W 2020 r. w wielu miastach i gminach może pogorszyć się standard życia mieszkańców - przestrzegają samorządowcy ze Śląskiego Związku Gmin i Powiatów. Jako powód wskazują czynniki zewnętrzne: wzrost wydatków znacznie szybszy od wzrostu dochodów, za co odpowiedzialny ma być rząd.
Związek jest największą organizacją samorządu lokalnego w regionie i jedną z największych w Polsce. Zrzesza 133 gminy, w tym wszystkie 19 miast woj. śląskiego na prawach powiatu. W piątek na zgromadzeniu ogólnym Związku w Rudzie Śląskiej jego przedstawiciele m.in. przyjęli kilka stanowisk dotyczących przyczyn ich pogarszającej się sytuacji finansowej.
Na późniejszej konferencji prasowej przewodniczący ŚZGiP, prezydent Rybnika Piotr Kuczera w kontekście prac nad przyszłorocznymi budżetami samorządów akcentował, że pojawiają się potężne problemy ze zbilansowaniem tychże budżetów.
- Z jednej strony strona dochodowa miast rośnie, ale niestety strona wydatkowa rośnie znacznie szybciej - mówił.
- To m.in. kwestia związana z finansowaniem oświaty, kwestia zwolnień podatkowych i braku ich uzupełnienia, to na pewno dopłaty do zadań zleconych - wymieniał Kuczera. - ŚZGiP jasno mówi, że wyrażamy zaniepokojenie sytuacją, że będziemy interweniować, apelować i robić wszystko, bo mamy do czynienia z realnym problemem - zapowiedział.
- Przed nami nowa perspektywa unijna, bardzo chcielibyśmy, aby wkłady finansowe miast były zapewnione i nasze miasta mogły się rozwijać, bo tak naprawdę standard życia mieszkańców jest dla nas najistotniejszy. Ewentualne ograniczenie tych poczynań będzie jednak wynikało nie z winy samorządów; nasza sytuacja finansowa jest tylko pośrednio zależna od nas - podkreślił szef Związku.
Jak zaznaczył wiceprezydent Rudy Śląskiej Krzysztof Mejer, w przyszłorocznym budżecie tego miasta niedoszacowane są praktycznie wszystkie zadania bieżące.
- Zmiany podatkowe największe piętno odciskają na dochodach i wydatkach bieżących. I tu jest problem - wydatki inwestycyjne możemy ograniczyć, przetrwamy. Ale ciągle nam brakuje na wydatki bieżące: na utrzymanie szkół, czystości, zieleni, bezpieczeństwo. Stoimy pod ścianą, nie za bardzo mamy gdzie szukać oszczędności - przekonywał.
Prezydent Częstochowy Krzysztof Matyjaszczyk dodał, że choć wpływy z PIT rosły ostatnio w Częstochowie na poziomie średnio 30 mln zł co roku, w 2020 r. spadną - wobec zmian podatkowych rządu - o 0,5 mln zł. W tej sytuacji Częstochowa obetnie środki na: stowarzyszenia, fundacje, świąteczne oświetlenie miasta, program imprez "Aleje tu się dzieje", programy zdrowotne czy bezpłatne przejazdy dla uczniów.
Rybnik natomiast obniży np. dopłaty do żłobków - z 620 zł do 310 zł czy fundusze na bieżące utrzymanie miasta: zieleń, czystość, bezpieczeństwo. Do wieloletniej prognozy finansowej Rybnika nie wpisano też dużych, potrzebnych inwestycji, np. centrum senioralnego.
Mówiąc o rosnących wydatkach prezydent Częstochowy podał przykład swojego miasta: w latach 2015-2020 subwencja oświatowa wzrosła tam o 60 mln zł, tj. o 22,3 proc. (z 269 mln zł do 329 mln zł), natomiast dopłata z budżetu miasta o 73 mln zł (o 155,3 proc. - z 47 mln zł do 120 mln zł).
Samorząd Częstochowy wystawił za 2020 r. "rachunek dla rządu RP" - na 144,84 mln zł. Składają się nań 120,2 mln zł dopłaty do subwencji oświatowej, 7,9 mln zł na pokrycie straty miejskiego szpitala (m.in. skutki rządowej regulacji wynagrodzeń), 7 mln zł na niedofinansowanie zadań zleconych, 5,8 mln zł wynikające z wzrostu cen prądu, 2,5 mln z opłaty za odprowadzanie wód deszczowych i 1,44 mln zł - z wzrostu o 22 proc. odpisu na zakładowy fundusz świadczeń socjalnych.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.