- Dominującą pozycję w naszych kontraktach zajmują umowy wieloletnie. W nich jest określana ścieżka cenowa wraz z indeksacją ceny. Skutki obecnych wzrostów cen węgla odczujemy w przyszłym roku - mówi w rozmowie z portalem netTG.pl Gospodarka i Ludzie ADAM GORSZANÓW, wiceprezes Polskiej Grupy Górniczej do spraw sprzedaży.
Przed nami kolejny sezon grzewczy. Jak do tego okresu pod względem sprzedażowym jest przygotowana Polska Grupa Górnicza? Jaką ilość węgla jesteście w stanie dostarczyć na rynek?
Jako spółka wydobywcza prowadzimy dystrybucję i sprzedaż przez cały rok. Na bieżąco zaopatrujemy przedsiębiorstwa ciepłownicze i energetyczne, przemysł oraz segment socjalno-bytowy. Dlatego nie gromadzimy węgla przed sezonem grzewczym. Robią to natomiast podmioty czy przedsiębiorcy, których działalność ma charakter sezonowy, jak choćby autoryzowani sprzedawcy. Obecna sytuacja tym się różni od tego, z czym mieliśmy do czynienia w latach ubiegłych, że wraz z odbiciem pocovidowym – czyli zwiększonym zapotrzebowaniem na energię – wystąpił dość długi okres grzewczy w roku ubiegłym oraz wysokie ceny surowców na rynkach międzynarodowych, co zwiększyło zainteresowanie polskim węglem. Jeśli chodzi o wolumen sprzedaży, to jest obecnie limitowany naszymi możliwościami produkcyjnymi i logistyką. Sprzedaż na pewno będzie większa niż wstępnie zakładaliśmy. Sądzę, że może to być ok. 24 mln t.
Czy to oznacza, że sprzedaż idzie pod ramię z produkcją?
Sprzedajemy na bieżąco i nie ma sytuacji, żeby węgiel trafiał na zwały. Oczywiście są jeszcze zapasy, które sukcesywnie maleją. W krajowym górnictwie stan zapasów węgla energetycznego zmniejszył się na koniec lipca rok do roku z 6,8 do 4,5 mln t, czyli o jedną trzecią. W PGG redukcja jest większa.
Przed sezonem grzewczym emocje zawsze budzą kwestie cen węgla. Jak w tym względzie wygląda polityka PGG?
Jest ona determinowana przez naszą pozycję na rynku krajowym. W zakresie węgla energetycznego jesteśmy podmiotem, który zaspokaja większość zgłaszanego zapotrzebowania. Z racji tego stanowimy punkt odniesienia dla konkurencji – zarówno tej krajowej, jak i zagranicznej.
Dominującą pozycję w naszych kontraktach zajmują umowy wieloletnie. W nich jest określana ścieżka cenowa wraz z indeksacją ceny. Skutki obecnych wzrostów cen węgla odczujemy w przyszłym roku. Jest oczywiście segment związany z węglem koksowym, który obecnie stanowi 5-7 proc. naszej sprzedaży. Tu odczuwamy już teraz bardzo duże wzrosty i widać głód rynku na węgiel koksowy. Elementem, którego nie można pominąć, jest także eksport. U naszych sąsiadów Czechów doszło do gruntownej zmiany strukturalnej, bo likwidują górnictwo. Z tego kierunku mamy bardzo duże zainteresowanie współpracą z PGG. Nadal dostarczamy węgiel na rynek niemiecki.
Węgiel koksowy jest pożądany i jak się mówi, bez niego żaden wiatrak nie powstanie. Czy w związku z tym chcecie rozwijać ten segment produkcji?
PGG produkuje węgiel koksowy semi-soft. To jest węgiel, który można określić mianem uzupełniającego w procesach produkcyjnych w koksowniach. Jego udział w produkcji koksu jest ściśle określony. My w tej sytuacji jesteśmy po prostu beneficjentem ogólnej zmiany, która dokonała się na rynku. Na dziś nasze złoża i możliwości produkcyjne raczej nie dają szans, by zwiększyć ten wolumen. Będziemy zadowoleni, gdy uda nam się go utrzymać. Trzeba jednak pamiętać, że rynek węgla koksowego cechuje wysoka dynamika zmian. W tym roku już doszło do tego, że cena się podwoiła, ale są prognozy, że szybko może drastycznie spaść.
Jak wygląda oferta przygotowana przez PGG dla przykładowego Kowalskiego?
Naszym podstawowym kanałem dystrybucji jest sieć autoryzowanych sprzedawców, licząca 165 firm posiadających ok. 270 składów. Z nimi mamy zawarte umowy wieloletnie oraz roczne, w których określone są harmonogramy odbiorów węgla. To stanowi ok. 90 proc. naszej sprzedaży węgla sortowanego.
Kolejny kanał dystrybucji to sprzedaż internetowa prowadzona za pośrednictwem naszego sklepu. Zakup w ten sposób daje możliwość dostawy węgla do domu lub odbioru własnego w wybranych punktach. Obecnie mamy cztery takie lokalizacje, gdzie można odebrać zamówione paliwo. W tym obszarze zawarliśmy umowę z Pocztą Polską, która świadczy dla nas usługi kurierskie. Umowa będzie obowiązywać przez rok do września 2022 r.
Obecnie widzimy duże zainteresowanie ze strony rynku naszymi markami produktowymi, czyli Karlikiem, Pieklorzem czy Retopalem. Przy tym wszystkim mamy na uwadze zapisy uchwał antysmogowych i fakt, że będzie zmniejszać się udział zużycia węgla grubego w segmencie socjalno-bytowym. Dlatego zwiększamy wolumen węgla przystosowanego do spalania w urządzeniach klasy 5 i ecodesign, czyli tych, które mają szansę na najdłuższe funkcjonowanie. W przyszłym roku chcemy też wprowadzić na rynek paliwo z ograniczoną emisyjnością pod nazwą Karolinka.
Organizacje ekologiczne od lat zabiegały, aby z nazw węgli usunąć przedrostek „eko”. Niebawem może stać się to faktem, bo w tym miesiącu na stronach Rządowego Centrum Legislacji pojawił się projekt rozporządzenia ministra klimatu i środowiska w sprawie wymagań jakościowych dla paliw stałych. Resort proponuje m.in., aby nazwa ekogroszek została zastąpiona przez groszek III.
Traktowałbym to w kategoriach sporu semantycznego. Jest to bardziej problem o podłożu ideologicznym niż praktycznym. PGG uczestniczy w procesie prac nad tym rozporządzeniem. Naszym zadaniem jest dbanie o to, aby działaniami regulacyjnymi nie ograniczyć dostępności paliw kwalifikowanych, które są przystosowane do nowoczesnych urządzeń grzewczych dopuszczonych unijnymi regulacjami do użytkowania. Widzimy, że ten rynek się zmienia i my także się z nim zmieniamy. Dlatego w tym roku nasza produkcja paliw kwalifikowanych wyniesie 700 tys. ton. W przyszłym roku ma to być już milion ton, a w 2023 roku – po stosownych inwestycjach – chcemy osiągnąć poziom dwóch mln ton.
Waszym ważnym klientem są duzi odbiorcy, którzy pod koniec 2020 r. zaczęli wypowiadać PGG umowy na dostawy węgla. Jak te relacje biznesowe wyglądają obecnie, w chwili, gdy jest potężne zapotrzebowanie na węgiel?
Sytuacja rynkowa zweryfikowała ich zamiary. To wypowiadanie umów było w dużej części podyktowane problemami związanymi ze zmniejszoną produkcją i skutkami pandemii. Dokładnie rok temu we wrześniu cena węgla w ARA to było 55 USD za tonę. Dziś to dużo, dużo więcej. Do tego doszły rekordowo wysokie ceny gazu. Obecnie mogę powiedzieć, że z tymi kluczowymi odbiorcami doszliśmy do porozumienia. Dla naszych klientów aktualnie najistotniejszą wartością jest gwarancja dostaw oraz fakt, że nie podnosimy drastycznie cen w okresach zwyżek na rynkach. Dla nas ważna jest poduszka ekonomiczna, jaką dają nam kontrakty wieloletnie w czasie dużych spadków.
Problemem dla PGG był m.in. brak odbioru zakontraktowanego węgla ze strony energetyki. Teraz z tym już chyba nie macie problemu?
Wystarczy spojrzeć na rynek energii. Mamy zwiększone zapotrzebowanie na prąd. Jedyną rezerwą, jaką mamy w Polsce, są elektrownie opalane węglem kamiennym. Latem mieliśmy rekordowe zużycia energii i 55 proc. produkcji pochodziło właśnie z tych bloków. Te elektrownie są właśnie największym beneficjentem ożywienia gospodarczego. Zestawiając rok do roku, to te elektrownie zużyły w br. pięć mln ton więcej węgla. My staramy się zaspokajać te potrzeby, a wysokie ceny węgla importowanego sprawiły właśnie, że staliśmy się kluczowym dostawcą. Te relacje układamy aktualnie na nowo, tym bardziej że w 2022 r. b
Będziemy już funkcjonować w nieco innym systemie finansowania naszej działalności. Przyszły rok to będzie już działalność, w której ma być obecny mechanizm dopłat do redukcji mocy produkcyjnych. To obecnie przedmiot rozmów z Komisją Europejską. Trwają prace nad prenotyfikacją tych regulacji. To proces, który wymaga czasu. Jak wspomniałem, model finansowania PGG na pewno będzie miał swoje odbicie w naszych relacjach z naszym podstawowym kontrahentem, czyli z energetyką, bo ponad połowę produkcji sprzedajemy właśnie temu sektorowi.
Wydobyty i sprzedany węgiel musi jeszcze dotrzeć do klienta. Kwestie transportowe to chyba takie wąskie gardło w całym procesie?
Logistyka jest dzisiaj dużym problemem. Na torach ruszyły bardzo duże procesy inwestycyjne, co sprawiło, że wiele szlaków jest zamykanych. To wydłuża czas przewozów. Nie tak dawno słyszałem, że realna prędkość pociągów towarowych w Polsce to mniej niż 20 km/h. To – przy zwiększonym zapotrzebowaniu na węgiel, który jest przewożony głównie koleją – sprawia, że dochodzi do bardzo dużych zatorów, co jest utrudnieniem dla kontrahentów i wpływa na rytmiczność odbiorów. Logistyka jest jednym z czynników wpływających na nasz wynik sprzedażowy.
Patrząc globalnie na sytuację, trzeba przyznać, że świat lubi węgiel. Tylko Europa z uporem kieruje się w stronę Zielonego Ładu. Teraz jest jednak moment hossy dla węgla. Jak polskie górnictwo może wykorzystać tę szansę?
Zacznijmy od tego, że Europa jest rynkiem peryferyjnym dla węgla. Na świecie sprzedaje się go od 7,5 mld do 8 mld ton. Stary Kontynent to zaledwie dwa procent tej wartości. Trzeba to sobie jasno powiedzieć, że nie mamy żadnego wpływu na to, co się dzieje na tym rynku.
Kwestia podaży i popytu rozstrzyga się głównie w Azji Południowo-Wschodniej. My odczuwamy tylko skutki tych zmian. Ich amplituda jest częstsza i znaczna. Zdarza się, że w danym roku mamy „dołek” i „górkę”. Dlatego bardzo trudno jest w sposób bezpieczny planować działania biznesowe.
Z tego też powodu traderzy koncentrują się na umowach spotowych, aby minimalizować ryzyko. To przekłada się na indeksy cenowe, które stają się mniej niewiarygodne. Polska jest największym węglowym rynkiem w Europie. Wpływ na jego funkcjonowanie ma unijna polityka, w tym projektowany pakiet Fit for 55, który jest nakierowany na eliminację paliw kopalnych z produkcji energii. W tej sytuacji najgorsze jest to, że nie mamy obecnie żadnej alternatywy energetycznej poza atomem i właśnie paliwami kopalnymi.
Wszystkie pomysły, jak choćby te związane z wodorem, są pieśnią przyszłości. Na tu i teraz mamy zwiększone zapotrzebowanie na energię elektryczną, a zaspokaja je „wysokoemisyjna” w świetle regulacji unijnych energetyka węglowa. Oczywiście, że PGG na tym korzysta, bo rośnie sprzedaż i nikną nam zapasy, które na koniec roku będą miały charakter operacyjny. Naturalnie rosną nam także przychody. Mamy jednak tę świadomość, że za Zielonym Ładem miks energetyczny w kraju będzie się zmieniać.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.