- Górnictwo to branża, w której nigdy i nigdzie nie daliśmy plamy, gdzie wykonujemy świetną robotę - stwierdza w rozmowie z Trybuną Górniczą JERZY MARKOWSKI, b. wiceminister przemysłu i handlu oraz gospodarki, ekspert górniczy.
Niedawna wizyta przedstawicieli resortu energii, spółek górniczych i energetycznych w Australii potwierdziła, że polskie górnictwo nadal ma na świecie wysoką pozycję. Kiedy to się zaczęło? Kiedy ta branża wyszła na arenę międzynarodową
Zaczęliśmy być obecni na światowych rynkach pod koniec lat 60. i w latach 70. Jednym z pierwszych krajów, gdzie zaznaczyliśmy swoją obecność, były Indie. Mało kto wie, że Polacy zaprojektowali i wybudowali w tym kraju 16 kopalń. Wyposażyli je w obudowy, w różnego rodzaju maszyny i urządzenia. W ubiegłym miesiącu otrzymałem dokumentację jednej z nadal czynnych tamtejszych kopalń, sporządzoną w języku rosyjskim, a w niej informację, że zakład funkcjonuje w systemie eksploatacji... jankowicko-knurowskim. Ten system w Indiach po raz pierwszy zastosowano w latach 70. i przetrwał do tej pory! Nie zapomniano także jego nazwy.
Gdzie poza Indiami pojawili się wówczas nasi specjaliści od górnictwa?
To były Chiny, Wietnam, Korea. Doszło także do otwarcia się naszych uczelni wyższych na studentów z Azji i Afryki. W latach 90. jako ekspert Banku Światowego pojechałem do Korei Północnej, gdzie Japończycy chcieli zrealizować pewien swój projekt. Moi towarzysze z Niemiec i Holandii mieli kłopoty z porozumiewaniem się, więc służyłem im za tłumacza. Jednemu tłumaczyłem słowa koreańskiego tłumacza na niemiecki, drugiemu na angielski. Wszystko to strasznie długo trwało. Mapy, które mi pokazano, były po rosyjsku. Spytałem więc dyrektora kopalni, czy zna rosyjski, bo wtedy moglibyśmy uniknąć przynajmniej jednego etapu tłumaczenia. Na co usłyszałem: „Możemy rozmawiać po polsku, bo wszyscy tutaj jesteśmy absolwentami AGH”. Ci wykształceni w Polsce i lubiący nasz kraj ludzie, nadal gdzieś w górnictwie światowym funkcjonują. Tworzą nam dobry klimat.
Możemy to wykorzystać?
Jak najbardziej. Te osoby są niejako ambasadorami polskiego górnictwa. Poza tym Polacy są niemal we wszystkich krajach, w których funkcjonuje górnictwo. Spójrzmy na sąsiednie Niemcy, w których w tym roku zamykana jest już ostatnia kopalnia. W tamtejszych zakładach bez problemu można było porozumieć się po polsku, bo pracowali tam górnicy ze Śląska. Z kolei do Australii wyekspediowaliśmy świetnych geologów. To oni są autorami dokumentacji tamtejszych złóż. Mają wysoką pozycję. W Czechach do dzisiaj pracuje około tysiąca naszych górników. I ma rację wiceminister energii Grzegorz Tobiszowski, twierdząc że górnictwo to świetna promocja naszej myśli technicznej. To branża, w której nigdy i nigdzie nie daliśmy plamy, gdzie wykonujemy świetną robotę. Jesteśmy wszędzie tam, gdzie górnictwo: albo jako emigranci zarobkowi, albo w ramach oficjalnej współpracy państwowej, albo też jako eksperci, osoby sprzedające swoją wiedzę. Przede wszystkim po prostu robimy to dobrze.
Wiceminister Tobiszowski mówił po wizycie w Australii, że możemy sprzedawać nie tylko pojedyncze urządzenia i maszyny, ale wręcz kompleksowe kopalnie. To pana zdaniem jest realne?
Potrafimy to robić jak nikt na świecie, może jeszcze z wyjątkiem specjalistów z Donbasu, którzy uczyli się fachu w podobnie trudnych warunkach geologicznych, ale oni ze względów politycznych nie są obecni na rynkach światowych. Prowadziłem rozmowy na całym świecie i muszę stwierdzić, że tamtejsi eksperci mają bardzo wąską wiedzę. Nie są w stanie rozmawiać o górnictwie tak kompleksowo jak my. Dlatego jesteśmy w stanie stworzyć kopalnię od projektu po jej pełne wyposażenie. Jesteśmy świetni w kwestiach technicznych i bezpieczeństwie pracy. Fantastyczną ofertę są w stanie przedstawić Centralna Stacja Ratownictwa Górniczego oraz kopalnia Doświadczalna Barbara. Te instytucje mają doświadczenie, z którego może korzystać górnictwo na całym świecie.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Przypomnę, kop Krupiński z węglem koksowym czeka na uruchomienie do roboty ministrowie a nie ubolewać!
Zgadza się, ale nikt nie chce z tego wyciągnąć wniosków.
Łatwiej zbudować kilkanaście kopalń w jednym z azjatyckich krajów, niż jedną kopalnię w Orzeszu.