- Wychodzimy z roli wyłącznie eksportera węgla i przeobrażamy się w typową spółkę handlową, zajmującą się także sprzedażą krajową, importem czy obrotem międzynarodowym węglem, ale i innymi produktami - powiedział prezes Węglokoksu Sławomir Obidziński, w wywiadzie, który ukazał sie w poniedziałek, 16 kwietnia, na łamach Rzeczpospolitej.
Z prezesem Obidzińskim, w wywiadzie pt. "Eksport schodzi na drugi plan", rozmawiała Barbara Oksińska. Na wstępie szef Węglokoksu przytoczył dane dotyczące malejącego eksportu węgla – w 2005 r. było to jeszcze ok. 19 mln t, w 2010 r. - 9 mln t, w 2015 r. - poniżej 5 mln t, w 2017 r. - 2,7 mln t, a w pierwszym kwartale tego roku Węglokoks wyeksportował zaledwie 330 tys. t. Głównymi kierunkami eksportu są kraje Unii Europejskiej – Niemcy, Czechy, Słowacja, Węgry czy Austria.
Jak podkreślił Obidziński często nawet bardziej opłaca sie kierować węgiel ze śląskich kopalń do Czech czy Austrii, bo tam można uzyskać lepsze ceny niż oferowane przez polskie elektrownie.
- Obecnie postrzegamy nową rolę Węglokoksu w ten sposób, by w sytuacjach niedoboru krajowego surowca zabezpieczać potrzeby energetyki zawodowej i ciepłownictwa poprzez interwencyjne zakupy węgla z importu. I nie musi to być węgiel z Rosji, choć też nie powinniśmy się na niego całkowicie zamykać – powiedział Obidziński.
Szef Węglokosku podkreślił, że spółka nie zamierza pozbywać się własnej kopalni Bobrek-Piekary, która w 2017 r. przyniosła 60 mln zł zysku netto.
Obidziński odniósł się do ewentualnej prywatyzacji Węglokoksu. Zaznaczył, że jeśli spółka miałaby wejść na giełdę, to jedynie po to, żeby pozyskać kapitał na dalszy rozwój.
- Aktualnie Węglokoks znajduje się na liście firm o istotnym znaczeniu dla gospodarki państwa. To oznacza, że państwo pozostanie głównym właścicielem spółki – dodał Obidziński.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.