Średnio od 2010 r. do końca 2019 r. ceny polskiego węgla dla energetyki były niższe o około 42 zł za tonę od cen, które producenci prądu musieliby zapłacić za węgiel importowany. Dzięki temu spółki energetyczne zyskały kilka miliardów złotych – jak podaje, na podstawie przeprowadzonej analizy sektora, dr Dawid Piekarz z Instytutu Staszica.
Z porównania cen rynkowych węgla od 2010 r. do 2019 r. jednoznacznie wynika, że w tym okresie cena miałów dla energetyki zawodowej była w portach ARA zawsze wyższa od cen miałów sprzedawanych przez krajowych producentów. Licząc od 2010 r. do dzisiaj łącznie cztery polskie grupy energetyczne zaoszczędziły na zakupach polskiego węgla kwotę szacowaną na 6,3 mld zł.
Dodatkowo, gdy cena węgla, zarówno na polskim, jak i europejskim rynku spadała, to cena energii elektrycznej w Polsce, produkowanej głównie na podstawie elektrowni węglowych, utrzymywała się na niezmienionym lub większym poziomie.
W latach 2013-2017, gdy ceny węgla zanurkowały, dochodząc do obecnych poziomów, cena energii elektrycznej w Polsce wzrosła o około 5 proc., osiągając poziom ok. 165 zł/MWh. Zmniejszały się więc koszty paliwa dla energetyki zawodowej, a przychód pozostawał niezmienny, co oznaczało wyższą marżę i realne zyski spółek energetycznych.
Później, cena energii w ciągu 2 lat osiągnęła poziom ponad 260 zł/MWh, co oznaczało jej wzrost o ponad 60 proc. w stosunku do ceny z 2016 r. Nie było to podyktowane jednak wzrostem cen węgla, który w tym samym okresie, zgodnie ze wskaźnikiem PSCMI1, wzrósł zaledwie o 23 proc. Pozostała reszta to koszt uprawnień do emisji CO2.
W tym okresie cena węgla importowanego wzrosła ze średnio 11 zł/GJ do niemal 15 zł/GJ, czyli niemal o 40 proc. – gdyby więc energetyka zawodowa nie była zabezpieczona umowami z dostawcami krajowymi, wzrost cen energii odbiłby się jeszcze mocniej w kieszeniach Polaków.
Za opłacalnością produkcji energii elektrycznej na podstawie polskiego węgla przemawiają także dane Urzędu Regulacji Energetyki (publikowane zwyczajowo w lipcu danego roku dla rynku w roku poprzednim). URE zestawia tzw. średnioważony koszt węgla, zużywanego przez jednostki wytwórcze centralnie dysponowane (JWCD) oraz średnią cenę wytworzonej przez te jednostki energii elektrycznej w danym roku.
Najnowsze dostępne zestawienie za lata 2007-2018 potwierdza, że korelacja między cenami węgla a cenami energii nie jest wcale sztywna, a o koszcie energii decyduje znacznie większa liczba czynników. Porównanie wartości krańcowych dla zestawienia pokazuje np., że cena elektryczności podrożała między 2007 r. a 2018 r. o 47 proc., gdy tymczasem wzrost cen węgla do jej produkcji był niższy i wyniósł 33 proc.
Dodatkowo, nie można zapominać, że górnictwo jest dziedziną niezwykle podatną zarówno na wahania koniunktury i notowania na rynkach światowych, jak też wahania produkcji wynikające z uwarunkowań geologicznych - o ile na przestrzeni ostatniego roku mamy do czynienia z dużą produkcją surowca i niższym zużyciem spowodowanym m.in. ciepłą zimą, o tyle jeszcze 5 lat temu polskie kopalnie nie były w stanie samodzielnie zaspokoić potrzeb energetyki zawodowej i w tej sytuacji import ratował sytuację jako swego rodzaju surowcowa „poduszka bezpieczeństwa.” Do tego trzeba jeszcze dodać efekt ciągniony krajowego węgla - płacone podatki (przez firmy i pracowników, zamówienia dla krajowych, często lokalnych firm, które też finalnie muszą być uwzględniane przy szacowaniu konkurencyjności.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.