Niemiecko-rosyjski skandal z nielegalnym dostarczeniem czterech turbin gazowych Siemensa na objęty embargiem Krym zatacza coraz szersze kręgi. Rosjanie idą w zaparte, twierdząc, że turbiny są rosyjskiej produkcji. Jednak Siemens za karę zerwał w piątek (21 lipca) licencję i wycofał udziały z rosyjskiej spółki. A w poniedziałek (24 lipca) rząd w Berlinie przypomniał Moskwie obietnicę, że dostarczane turbiny będą wykorzystane zgodnie z prawem.
- Rząd federalny ponownie przypomniał rządowi rosyjskiemu o tych obietnicach i zwrócił uwagę, że tak poważne naruszenie przepisów o sankcjach stanowi obciążenie dla niemiecko-rosyjskich relacji - powiedział rzecznik niemieckiego MSZ.
Turbiny wyprodukowane z niemieckiej lincencji, na podzespołach Siemensa, miały trafić do elektrowni w Kraju Krasnojarskim. Ponieważ od początku istniały obawy, że Rosjanie po cichu przerzucą turbiny na Krym, Berlin domagał się zwiększonych gwarancji. W niedzielę dziennik Bild ujawnił, że obietnicę przestrzegania przespisów o sankcjach złożył osobiście prezydent Władymir Putin ministrowi spraw zagranicznych Niemiec Sigmarowi Gabrielowi we wrześniu 2016 r.
W piątek 21 lipca spółka Siemens ogłosiła, że wycofuje się ze współpracy z Rosjanami. Niemcy zrezygnowali z udziałów w rosyjskiej spółce Interautomatyka. Wypowidzieli umowy licencyjne z rosyjskimi firmami na dostawę sprzętu dla elektrowni z turbinami gazowymi i parowymi. Do odwołania wstrzymali dostawy dla spółek rosyjskich, które kontrolowane są przez państwo. Siemens zastrzegł też, że wszelkie instalacje, które musi dokończyć na mocy obowiązujących aktualnie umów, zleci do wykonania wyłącznie własnym pracownikom z Niemiec.
„Siemens otrzymał wiarygodne informacje, że wszystkie cztery turbiny gazowe dostarczone latem 2016 r. w ramach projektu Tamań do południowej Rosji, zostały na miejscu nielegalnie zmodyfikowane i wbrew warunkom przewidzianym w umowie przewiezione na Krym” – oświadczył niemiecki koncern. Dodał, że „podjął wszystkie środki, jakie były w jego mocy, aby temu zapobiec”. Potwierdził także swoją ofertą odkupienia sprzętu i anulowania pierwotnej umowy.
Dmitrij Pieskow, rzecznik Putina, nabrał wody w usta i odmówił mediom komentarzy. Kilka dni temu zapewniał, że cały sprzęt dostarczany na Krym, został wyprodukowany w Rosji.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.