Przez ostatnie dwa lata to on nadawał rytm w zasadzie każdej sferze naszego życia. Pojawił się w naszym kraju 4 marca. To wówczas mówiono o pacjencie zero. Wtedy jednak nikt sobie nie zdawał sprawy, jak bardzo skomplikuje naszą codzienność.
Do naszego słownika wkroczyły nowe słowa: koronawirus, COVID-19, SARS-CoV-2, pandemia, lockdown, saturacja czy wymaz. Konieczne stawało się wytworzenie nowych nawyków, takich jak: dezynfekcja, zachowanie dystansu i noszenie maseczki. Śledziliśmy informacje dotyczące nowych przypadków zachorowań i zgonów. Tak przez ostatnie dwa lata zmienił nasze życie wirus, który – jak wskazują naukowcy – przywędrował do nas z Chin.
Jako pierwszą osobę zakażoną wskazuje się sprzedawczynię z targu owoców morza Huanan w chińskim mieście Wuhan. Było to pod koniec 2019 r. Wirus w Polsce pojawił się ok. trzy miesiące później. Pacjentem zero – czyli pierwszą osobą, u której zdiagnozowano chorobę wirusową na konkretnym obszarze – w Polsce był 66-letni Mieczysław Opałka. Objawy, jakich wtedy doświadczył, to gorączka, kaszel, duszności, utrata węchu i smaku. O pierwszym przypadku poinformował 4 marca ówczesny minister zdrowia Łukasz Szumowski. Pacjent zero przyjechał z Niemiec autokarem. Wraz z nim podróżowało jeszcze 46 osób. U trzech z nich także wykryto koronawirusa.
Stan, który wciąż trwa
12 marca w Polsce doszło do pierwszego zgonu z powodu COVID-19. Zmarła 57-letnia mieszkanka Wielkopolski. W kraju mieliśmy już stan zagrożenia epidemicznego, który trwał od 14 do 20 marca. Potem ogłoszono już stan epidemii, który obowiązuje do teraz.
Zaczął się okres masowego testowania i weszliśmy w fazę lockdownu. Zamknięte szkoły, przedszkola, żłobki, ograniczenia w działalności gospodarczej, zakazy zgromadzeń. Ponadto od 24 marca do 11 kwietnia obowiązywało ograniczenie w przemieszczaniu się poza celami bytowymi, zdrowotnymi i zawodowymi. Z tego okresu też na pewno zapamiętamy tzw. godziny dla seniora. Ponadto towarzyszyły nam już maseczki i oczywiście środki do dezynfekcji.
Potem przyszło pewne poluzowanie obostrzeń, na które wirus czekał. COVID-19 uderzył w Górny Śląsk. Jak zauważono, nowe ogniska powstały w dużych zakładach pracy, m.in. w kopalniach. Ponadto na miejsca transmisji wytypowano duże wydarzenia towarzyskie, czyli np. komunie oraz wesela. 20 maja 2020 r. Śląsk stał się pierwszym regionem, w którym liczba potwierdzonych przypadków koronawirusa przekroczyła 6 tys. Wzrost zakażeń doprowadził do sytuacji bezprecedensowej. Podjęto decyzję o wstrzymaniu wydobycia w kopalniach na Górnym Śląsku. Jak wyjaśniał resort aktywów państwowych, celem było jak najszybsze wyeliminowanie ognisk koronawirusa w tej części kraju.
Mówiąc o sytuacji na Śląsku, nie można zapomnieć o fali hejtu, jaka się wylała na mieszkańców regionu i górników. Wtedy także pojawiła się akcja zainicjowana przez Fundację JSW „STOP HEJTOWI! Nie oczerniaj górnika!”. Była to odpowiedź na wpisy, które pojawiały się w sieci. „To ich wina”, „Zawsze mówiłem, że to brudasy”, „Gdyby nie Śląsk, byłoby super” – takie absurdalne komentarze można było przeczytać w sieci.
Po wakacjach nadeszła druga fala zachorowań. 17 października wprowadzono w kraju podział na strefy żółte i czerwone w zależności od liczby zakażeń. Niecały tydzień później, bo 23 października, cały kraj stał się strefą czerwoną. Wraz z tym pojawiły się kolejne obostrzenia. 30 października pojawiła się informacja, która zszokowała wszystkich – cmentarze zostały zamknięte tuż przed dniem Wszystkich Świętych i Zaduszkami.
Należy wspomnieć, że pandemia zupełnie przeorganizowała sposób prowadzenia zajęć szkolnych oraz świadczenia pracy. Lekcje online i praca zdalna to rzeczy, które dobrze poznaliśmy przez koronawirusa.
Nadzieja w strzykawce
Otuchy w tych trudnych dniach dodawały informacje o zaawansowanych pracach nad szczepionką. W Polsce pierwsze szczepienie odbyło się 27 grudnia 2020 r. o godz. 8.30 w Szpitalu MSWiA w Warszawie. Jako pierwsza preparat przyjęła naczelna pielęgniarka Alicja Jakubowska. Rok 2020 to także okres, kiedy zaczęły pojawiać się nowe warianty wirusa. Była to alfa (wariant brytyjski), beta (południowoafrykański), gamma (brazylijski) i delta (indyjski).
Rok 2021 przyniósł już akcje szczepień w całym kraju. Poszczególne grupy wiekowe otrzymywały za pośrednictwem systemu internetowego skierowania do punktów szczepień. Zaczęto oczywiście od seniorów, którzy byli najbardziej narażeni. Akcja szczepień była także prowadzona w zakładach pracy. Zaangażowały się w nią m.in. spółki węglowe, takie jak Polska Grupa Górnicza i JSW.
Wiosną 2021 r. w Polsce pojawił się wariant delta i to on został tym dominującym. Wywołał czwartą falę pandemii, która w Polsce zaczęła się po wakacjach 2021. Potem delta ustąpiła miejsca omikronowi, który towarzyszy nam do teraz. Jak wskazują eksperci, ma on aż 50 mutacji i przenosi się dużo szybciej niż jego poprzednicy. To on stoi za tzw. piątą falą.
Od 4 marca 2020 r. do dnia zamykania tego numeru TG, tj. 22 marca, koronawirusem zaraziły się 5 905 463 osoby – 114 355 z nich zmarło. Od 27 grudnia 2020 r. wykonano ponad 53 mln szczepień. W pełni zaszczepionych jest ponad 22 mln osób. Czy to wystarczy, abyśmy mówili o odporności zbiorowej? Raczej nie. Eksperci wskazują, że niestety czeka nas kolejny wzrost zachorowań, czyli fala numer sześć. Tak przewiduje m.in. ekspert Naczelnej Rady Lekarskiej ds. walki z COVID-19 dr Paweł Grzesiowski. To może dziać się w chwili, gdy świat próbuje powstrzymać wojnę, która toczy się tuż obok nas.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Z ty wirusem to będziemy żyć nawet i 700 tyś dni Ciekawe czy tyle samo dni będziemy żyć wojną na Ukrainie