Górnicze związki są przeciwne propozycji unijnej dyrektywy, dopuszczającej pomoc publiczną do 2014 r. tylko dla tych kopalń, które mają być w tym czasie zamknięte. Szef europarlamentu, Jerzy Buzek, jest zaskoczony kształtem projektu.
Ogłoszona we wtorek propozycja Komisji Europejskiej, którą muszą jeszcze zaakceptować kraje członkowskie Unii, była w środę jednym z głównych tematów spotkania Buzka z działaczami górniczej Solidarności w Katowicach. Związkowcy liczą, że polski rząd zablokuje wprowadzenie proponowanych rozwiązań w życie.
- Jestem także zaskoczony tą dyrektywą i propozycją. Trzeba dokładnie sprawdzić, skąd wzięły się takie decyzje, w jaki sposób można na nie wpłynąć. Na pewno polski rząd będzie tym także zainteresowany - powiedział po spotkaniu Buzek, przypominając, że propozycja Komisji musi uzyskać akceptację państw członkowskich, nie jest więc ostateczna.
- Teraz na pewno zacznie się dyskusja, zobaczymy jak ona będzie przebiegać - dodał przewodniczący Parlamentu Europejskiego. Zaznaczył, że projekt dyrektywy to "zupełnie świeża sprawa"; jak mówił, "nie było o tym mowy wcześniej w takiej formule".
Chodzi o dyrektywę, która ma zastąpić wygasające z końcem tego roku poprzednie regulacje dotyczące pomocy publicznej dla górnictwa. Dopuszczały one m.in. wsparcie na tzw. inwestycje początkowe, np. otwierające dostęp do nowych złóż węgla. Polski rząd po raz pierwszy w tym roku skorzystał z tej możliwości, przeznaczając na ten cel 400 mln zł z budżetu.
W nowym rozporządzeniu nie ma już mowy o wsparciu inwestycji, a KE chce pozwolić na pomoc na działalność kopalń tylko pod warunkiem, że zakłady przedstawią plany zamknięcia do października 2014 r. Ponadto, pomoc ma stopniowo maleć (33 proc. co 15 miesięcy) i kopalnie będą musiały przedstawić plany zrekompensowania wpływu pomocy na środowisko w dziedzinie efektywności energetycznej, promocji odnawialnych źródeł energii czy też instalacji do składowania CO2.
Pytany, czy okres wsparcia dla kopalń (także z przeznaczeniem na inwestycje) powinien być dłuższy niż proponuje Komisja, Buzek ocenił, że "na pewno powinien być dłuższy okres, w którym moglibyśmy wychodzić z problemów finansowych w poszczególnych kopalniach".
- Kopalniom, które nie mają kłopotów finansowych i przynoszą zyski, oczywiście nic nie grozi. Chodzi o te kopalnie, które sobie nie radzą - potrzebują na to trochę czasu, trochę przebudowy, doinwestowania, żeby sobie radziły. I na to na pewno potrzeba więcej czasu niż ten, który jest teraz - uważa były premier.
Jego zdaniem, także polskie górnictwo wymaga stałej analizy, służącej ocenie, czy i jak długo należy utrzymywać nieefektywne kopalnie. - Restrukturyzować się trzeba cały czas. To nie jest tak, że kopalnie mają węgiel w nieskończoność i że on jest zawsze jednakowo dobry. Wobec tego za każdym razem, co roku, trzeba przystępować do analizy, czy wszystkie kopalnie, które pracują w polskim górnictwie, są rzeczywiście wydajne i czy warto je dotować, utrzymywać przy życiu - powiedział Buzek.
- Sam Jerzy Buzek przyznał, że dyrektywa w takim brzmieniu jest nie do zaakceptowania, zarówno jeśli chodzi o polskie górnictwo, jak i górnictwo europejskie - niemieckie, hiszpańskie, rumuńskie, brytyjskie. My oceniamy, że tak naprawdę może to być (projekt dyrektywy) jeden ze skutków wprowadzenia pakietu klimatyczno-energetycznego - uważa Kolorz. Według przedstawicieli górniczej "S", unijny pakiet energetyczno-klimatyczny "będzie miał zdecydowanie więcej negatywnych niż pozytywnych skutków dla polskiej społeczności i gospodarki".
Jak mówił Kolorz, skutkiem może być drastyczna podwyżka cen energii oraz utrata konkurencyjności polskiej gospodarki. - Pakiet nie będzie zbawieniem, ale może być polskim przekleństwem - mówił Kolorz.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
..bo ma z tego nie małe pieniądze
Dlaczego ten wróg tradycyjnego górnictwa udaje zdziwionego ?