- Dla Polski nadchodzi trudny czas przy rosnących cenach CO2 - ocenił Lawson Steele, londyński analityk, cytowany na łamach Rzeczpospolitej. W poniedziałek, 17 września, gazeta opisuje aktualny stan rynku uprawnień do emisji dwutlenku węgla. Docieka też, czy powodem jego nadzywczajnych ostatnio wahań może być spekulacja ze strony instytucji finansowych w zachodniej Europie.
Rzeczpospolita przypomina, że jeszcze w styczniu tego roku tona CO2 w ETS kosztowała tylko 7-8 euro, a tydzień temu już 25 euro, przy czym prognozy rysują w ciągu kilku miesięcy poziom 35 euro za tonę objętą uprawnieniami do emisji. Niespodziewanie w zeszły czwartek cena uprawnień na londyńskiej giełdzie ICE Futures Europe nagle załamała się wbrew trendowi o całych 18 proc. (poniżej 19 euro/t).
Dlaczego? Izba Gospodarcza Ciepłownictwo Polskie podejrzewa, że ktoś spekulował na ETS, wrzucając na rynek dużo przetrzymywanych certyfikatów. IGCP zawiadomiła o swoich obawach europejskich nadzorców systemu. Zaproponowała też takie zmiany w systemie, które utrudniałyby spekulację.
"Jednym z postulatów jest wyeliminowanie z rynku CO2 instytucji finansowych. Drugim - zakaz przenoszenia uprawnień między okresami rozliczeń" - czytamy w poniedziałkowej Rzeczpospolitej.
Analitycy na łamach dziennika są zgodni, że huśtawka na londyńskiej giełdzie będzie odbijać się wahaniami na Giełdzie Papierów Wartościowych w kraju. Przykładem na "bezpośrednią korelację" z cenami uprawnień do emisji CO2 są już teraz notowania giełdowe polskich zakładów syntezy chemicznej.
Krystian Brymora z Domu Maklerskiego BDM szacuje nawet na łamach Rzeczpospolitej, że po 2020 r. każde wahnięcie o 1 euro za tonę dwutlenku węgla przełoży się prawdopodobnie na 1,3 zł w wycenie Grupy Azoty oraz ok. 1 zł - w notowaniach Ciechu.
Trend wzrostowy cen za emisje CO2 jest pewny i trwały. Firmy energochłonne w polskim przemyśle dotkliwie odczują skutki "dopiero w przyszłej dekadzie, kiedy trafiać będzi do nich mniejsza pula darmowych uprawnień" - zaznacza Rzeczpospolita. Rocznie koszty produkcji wymienionych dwóch spółek chemicznych podkoczą o ok. 620 mln zł.
Już za dwa lata miedzowy koncern KGHM może zapłacić ćwierć miliarda zł więcej po stronie kosztów - szacuje Paweł Puchalski z Santander BM.
Ale nie wszyscy muszą tracić - zauważa Rzeczpospolita.
"Na segment wytwarzania energii zmiany cen CO2 mają teoretycznie wpływ neutralny lub nawet pozytywny, bo koszt zakupu uprawnień w całości przekłada się na cenę energii" - pisze gazeta.
"Paradoksalnie zyskują energetyka węglowa oparta na węglu brunatnym i nowe bloki opalane kamiennym, ale i OZE" - podkreśla Rzeczpospolita, dodając, że nieuchronne będzie przenoszenie kosztów przez firmy handlujące energią elektryczną na ceny za prąd dla gospodarstw domowych.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Nastał czas rewolucji - i kto jest mądry, ten wie: NIE OPŁACA SIĘ PRODUKOWAĆ ENERGII, OPŁACA SIĘ NIĄ HANDLOWAĆ. Każdy kto coś produkuje, manifestuje tym tylko własną głupotę i biznesową nieudolność.