Wieczorem grupa sześciu doświadczonych ratowników wraz z nadsztygarem wyruszyła, aby zbadać nieczynne wyrobisko. Wszystko odbywało się po cichu i w tajemnicy. Chodziło o to, żeby zaoszczędzić pieniądze, ale finał był tragiczny.
Koniec lat 90. to ciężki czas dla górnictwa. Jeden program restrukturyzacyjny właśnie się kończył, a kolejny rozpoczynał. W praktyce oznaczało to, że górnicy nie mogli być pewni co do przyszłości swoich zakładów. Niwka-Modrzejów już od dawna walczyła o przeżycie. Dziś mówi się, że gwoździem do trumny było częściowe usamodzielnienie kopalni. W 1996 r. zakład został przekształcony w jednoosobową spółkę, której całkowite udziały miał Katowicki Holding Węglowy. Sosnowiecki zakład był niby „na swoim”, ale szybko okazało się, że nie radzi sobie ze spłatą zobowiązań, które naliczał właściciel.
Na początku 1998 r. wiadomo było, że jedynym ekonomicznym ratunkiem może być uruchomienie nowej zyskownej ściany. Żeby tak się jednak stało, trzeba było zbadać najpierw nieczynne wyrobisko, które znajdowało się w pokładzie 418. Kiedyś chodnik był wykorzystywany, ale porzucony został odcięty murowaną tamą. Górnicy mieli wziąć ze sobą przyrządy pomiarowe i zbadać poziom tlenku węgla i metanu oraz sprawdzić, w jakim stopniu chodnik jest zalany i gdzie zaczyna się woda.
Zgodnie z procedurami mieli zrobić to ratownicy. Jak nakazują przepisy, powinni wziąć ze sobą aparaty ratownicze, czyli butle z tlenem, a ich pobranie powinno znaleźć się w ewidencji. Tak się jednak nie stało.
Wszystko wskazuje na to, że ktoś z kierownictwa zakładu chciał zaoszczędzić. Ratownicy wyruszyli ze zwykłymi aparatami ucieczkowymi, które zakłada się w momencie, gdy wiadomo, że z kopalnianą atmosferą coś jest nie tak. Cała akcja odbywała się w nocy - nieoficjalnie i po cichu. Ok. północy 23 lutego zespół sześciu ratowników wraz z nadsztygarem W. rozbił tamę.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Takiego węgla i w takich warunkach to żadna śląska kopalnia nie brała , holding najpierw zalał gównami niwkę i modrzejów a za 10 lat wielce starali się gnojki z Damrota o koncesję o złoża niweckie - Polak nie potrafi rządzić !!!
400 mln zł długów skąd? chyba całej KHW, no i oczywiście dzięki Kotwicy
Kopalnie uśmiercił minister Poncyliusz i jego słynne słowa 'dajcie mi inną kopalnię to waszą uratuję'. Wraz z kopalnią i nową poświęconą ściana i kilkunastoma mln ton węgla utopiono długi KHW. Do dziś śmieją się, że KWK Kazimierz Juliusz uratowała dziurawa droga po której na zamknięcie żadne beemwu czy mesio z wafki by nie przejechał. Prawda jest taka za zatopienie tej ściany i podobnie jak ze złożami węgla którego nie ma a jest na Kanty to powinno się rozstrzelać, gdyż to jest sprzeniewierzenie pieniędzy publicznych i doprowadzenie do setek tragedii ludzkich. Wpiszcie sobie w guuugle 'kotwica jak niszczono polskie górnictwo' i poczytajcie a nie że przyczyną zamknięcia kopalni było śmierć 6 górników.
Cicha akcja fim z cyklu katastrofy górnicz dostępny w sieci
Ciekawe czy ten sztygar co przezył zyje jeszcze i jak sie ma....co ma do powiedzenia po tylu latach pewnie nie zapomni tej feralnej dniówki do konca swoich dni......smutne:(
Ukaranie sztygara co najwyżej powinno być symboliczne. Bez przyzwolenia KDW i co najmniej DT, a jak znam górnicze realia z aprobatą (jeśli nie z naciskiem) D nic takiego nie ma prawa się na żadnej kopalni wydarzyć. Znów zadziałała stara komunistyczna zasada: 'zmarli nie będą się bronić'. Za komuny i na wielu kopalniach do dziś zawsze winien jest poszkodowany. Niech ofiary tej tragedii spoczywają w pokoju!
'życie tych 6 ratowników kosztowałoby kopalnię 5 tys. zł' powiem szczerze, że ciągle na niektórych kopalniach wartość górników jest niewiele większa...
Szczęść Im Boże na wiecznej szychcie:( bardzo dobrze, że o tym piszecie!