- To istotny krok - tak ocenia szef resortu energii Krzysztof Tchórzewski stanowisko europejskich ministrów odpowiedzialnych za energię, określające rok 2030 jako datę, po której nie będzie możliwe wsparcie państwa na rynku mocy dla elektrowni emitujących ponad 550 gr CO2 na kWh.
Istniało bowiem niebezpieczeństwo, że datą graniczną będzie rok 2025 r.
W poniedziałek,18 grudnia, późnym wieczorem unijni ministrowie odpowiedzialni za sprawy energetyczne zakończyli w Brukseli spotkanie, na którym ustalili wspólne stanowisko ws. pakietu propozycji, który ma zmienić funkcjonowanie rynku energetycznego w UE. To tzw. pakiet zimowy, przedstawiony przez Komisję Europejską pod koniec listopada 2016 r. Jego celem ma być przyspieszenie rozwoju odnawialnych źródeł energii.
Z polskiej perspektywy jedną z kluczowych spraw stał się zapis o wprowadzeniu limitu emisji CO2 dla wspieranych z publicznych pieniędzy producentów energii elektrycznej w ramach tzw. rynku mocy. KE tłumaczyła, że chce w ten sposób zapobiegać ukrytemu subsydiowaniu elektrowni węglowych. Szefowie resortów odpowiedzialnych za energię w UE przyjęli stanowisko, że elektrownie, w których emisje przekraczają 550 gr CO2 na kWh, nie będę mogły korzystać ze wsparcia państwa na rynku mocy po 2030 r. To wykluczy z tej pomocy elektrownie węglowe. Wyjątkiem mają być 5-letnie kontrakty zawarte przed końcem 2030 r.
- Ten krok jest dosyć istotny, ponieważ mieliśmy niewielkie szanse, by to uzyskać. Wielokrotnie zabieraliśmy głos, bardzo dokładnie tłumacząc, w jakiej sytuacji jest Polska i dlaczego musimy nadal korzystać z węgla, oraz jaką dajemy sobie perspektywę na przyszłość - relacjonował we wtorek, 19 grudnia, dziennikarzom Tchórzewski.
Minister przekazał, że podczas brukselskiego spotkania Polska zadeklarowała, że po 2025 roku nie będzie już u nas "inicjatyw węglowych".
Jak mówił, choć początkowo delegację polską popierało niewiele państw, na końcu dyskusji uzyskaliśmy poparcie 70 proc. obecnych. Tchórzewski podkreślił, że to jednak nie koniec sprawy - teraz w ramach tzw. trylogu czeka nas dyskusja w Parlamencie Europejskim.
Problem polegał na tym, że Komisja zaproponowała, by wszelkie elektrownie, które miałyby korzystać ze wsparcia w ramach rynku mocy, musiałyby spełniać wyśrubowane normy środowiskowe. KE zaproponowała limit emisji CO2 na jedną kilowatogodzinę (kWh) w wysokości 550 g CO2, co na obecnym poziomie rozwoju techniki wykluczałoby elektrownie węglowe. Tego obawiała się Polska.
Zawarte porozumienie zakłada, że ten limit będzie obowiązywał, ale wobec istniejących elektrowni dopiero od 2031 r. Polska, jak poinformowała PAP w nocy przedstawicielka estońskiej prezydencji, poparła te zapisy.
Po zawarciu porozumienia estońska prezydencja w nocy z poniedziałku na wtorek zorganizowała konferencję prasową. Komisarz ds. klimatu Miguel Arias Canete powiedział na niej, że negocjacje na ten temat pokazały różnice między krajami.
- Były kraje, które chciały ustanowienia limitów i te, które chciały innych możliwości dla istniejących elektrowni, dla przyszłych elektrowni - wyjaśnił.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Polska powinna jak najszybciej opuścić unijne struktury i nie brać udziału w tym przekręcie zwanym walką z globalnym ociepleniem!