Czy w sytuacji, kiedy walczymy w pandemią koronawirusa, podpisanie w grudniu umowy społecznej dla Śląska i górnictwa jest możliwe i czy Komisja Europejska zgodzi się na wysokie rządowe dotacje? Profesor Władysław Mielczarski z Politechniki Łódzkiej odpowiada na trudne pytania dotyczące górnictwa i pyta, "dlaczego nie mamy dofinansować górnictwa na 2 mld zł rocznie, skoro tyle właśnie wydajemy na program Mój Prąd i panele fotowoltaiczne, które za wiele prądu to nie dają".
- Umowa społeczna dla Śląska i górnictwa miała być podpisana w grudniu. Czy to w obecnej sytuacji, kiedy walczymy w pandemią koronawirusa, w ogóle jest jeszcze możliwe?
- Jeśli uprzemy się, by tę umowę społeczną podpisać do końca roku, to będzie to robione na szybko i ze świadomością konieczności wprowadzenia wielu poprawek w przyszłości. Moim zdaniem lepiej poczekać. W tej chwili niewiele się dzieje. Teraz temat numer jeden to koronawirus. Kiedy on osłabnie, za 3-4 miesiące można będzie przejść do innych spraw, w tym górniczych. Te kilka miesięcy w gospodarce nie jest znowu aż tak dużym problemem, nic się takiego bardzo złego nie dzieje. Rozsądniej będzie poczekać i porządnie to przygotować. Tu chodzi nie tylko o samo górnictwo, o to, ile będziemy produkować węgla i z których kopalń, ale o ważne sprawy społeczne.
- Co, pana zdaniem, powinno się znaleźć w umowie społecznej?
- Odnoszę wrażenie, że obecnie te plany wobec górnictwa są brane tak nie wiadomo skąd, czyli z sufitu. Tymczasem górnictwo to branża paliwowa, jeden z podwykonawców dostarczający paliwo, od którego zależy bezpieczeństwo narodowe. Pierwsze co należy zrobić, to w końcu określić realną politykę energetyczną, w której zapiszemy, ile potrzebujemy energii elektrycznej i ciepła oraz z jakich źródeł będą one produkowane. Zróbmy to w końcu w sposób realny, bez miraży elektrowni jądrowych i energetyki gazowej. Określenie, ile węgla nam potrzeba, to punkt wyjścia do dalszych rozmów. Dopiero wtedy będziemy mogli rozmawiać o istniejącym majątku produkcyjnym, konieczności uruchomienia nowych szybów, zamknięciu starych. Górnictwo musi wiedzieć, ile ma dostarczyć węgla. Nie zaczynajmy rozmów od tego, „co zrobimy z górnictwem”, tylko „co zrobimy z energetyką”, „co zrobimy, byśmy mieli prąd 24 godziny na dobę”. To jest problem, który musimy rozwiązać.
- PGG wyliczyła, że przez pierwsze lata rocznie będzie potrzebowała wsparcia wysokości około 2 mld zł. Kwota ta ma być powiązana z ceną rynkową węgla. Czy Komisja Europejska zgodzi się na tak wysokie rządowe dotacje?
- Musi się zgodzić. Górnictwo zasila w prąd nie tylko polskie firmy, ale też niemieckie, holenderskie, duńskie, które przeniosły się do Polski i tutaj realizują produkcję, bo mają dobrą infrastrukturę, wykształconą siłę roboczą i tanią energię. Jeśli u nas zabraknie energii, to zabraknie też części zamiennych do niemieckiego, zachodnioeuropejskiego przemysłu. To nie jest tylko nasz problem. Nie potrafię zrozumieć, dlaczego do Brukseli idziemy na klęczkach. Powinniśmy określić swoje potrzeby i je realizować, niezależnie od tego, co będzie się działo. Jeśli Unia zechce nam pomóc – to dobrze. Wiele krajów, a zwłaszcza Hiszpania, dobrze wychodzi na takim właśnie postępowaniu.
Zastanówmy się, czy górnictwo musi być przemysłem komercyjnym? Ono dostarcza strategicznego paliwa, bez którego gospodarka nie istnieje. Trzeba pochylić się nad upaństwowieniem górnictwa, by jego głównym zadaniem nie było przynoszenie zysków, a dostarczanie surowca. Czy my żądamy od wojska, żeby przynosiło nam zyski? Ono ma inne zadania. Podobnie górnictwo, bo prąd, w przeciwieństwie do czołgów, jest nam potrzebny 24 godziny na dobę. Są przygotowywane rozwiązania, by wyłączyć elektrownie węglowe z firm komercyjnych energetycznych i zrobić z nich strategiczny zasób państwa i wraz z górnictwem wyjąć je spod ogólnych przepisów. Nie można do górnictwa podchodzić jak do produkcji butów i koszulek. To przemysł infrastrukturalny. To samo tyczy się elektrowni węglowych czy elektrociepłowni. One z nikim nie konkurują.
- PGE w swojej strategii wyraźnie zapowiedziała wyłączenie aktywów węglowych, by móc pozyskać finansowanie na inwestycje m.in. w zieloną energię.
- Nie zdradzę żadnej tajemnicy, jeśli powiem, że już jakiś czas temu został opracowany plan wyłączenia wszystkich aktywów węglowych nie tylko z PGE, ale też Taurona, Enei itd., stworzenia z tego grupy i tak krok po kroku podzielenia elektrowni węglowych na dwie grupy: te nowoczesne oraz te przestarzałe, przeznaczone do likwidacji. Na miejsce tych drugich budowalibyśmy nowe w zależności od paliwa, na które rząd postawi, ale z tego co widzę, na najbliższe 30 lat będzie to węgiel.
Kiedy ministrem energii był Krzysztof Tchórzewski, budowę nowych bloków konsultowano z Komisją Europejską i z tego co wiem, nie było w tym temacie większych obiekcji. Dlaczego nie mamy dofinansować górnictwa na 2 mld zł rocznie, skoro tyle właśnie wydajemy na program Mój Prąd i panele fotowoltaiczne, które za wiele prądu to nie dają. To jest kwestia priorytetów. Brakuje nam w energetyce prawdziwego gospodarza. Mamy za to w spółkach wielu świetnych fachowców, którzy, jeśli tylko dać im swobodę, to sobie poradzą. Przeczekajmy wirusa i dopiero wtedy zabierzmy się za porządki. Bez pośpiechu, zaczynając od odpowiedzi na pytanie: ile gospodarka potrzebuje energii i jaka jej część ma być wytwarzana z węgla. Na końcu dopiero rozmawiajmy o pieniądzach dla górnictwa.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Czytałem wiele artykułów tego faceta i zawsze mądrze się wypowiada dlaczego nie zrabią go specem od górnictwa a nie takie ptasie mórzdzki jak obecnie
Won z teczowa Bruksela !!!