O tej tragedii informowaliśmy przed laty w naszym portalu netTg.pl. W piątek, 19 listopada 2010 r. w kopalni Pike River w Nowej Zelandii nastąpił wybuch metanu. Śmierć poniosło 29 górników. Tylko dwóm, którzy w czasie wybuchu przebywali w sztolni, udało się opuścić podziemia kopalni bez większego szwanku.
Do dzisiaj nie przywrócono kopalni do wydobycia. Wejścia do niej otamowano a ciała poległych górników pozostały na dole. Społeczeństwo Nowej Zelandii - szczególnie rodziny ofiar - domagały się od rządu przeprowadzenia dochodzenia i wyciągnięcia ciał z wyrobisk.
Rozmowy trwały latami. W 2017 r. rząd zadecydował o przeprowadzeniu inspekcji sztolni. Po raz pierwszy grupa górników weszła do sztolni 21 maja 2019 r., ale tylko w celu wizualnej oceny kilkudziesięciu metrów wyrobiska.
W grudniu 2019 r. rozpoczęto prace inspekcyjne i naprawcze sztolni. Zainstalowano obudowę kotwową w miejscach tego wymagających i powoli posuwano się wzdłuż sztolni. Koronawirus na początku 2020 r. zatrzymał prace na kilka tygodni i dopiero teraz - po opanowaniu w Nowej Zelandii epidemii - ponownie przystąpiono do inspekcji dalszych odcinków sztolni. Ponownego wejścia dokonano we wcześniej niezbadanych obszarach sztolni. Odzyskano ładowarkę, która była obsługiwana przez jednego z ocalałych górników.
Wysiłki związane z ponownym wejściem objęły wcześniej teren zbadany po katastrofie przez roboty. W minionym tygodniu inspektorzy dotarli na 1600. metr chodnika o długości 2300 m.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.