Adam Małysz zdeklasował rywali w sobotnim konkursie Pucharu Kontynentalnego, który rozegrany został na skoczni w jego rodzinnej Wiśle-Malince. Decyzję o starcie w tej imprezie Małysz podjął w sobotę, nie chcąc sprawić zawodu swoim wiernym fanom. Po powrocie z Kanady działacze PZN nie poinformowali go oficjalnie o zawodach...
- Zrobiłem to dla kibiców, po prostu nie mogłem ich zawieść. Oni są wspaniali, na skoczni w Malince fantastycznie mnie dopingowali – mówił po zawodach Małysz, któremu fani narciarstwa wymyślili nowy pseudonim. Na flagach i transparentach można było przeczytać, że: „Srebrny Orzeł wylądował w Wiśle”. Małysz objął prowadzenie już po pierwszej serii, w której skoczył na odległość 126,5 m. Za nim plasował się Kamil Stoch, który wylądował na 122,5 m. Trzeci był Austriak Manuel Fettner z 122,5 m.
– Dzięki temu nasz zespół będzie mógł wystawić jeszcze jednego zawodnika. I to było bardzo ważne. W niedzielnym konkursie już nie wystąpię, muszę trochę odpocząć po igrzyskach. A w planach mam przecież kolejne starty w Pucharze Świata, do których muszę się poważnie przygotować – zaznaczył na koniec „Srebrny Orzeł”, jak teraz nazywają Małysza kibice.
W galerii: Sobotni Puchar Kontynentalny rozgrywany w na skoczni w Wiśle - Malince (zdjęcia Maciej Dorosiński - nettg.pl)
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.