Jest to swego rodzaju paradoks, że uran jest powszechnie występującym minerałem na całym świecie i nie brakuje go również w Polsce. Jednak polityka jego pozyskiwania powoduje, że jest on trudno dostępny, a jego ceny raz stają się deficytowe dla jego wydobycia, a innym razem osiągają astronomiczne ceny z powodu braku inwestycji i zamykania deficytowych poprzednio kopalń.
Zaburzenia na tym rynku wynikają również z przekonania, że energetyka jądrowa wybawi jej użytkowników z nękającego świat kryzysu energetycznego. Przykładem podobnej niezależności energetycznej opartej na elektrowniach jądrowych miała być Francja i Stany Zjednoczone, które posiadają najwięcej tego typu elektrowni na świecie.
Katastrofa w 2011 r. w Fukushimie zahamowała jej rozwój, a ceny uranu, jako jądrowego paliwa spadły do najniższych pozycji 20 USD za funt. Teraz jednak, kiedy promowane odnawialne źródła energii zawodzą, a paliwa kopalne w wyniku wojny klimatycznej systematycznie nikną z rynku, świat zwraca się do niezawodnych elektrowni jądrowych.
Od strony ekologicznej mają być rozwiązaniem problemu emisji, której w tym przypadku w ogóle nie ma. Są co najwyżej odpady radioaktywne, ale z tym przy dobrej woli wdrożenia francuskiej technologii ich przetwarzania można sobie poradzić.
Nastąpił run na elektrownie jądrowe. Chiny planują budowę 150 nowych reaktorów w latach 2020-2035, a Japonia, podobnie jak Korea Południowa, dąży do zwiększenia mocy jądrowych. W Europie Wielka Brytania zobowiązała się do budowy jednej nowej elektrowni jądrowej każdego roku, podczas gdy Francja planuje zbudować 14 nowych reaktorów, a Unia Europejska zaproponowała zaliczenie elektrowni jądrowych do kategorii zielonej inwestycji.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.