W Waszyngtonie zwołano na wtorek (18 kwietnia) spotkanie doradców prezydenta, którzy mają zastanowić się, czy rekomendować Donaldowi Trumpowi wycofanie się USA z porozumienia paryskiego COP21 - poinformowało biuro prasowe Białego Domu.
Podpisane w grudniu 2015 r. porozumienie obejmuje blisko 200 państw świata i ma na celu redukcję emisji dwutlenku węgla ze spalania paliw kopalnych. USA zobowiązały się do zmniejszenia swoich emisji o 26-28 proc. w latach 2005-2025.
W czasie kampanii wyborczej Donald Trump oceniał, że Stany Zjednoczone „powinny anulować umowę”, ale po objęciu stanowiska w Białym Domu nie wypowiadał się już tak ostro. Grupy obrońców środowiska w USA żądają, aby Waszyngton nie zrywał porozumienia, nawet gdyby administracja postanowiła nieco zmiękczyć krajowe zobowiązania.
- Doradcy Donalda Trumpa chcą we własnym gronie przedyskutować różne warianty w celu wypracowania spójnej rekomendacji, jak ma zachować się prezydent USA - poinformowano w Białym Domu.
Decyzję w sprawie ochrony klimatu Trump musi podjąć najpóźniej w maju tego roku, na szczycie G7. Dotychczas sprawą zajmowała się już Narodowa Rada Gospodarcza USA, która niedawno poprosiła kompanie energetyczne o opinię, czy kraj powinien respektować porozumienie COP21. Przedstawiciele takich firm jak Peabody Energy i Cloud Peak Energy byli zdania, że warto pozostać stroną umowy, aby zachować skuteczny wpływ w skali świata na rozwój czystych technologii węglowych i budowę elektrowni opalanych węglem.
Eksporterzy gazu ziemnego w liście do władz również doradzali, aby USA nie wychodziły z porozumienia COP21, gdyż „zachowają w ten sposób konkurencyjność technologiczną w wydobyciu gazu ziemnego i energetyce”.
Justin Guay, wysoki działacz klimatyczny Fundacji Packarda, powiedział agencji Reutera, że takie państwa jak Indie i Chiny pozostaną przy porozumieniu nawet, jeśli USA zerwą je. - Bardzo ważne, aby Stany Zjednoczone pozostały przy stole - dodał Guay.
Tymczasem wysoki urzędnik administracji, szef EPA (federalnej Agencji Ochrony Środowiska), Scot Pruitt, konsekwentnie doradza, by zerwać porozumienie, które uważa za „bardzo złą dla kraju umowę”.
W czasie symbolicznej wizyty w zagłębiu węglowym w Pensylwanii szef EPA ogłosił tuż przed świętami wielkanocnymi rozpoczęcie programu „Back-to-Basics” (z ang. powrót do podstaw), którym Waszyngton zamierza dokonać wielkiego zwrotu w gospodarce zasobami naturalnymi.
- Czy można było znaleźć lepsze miejsce na ogłoszenie programu, niż wśród ciężko pracujących górników kopalń węgla, dzięki którym Ameryka ma pod dostatkiem energii? - powiedział Pruitt w kopalni Harvey Mine w miasteczku Sycamore. Jego wyznaczenie po wyborach na stanowisko szefa EPA było rodzajem prowokacji wobec przeciwników węgla w USA (Pruitt jest od dawna zadeklarowanym krytykiem polityki klimatycznej, neguje teorię wpływu człowieka na ocieplenie globalne i otwarcie drwi z klimatystów).
- Przemysł węglowy został niemal zdewastowany, zatopiony falą niepotrzebnych przepisów. Jednak pod przewodnictwem prezydenta Trumpa zawrócimy z tej drogi dla dobra górników i wielu innych ciężko pracujących Amerykanów - zadeklarował urzędnik.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.