W ubiegły piątek do Czech przypłynął pierwszy w historii statek załadowany węglem kamiennym z Australii. Ma pomóc regionowi ostrawskiemu, gdzie paradoksalnie brakuje węgla w związku ze spadkiem wydobycia. Armatorzy mówią o przełomowym kontrakcie. Węgiel był transportowany po Łabie. Wielu podkreśla fakt, że był to transport w przeciwnym kierunku niż dawniej.
Zdeněk Novák, operator dźwigu z Děčína, również zwraca uwagę na nietypowy kierunek transportu węgla.
- Po raz pierwszy rozładowuję tu węgiel ze statków na wagony – powiada w rozmowie z reporterem Czeskie Telewizji.
Czterdzieści lat temu po Łabie stale pływały statki pełne czeskiego węgla. Na przykład zaopatrywały elektrownię w Chvaleticach. Dużo szło na eksport.
Wydobycie w ostatniej kopalni węgla kamiennego CSM zakończy się w grudniu br. Huty i ciepłownie już teraz muszą go importować.
- To kolejna alternatywna trasa, która zwiększy bezpieczeństwo naszego regionu. Nie będziemy zależni od jednego kierunku z Bohumina – wyjaśnił Jakub Uncka, zastępca hetmana kraju morawsko-śląskiego.
A współwłaściciel EVD-Evropská vodní doprava Lukáš Hradský dodaje:
- Mamy za sobą pierwszy rejs próbny. Trzeba było sprawdzić, czy będzie można tą trasą wozić surowiec częściej - wyjaśnia.
Kapitan obserwuje z kabiny rozładunek barki. Przyznaje, że pierwotnie ładunek ważył 1400 t, ale w Niemczech musiał zostawić 300 ton, ponieważ na Łabie jest dość płytko i z większym ciężarem nie byłby w stanie dotrzeć do Děčína.
- Do portu w Rotterdamie przybija wiele statków i barek. Jedna trzecia z nich przypływa po węgiel – twierdzi kolejny rozmówca reportera CT, Marek Šidlof, kapitan statku EVD Bohemia.
W Niemczech kopalnie odkrywkowe pracują pełna parą, by pokryć rekordowy popyt na surowiec. W Czechach to samo.
- Wysyłamy nasz węgiel do elektrowni, a też obserwujemy ogromne zainteresowanie sortowanym węglem dla gospodarstw domowych - podkreśla Eva Maříková, rzeczniczka Sev.en Energy.
Czechy chcą przyspieszyć odejście od węgla brunatnego o trzy lata, z 2036 r. do 2033 r.
- Statek wypłynął z dalekiej Australii. W regionie Ostrawy zasypują i zalewają kopalnie i wcielają się w role zbawiciela planety. Świat stanął na głowie. Ostrawa kupuje węgiel z Australii i tylko czekać, aż Egipt zacznie kupować piasek z Kanady. Tylko głupoty jeszcze nie eksportują – komentuje dla portalu Krajske listy czeski dziennikarz Štěpán Chába.
- Z węgla rezygnujemy, więc sprowadzamy go z Australii. Ogromne statki pływają po oceanach świata i wcale nie płyną z wiatrem w żaglach, ale na zużytym oleju z frytkownic roześmianych Australijczyków, zanieczyszczając planetę znacznie bardziej, niż gdyby ostrawska huta zaczęła spalać w swych piecach zużyte opony - dodaje.
- Zamkniemy też huty. To jest przecież przemysł nieekologiczny, który tylko psuje kierunek ideologicznych zmian w ochronie środowiska. A zamiast tego powstanie ekologiczna produkcja liści do turbin wiatrowych, które tak sprytnie zmieszamy z prądami powietrza, że sami doprowadzimy do katastrofy klimatycznej. Dziesiątki tysięcy wiatraków na obrzeżach Europy po prostu przerwą prądy powietrza i będziemy mieli suszę, ponieważ zniszczymy naturalny przepływ powietrza. Ale konieczna jest walka z wrogiem.
Tylko, żeby mieć z kim walczyć, musimy stworzyć takiego wroga. Tak było i zawsze będzie. Wiarygodność naszych zielonych planów ratowania planety została więc definitywnie potwierdzona przez oddział psychiatryczny. Noszenie drewna do lasu stało się oficjalną polityką naszego państwa i Unii Europejskiej – podsumowuje Chaba i pewnie ma w tym co pisze sporo racji.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.