Kamery w ścianie, na wejściach do szczególnie zagrożonych rejonów, na podziemnych dworcach... Dyktowanego prawem górniczym obowiązku ich instalowania jeszcze nie ma, ale najwyraźniej ku temu idzie.
W kopalniach Katowickiego Holdingu Węglowego już jest zainstalowanych 56 kamer. Pracownicy z oddali obserwują na monitorach pracę maszyn w ścianach tąpiących.
W „Bogdance” w kamery jest wyposażony najnowszy kompleks strugowy. Wybiera ścianę o miąższości 1,2-1,5 m, zatem trudno dostępną dla ludzi. W Jastrzębskiej Spółce Węglowej, z myślą o monitoringu ruchu załogi, wdrażany jest system radiowej identyfikacji pracowników ze światłowodową transmisją danych.
Dotychczasowe doświadczenia są na razie niejednoznaczne. Sceptycy krzywią się na konieczność częstego czyszczenia obiektywów z wilgotnego pyłu, kiepską jakość obrazu, powtarzające się uszkodzenia kabli. Pracowników mierzi nachalna obserwacja i kontrola.
Prezes Wyższego Urzędu Górniczego Piotr Litwa twierdzi, że korzyści z monitoringu wizyjnego już są dostrzegalne. Do jego upowszechnienia – zauważa – muszą być przekonani i przedsiębiorcy, i załogi. Przedsiębiorcy, bo to kosztowna inwestycja, załogi, aby w kamerze dostrzegały nie jeszcze jednego dyscyplinującego je „ekonoma”, lecz stróża bezpieczeństwa.
– Sądząc z dyskusji na ten temat w komisji bezpieczeństwa pracy przy WUG-u i w Zespole Trójstronnym, strona społeczna, zwłaszcza po tragedii w „Śląsku”, jest już psychicznie przygotowana do takiego monitoringu – twierdzi Piotr Litwa.
– Każda nowość rodzi opory, ale nie sądzę, by w tej sprawie był to problem nie do przezwyciężenia – mówi prezes KHW Stanisław Gajos.
Oprócz doskonalszej rejestracji ruchu załogi na co dzień, monitoring wizyjny miałby też nieocenioną wartość w ekstremalnych sytuacjach akcji ratowniczych.
Czytaj więcej:
Coraz doskonalszy monitoring w zagrożonych rejonach
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.