- Zaskoczyły nas wnioski z badania młodych górników z kilkuletnim stażem. Aż 90 proc. osób wskazało, że ktoś w bliskiej rodzinie pracował w kopalni. To nas zdziwiło, bo byliśmy przekonani, że te tradycje zostały przerwane - mówi prof. Marek Szczepański, socjolog z Uniwersytetu Śląskiego w rozmowie z "Trybuną Górniczą".
Wspólne Centrum Badawcze Komisji Europejskiej kilka tygodni temu ujawniło raport na temat pogórniczych rejonów unijnych. Mowa jest tam także o Górnym Śląsku. Z raportu wynika, że do 2030 r. w naszym regionie liczba miejsc pracy w górnictwie spadnie o 40 tys., czyli niemal o połowę. Czy można się do tego przygotować?
- Do transformacji można się przygotować, ale to wymaga bardzo długiego czasu. W przypadku Zagłębia Ruhry pierwszy dokument w tej sprawie został przygotowany w 1958 r. Już wtedy myślano o transformacji. Niemieccy socjolodzy mówili mi, że mimo to nie uniknięto szeregu błędów. Pojawiły się enklawy biedy, oczywiście jak na niemieckie warunki. Słowem, mimo wieloletnich przygotowań i prognoz, nie obyło się bez wpadek.
Czy te prognozowane przez KE zmiany można porównać z restrukturyzacją branży górniczej, z jaką mieliśmy do czynienia za czasów rządów Jerzego Buzka, ale też z tym, jak to się odbywało w innych europejskich krajach?
- Kiedy na przełomie lat 1989-1990 wpadły mi do rąk pierwsze niezałgane statystyki dotyczące branży węglowej, ze zdumieniem przeczytałem, że mamy ponad 400 tys. górników. W każdym innym europejskim kraju zatrudnienie w tym sektorze przemysłu topniało. W Wielkiej Brytanii, Belgii czy Francji górnictwo praktycznie zniknęło. Najbardziej brutalnie odbywało się to w Wielkiej Brytanii za rządów premier Margaret Thatcher, gdzie na ulicach polała się krew, protestujących górników po prostu pałowano. W Niemczech obyło się bez użycia siły, ale w pamięć zapadł mi górniczy łańcuch solidarności, czyli ludzie ustawieni w niemym proteście wzdłuż pewnej drogi. Nord-Pas-de-Calais, kopalnie w USA – te likwidacje następowały. W sposób rozłożony w czasie zmniejszano zatrudnienie w tym sektorze, aż do zera. Kiedy odwiedzałem przed laty dawne górnicze miasteczko w Wielkiej Brytanii, jedynym pracownikiem kopalni był już tylko zecer, który wydrukował mi pamiątkowy egzemplarz magazynu górniczego.
Na Śląsku rozlewu krwi na szczęście uniknięto.
- I to musimy docenić. Jeszcze raz przypomnę, że na przełomie lat 1989-1990 na Śląsku mieliśmy niemal 400 tys. górników. Wśród nich oczywiście byli także bokserzy, piłkarze, sztangiści, hokeiści na kopalnianych etatach, ale niemniej była to nadal monstrualna wręcz grupa. Kiedy do tego doliczymy rodziny, kooperantów górnictwa - to według bardzo ostrożnych wyliczeń z węgla żyło tutaj 750-800 tys. osób! Dzisiaj to 81-82 tys. samych tylko górników, czyli pięć razy mniej. Jestem pewny, że jeśli nic się nie zmieni, to spadek zatrudnienia w tej branży nadal będzie następował. Przemawiają za tym warunki rynkowe. Politycy niepotrzebnie dawali nadzieję, że nie będzie zamykania kopalń. Pamiętam Donalda Tuska, który przekonywał o tym w Katowicach górników. To samo potem robiła premier Beata Szydło. Tymczasem spadek zatrudnienia, zamykanie kopalń są nieuchronne. Pytanie tylko, w jakim czasie?
Co pana zdaniem leży u podstaw tej nieuchronności końca górnictwa?
- Węgiel w Europie jest po prostu niekonkurencyjny. Nawet doliczając fracht opłaca się go przywieźć z Rosji czy innych krajów świata.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM.
Szczegóły: nettg.pl/premium
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
To oczywiste, bo wielu kopalniom zostało jeszcze kilka - kilkanaście lat do zakończenia wydobycia. To naturalny proces, który jedynie może być przyspieszony z powodu rentowności. Nie trzeba tu eksperta.
Pozamykacie Polskie kopalnie to wtedy ruscy dowalą taką cenę dla was za węgiel ze się po... to chyba oczywiste.
Brukselski ekspert o polskim węglu : może być rentowny tylko do 2030 roku !
Ciekawe na co czekają rządy ? Dlaczego biernie czekają do tego 2030 r. zamiast już pomóc tym ludziom.
Następny prorok wieszczący koniec polskiego górnictwa. Ale ciekawe, że chętnie by go przywoził z Rosji.