeczny w tej sprawie jest bardzo aktywny. Tym bardziej, że uszkodzenia wywołane tymi wstrząsami są rekompensowane symbolicznymi sumami. Protestujący przeciwko temu właściciele domów są sądzeni i skazywani za utrudnianie pracy urzędnikom państwowym.
Przy tej okazji podnoszony jest finansowy aspekt eksploatacji tego złoża. Skorygowane o inflację dochody przyniosły łączny zysk w wysokości 428 miliardów euro (422 miliardy dolarów), z czego państwo holenderskie otrzymało 363,7 miliarda euro w ciągu ostatnich 60 lat, czyli ok. 6 mld USD rocznie. Tymczasem odszkodowania za uszkodzone domy wypłacono w kwocie 1,2 mld USD.
Powszechny protest jest na tyle silny, że rząd musi się z nim liczyć. Dlatego według agencji Bloomberg europejskie naciski na zwiększenie eksploatacji z tego złoża, spotykają się z pozytywnym odbiorem, ale pod warunkiem wystąpienia katastrofy energetycznej, której na razie nie ma. Holenderski premier Mark Rutte nie wyklucza całkowicie wykorzystania Groningen do zwiększenia rezerw, ale „tylko w ekstremalnym przypadku, jeśli wszystko pójdzie nie tak”, i dodaje, że nie jest to teraz potrzebne.
Eksploatacja tego złoża ma swoją historię, która też jest wykorzystywana do zwiększenia wydobycia gazu. Groningen od 1963 r., był ostoją dostaw gazu do Europy Zachodniej z zasobami ok. 2,9 biliona merów sześciennych gazu. Nawet po półwieczu eksploatacji w rezerwie jest nadal około 450 miliardów metrów sześciennych do pozyskania – o wartości około 1 biliona dolarów. Co ważniejsze, nadal technicznie możliwe jest wydobycie około 50 miliardów metrów sześciennych rocznie.
Jednocześnie holenderski minister górnictwa Hans Vijlbrief powiedział, że kontynuowanie produkcji jest niebezpieczne, ale kraj nie może ignorować cierpienia w innych częściach Europy. Twierdzi on, że brak gazu „może zmusić nas do podjęcia tej decyzji”, dodając, że może to być problem bezpieczeństwa, jeśli szpitale, szkoły i domy nie będą odpowiednio ogrzewane.
Inni holenderscy urzędnicy odpowiadają na niemieckie naciski w tej sprawie, że jeśli Niemcy będą potrzebować więcej energii, bezpieczniejszą opcją byłoby dla nich dalsze przedłużenie żywotności ich elektrowni jądrowych.
Determinacja i nieprzejednanie po obu stronach tego złoża gazu stale narasta. Na zakończenie Bloomberg zwraca uwagę, że debata ta osłabia pozycję rządu, co może być przyczyną jego upadku.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.