- Ceny węgla i tak mamy dziś wysokie w porównaniu z tymi, sprzed ponad 20 lat, kiedy polskie górnictwo było pogrążone w kryzysie. Za tonę węgla płacono wówczas kilkanaście dolarów – przyznaje Janusz Steinhoff, były wicepremier i minister gospodarki.
Jego zdaniem w dłuższej perspektywie nie należy spodziewać się wzrostu cen węgla energetycznego, jednak rozmaite wydarzenia w gospodarce światowej i zawirowania na rynkach finansowych mogą w efekcie doprowadzić do krótkotrwałych zwyżek cen tego surowca.
Przypomnijmy, że analitycy S&P Global Platts przewidują duży wzrost cen węgla energetycznego. O nawet 30 proc. w 2021 r. w stosunku do najniższych notowań tegorocznych, czyli w przedziale 55-60 dolara za tonę.
Janusz Steinhoff jest jednak ostrożny w ocenach.
- Wobec obecnej polityki energetycznej Unii Europejskiej, wspieraniu OZE i odchodzeniu od węgla, szanse na utrzymanie wysokich cen węgla są raczej nikłe – wskazuje.
Przypomnijmy, że początek roku na międzynarodowym rynku węgla nie poprawił słabych nastrojów, które przeważały pod koniec 2019 r. Wynosiła ona 52,09 dol. za tonę, by w następnych kilku tygodniach spaść do ok. 41 dol. za tonę. Obecnie cena węgla energetycznego w portach ARA sięga ok. 50 dol. za tonę.
W opinii Janusza Steinhoffa na wzrost cen węgla mogą w przyszłości wpływać różnego typu wydarzenia gospodarcze, finansowe, a nawet klimatyczne.
- Wszyscy pamiętamy powódź w Australii sprzed siedmiu laty. Dotknęła m.in. przemysł górniczy. Ograniczony został znacznie eksport australijskiego surowca. To zdarzenie miało znaczący wpływ na światowe ceny surowca – podkreśla były wicepremier.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Proszę nie publikować mętnych dywagacji tego pana na temat górnictwa węglowego ,a gospodarki w szczególności.