Kamil Krzewina, ratownik z rudzkiej kopalni Halemba, po zakończonej szychcie wyjeżdża klatką na powierzchnię i czym prędzej spieszy do drugiej klatki. Pomyślałby kto, że tłucze nadgodziny. Nic bardziej mylnego. Ta druga klatka to po prostu ring, na którym stacza walki. W swej ulubionej dyscyplinie MMA sięgnął już po Puchar Polski.
Kiedyś ktoś zapytał Kamila, którą ze sztuk walki uprawia. Odpowiedział krótko: wszystkie.
– To jest po prostu taka dyscyplina, że należy trenować dosłownie wszystkie sztuki walki. Bo w MMA dozwolone są wszystkie chwyty i uderzenia. Przepisy zakazują jedynie gryzienia rywala – opowiada Kamil.
MMA, czyli z angielskiego mixed martial arts, cechuje duża dowolność stosowanych technik. Z drugiej jednak strony zawodnicy zobowiązani są do minimalizowania ryzyka obrażeń ciała. Żeby było ciekawiej, MMA wcale nie jest dyscypliną młodą. Jej historia zaczęła się od pankrationu w starożytnej Grecji, gdzie organizowano walki łączące w sobie zapasy i pięściarstwo. Współczesne MMA sięga swą historią do lat dwudziestych ub. stulecia. Wówczas znana była dyscyplina nazywana vale tudo. Ale dopiero w pierwszej połowie lat 90. w USA zorganizowano oficjalny turniej MMA i zdefiniowano przepisy.
W stójce i w parterze
Rywalizacja toczy się zarówno w stójce, jak i parterze. W typowych walkach MMA dozwolone są rzuty, ciosy pięściami, kopnięcia, dźwignie, duszenia. Zabronione są natomiast techniki stwarzające znaczne niebezpieczeństwo dla zdrowia zawodników. Uderzenia w okolice oczu i krtani, uderzenia głową, ciosy w kręgosłup, stosowanie dźwigni na stawy lub też wykonywanie rzutów skutkujących upadkiem rywala na głowę nie wchodzą w grę. Obszarem walki może być mata zapaśnicza albo tzw. oktagon otoczony siatką o wymiarach 6 m x 6 m.
MMA jest dyscypliną widowiskową właśnie dlatego, że łączy w sobie elementy wielu sztuk walki. Zawodnicy ju-jitsu są lepsi w parterze, zapaśnicy doskonale spisują się w stójce, bokserzy świetnie uderzają, a zapaśnicy potrafią wygrać walkę dzięki opanowanym do perfekcji chwytom. Każda walka jest wyjątkowa.
– Kiedy byłem małym chłopcem, sam nie wiedziałem, którą dyscyplinę wybrać, bo wszystkie mi się bardzo podobały – przyznaje Kamil.
Taekwondo wywodzi się z Korei. W tym sporcie dozwolone są uderzenia rękami i nogami. Brazylijskie ju-jitsu bardzo przypomina judo. Rywale na macie mogą się podduszać i stosować dźwignie. Z kolei karate dopuszcza zadawanie ciosów za pomocą nóg i rąk. Judo stawia na spryt, szybkość i zwinność. W aikido trzeba potrafić połączyć oddech z ruchem, w celu uzyskania odpowiedniej energii. Dyscyplina ta polega na wykonywaniu uników, zasłon, dźwigni i rzutów. Ich płynność, precyzja i skuteczność sprawiają, że dobrze wyszkolony aikidoka potrafi poradzić sobie nawet z kilkoma przeciwnikami naraz. Podstawą obrony jest zejście z linii ataku poprzez zwrot lub całkowity obrót ciała. Aikidoka nie przeciwstawia się ciosom napastnika, lecz unika uderzeń, wykorzystując ich naturalną siłę do pozbawienia przeciwnika równowagi. Wreszcie kick-boxing – sport łączący kopnięcia z różnymi technikami boksu.
– Ja przewrotnie postawiłem na zapasy. Z perspektywy czasu uważam, że był to dobry wstęp do MMA. Szło mi nieźle, nawet otarłem się o podium podczas Ogólnopolskiej Olimpiady Młodzieży. Po pewnym czasie pomyślałem, że przyszedł już czas najwyższy na walki wręcz. Wybrałem kick-boxing. Chodzi o K-1 – walkę na ringu trwającą 3 razy po 3 minuty lub 5 razy po 3 minuty. Formuła zezwala na wszystkie techniki bokserskie, kopnięcia, a nawet ciosy kolanami, bez względu na ich wysokość. Zabronione są jedynie uderzenia łokciami. Kick-boxing rozwija wszystkie grupy mięśni i podnosi kondycję całego ciała. Pomaga również panować nad stresem i zwiększyć pewność siebie – podkreśla sportowiec.
Praca nad własnym charakterem
Zalet wynikających z uprawiania sportów walki jest bardzo wiele. Co je łączy? Praca nad własnym charakterem. Szacunek dla drugiej osoby, wytrwałość, uczciwość, odwaga i samokontrola – te cechy muszą dominować u zawodnika.
– Kto nie chce się podporządkować przepisom, brakuje mu dobrego wychowania i samodyscypliny, musi poszukać sobie innych zainteresowań – wskazuje Kamil.
Ratownik z rudzkiej Halemby przyznaje, że trudniejszym zadaniem było dla niego pogodzenie sportu z pracą zawodową. Trenować trzeba sześć razy w tygodniu, a także poświęcać czas na odnowę biologiczną.
– Najtrudniejszy jest okres przygotowawczy do zawodów lub walk. Dieta i trening. Na dobę przed walką ograniczam przyjmowanie wody, żeby waga się zgadzała. Po walce muszę jak najszybciej powrócić do normalnego trybu życia. Z drugiej strony trzeba się pilnować, bo łatwo jest utracić formę – wyjaśnia.
Ubiegły rok był dla Kamila wyjątkowy. Na Mistrzostwach Świata we Włoszech sięgnął po brązowy medal. Poza tym:
– Miałem awanse zawodowe, troszeczkę więcej obowiązków spadło na mnie w kopalni. Zostałem ratownikiem górniczym, z czego bardzo się cieszę. Stoczyłem ponadto pierwszą walkę zawodową, co dało mi wymarzony debiut i wynik 1-0. W grudniu niestety uznałem wyższość przeciwnika i wyskoczyło 1-1, lecz nie poddaję się. Zostałem przecież reprezentantem kraju na Mistrzostwach Świata MMA federacji WMMAF Poland. Jestem z tego bardzo dumny. Poza tym największą dumę i radość dało mi małżeństwo oraz narodziny syna. Mam nadzieję, że w przyszłości pójdzie w moje ślady. Chcę oddać się startom zawodowym, zajść bardzo wysoko, ale nie kosztem rodziny – opowiada o sobie Kamil Krzewina.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.