Górnik, który wiercił otwory w kopalni "Lubin", gdzie kilka dni temu doszło do śmiertelnego wybuchu, nie miał do tego uprawnień, a na przebieg całego zdarzenia wpływał również pośpiech - podały aktualności TVP Wrocław informując o własnym śledztwie w sprawie środowej tragedii.
Przypomnijmy, że pod ziemią w środę w kopalni KGHM w wyniku detonacji materiałów wybuchowych zginął 53-letni górnik, a trzech zostało ciężko rannych. Według ustaleń dziennikarzy TVP Wrocław górnicy jednocześnie wiercili otwory i ładowali do nich materiały wybuchowe, a jest to kategorycznie zabronione. O pierwszych nieoficjalnych przeciekach ze śledztwa potwierdzających zaniedbania BHP napisaliśmy w portalu nettg.pl przed dwoma dniami.
Czytaj więcej:
Lubin: Karygodne zaniedbania podczas robót strzałowych
Wybuch w ZG "Lubin": Górnik nie żyje, trzech ciężko rannych
Andrzej Popa z częstochowskiego Przedsiębiorstwa Usług Górniczych i Budowlanych, którego pracownicy zostali wynajęci przez KGHM do robót strzałowych i ucierpieli w wypadku, potwierdził informację, że trzech z czterech poszkodowanych to emeryci. Nie chciał się natomiast wypowiadać na temat domniemanych nieprawidłowości podczas robót górniczych.
Przyczynę wypadku ustali specjalna komisja. Jej przedstawiciele nie są na razie tak kategoryczni w ocenie zdarzenia. Wicedyrektor Okręgowego Urzędu Górniczego we Wrocławiu potwierdził jednak, że mogli zawinić ludzie. Śledztwo wszczęła już prokuratura rejonowa w Lubinie.
Wypadek jest głównym tematem rozmów w kopalni „Lubin” - podały wiadomości TVP Wrocław.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.