Środa (12 kwietnia) była kolejnym dniem osłabiania się złotego, co analitycy tłumaczą wzrostem napięcia geopolitycznego. Ok. godz. 17 za euro trzeba było zapłacić 4,25 zł, za dolara 4,00 zł, za franka 3,98 zł, a za funta 5,00 zł.
Rafał Sadoch z DM mBanku zwrócił uwagę, że polska waluta systematycznie traci na wartości od początku tygodnia.
- Głównym czynnikiem ciążącym od początku tygodnia notowaniom złotego, zaliczanego do bardziej ryzykownych aktywów, jest wzrost ryzyka geopolitycznego związanego zarówno z rosnącym napięciem pomiędzy Stanami Zjednoczonymi, a Rosją ws. sytuacji w Syrii, a także zaostrzeniem konfliktu z Koreą Północną. Trudno jest jednak przewidywać dalszy rozwój wydarzeń z tym związanych - skomentował analityk.
Wskazał, że polska waluta, jeśli chodzi o parę EUR/PLN "konsoliduje się w przedziale 4,21-4,26, który w perspektywie najbliższych dni powinien zostać utrzymany".
- Brak zmian sentymentu na globalnych rynkach finansowych może spychać złotego do poziomu 4,26 wobec euro. Dzisiejsze lepsze od oczekiwań dane dotyczące inflacji bazowej w marcu nie miały wpływu na notowania polskiej waluty, co potwierdza, iż jej wartość determinowana jest obecnie czynnikami zewnętrznymi - dodał Sadoch.
Konrad Ryczko z DM BOŚ także podkreślił, że w trakcie środowej sesji obserwowaliśmy osłabianie się złotego, choć, jak dodaje "dynamika ruchu pozostawała ograniczona".
Również jego zdaniem to między innymi "wzrost globalnej awersji do ryzyka podbija scenariusz dalszej korekty umocnienia PLN z I kwartału".
- Zbliżające się święta oraz skrócony tydzień handlu nie zachęcają jednak do większej aktywności wśród inwestorów. Na szerokim rynku obserwowaliśmy wzrost niepewności związanej z sytuacją geopolityczną, co podbijało kursy waluty typu safe haven (jak JPY) - dodał analityk BOŚ.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.