Na fali powszechnego i jak najbardziej uzasadnionego wzburzenia z powodu fatalnej jakości powietrza w Polsce pojawiło się wiele pomysłów, z których część, jak np. zakaz palenia śmieci, darmowa komunikacja publiczna w miastach, gdzie transport jest odpowiedzialny za znaczną część smogu, lub inwestycje w rozbudowę sieci ciepłowniczych, to postulaty więcej niż słuszne. Niestety, tworzona naprędce legislacja w tym zakresie – najpierw rozporządzenie ministra rozwoju ws. wymagań dla kotłów, teraz rozporządzenie ministra energii ws. wymagań jakościowych dla paliw stałych – zdaje się nie docierać w pełni do sedna tego wieloaspektowego problemu.
W połowie stycznia na stronie internetowej Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego opublikowano komentarz Andrzeja Guły i Pawła Musiałka, podnoszący problematykę walki ze smogiem. Autorzy dowodzili w nim m.in., że „brak regulacji określających wymagania emisyjne wobec sprzedawanych na polskim rynku kotłów na paliwa stałe jest jedną z ważniejszych przyczyn wysokiego zanieczyszczenia powietrza w Polsce”. O ile nie sposób się z tym nie zgodzić, o tyle w dalszych rozważaniach autorów pominięto całkowicie wątek motywacji osób ogrzewających swoje gospodarstwa domowe „słabej jakości węglem wydobywanym przez część polskich kopalń”. Należy pamiętać, że kocioł klasy piątej, który od momentu obowiązywania przepisów rozporządzenia będzie jedynym dostępnym w sprzedaży urządzeniem grzewczym na węgiel, jest kilkukrotnie droższy od kotłów niższych klas oraz kotłów pozaklasowych (tzw. kopciuchów). Nawet jeśli jednak samorządy lub organy centralne będą wspierać finansowo obywateli w wymianie kotłów na nowsze, to dochodzi jeszcze kwestia samego paliwa.
Zgodnie z dokumentacją techniczno-ruchową producentów, dla zachowania oczekiwanego poziomu emisji w kotłach klasy piątej należy palić węglem dedykowanym, którego wg wstępnych szacunków w Polsce wydobywa się ok. 400 tys. t rocznie. Przy zachowaniu obecnej liczby zakupu nowych kotłów (ok. 200 tys. rocznie), tylko w pierwszych dwóch latach może zabraknąć aż miliona ton potrzebnego paliwa wydobywanego w Polsce. Lukę zapełniać będzie oczywiście węgiel importowany z Rosji i Kolumbii, który z uwagi m.in. na koszty transportu będzie relatywnie droższy od polskiego. Pomijając kwestie pochodzenia węgla, sam aspekt ekonomiczny paliwa do przydomowych pieców jest w tym wypadku niezwykle istotny, jeśli nie kluczowy. Ogrzewanie gazowe, elektryczne lub ciepło sieciowe, będąc zdecydowanie wygodniejszymi w eksploatacji, przegrywają z węglem, który jako najtańsza forma ogrzewania domowego jest wybierany przez odbiorców właśnie z uwagi na swoją cenę, która zwłaszcza dla najuboższych ma ogromne znaczenie.
Dalej autorzy Guła i Musiałek apelują o „wprowadzenie regulacji odnoszących się do norm jakości węgla dopuszczanego do obrotu”, słusznie wskazując, że niestosowanie w kotłach klasy piątej dedykowanego paliwa przynosi mizerne efekty ograniczania emisji z tych kotłów. W tym miejscu pojawia się jednak zarzut, że branża węglowa „czerpie korzyści z tytułu sprzedaży surowca niższej jakości czy wręcz odpadów węglowych”, co jest równie absurdalne, jak oskarżanie handlarzy samochodów o zarabianie na sprzedaży używanych aut z silnikiem Diesla starszych generacji.
W zakresie jakości paliw naprzeciw oczekiwaniom autorów wyszedł resort energii, który wydał właśnie rozporządzenie w tej materii. Pośród wielu uwag co do jego treści, wybrałem dwa elementy najbardziej szkodliwe z punktu widzenia zarówno kwestii czystości powietrza, jak i odbiorców końcowych oraz demonizowanej branży węglowej. Należy zauważyć, że ustawodawca nie umieścił węgla brunatnego (ani innych produktów z jego zawartością) w definicji paliwa stałego, co automatycznie wyklucza go z procesu jakiejkolwiek kontroli w zakresie tej ustawy. Powszechne stosowanie i wyjątkowo niskie parametry jakościowe (bardzo niska kaloryczność, wysoka zawartość wilgoci i popiołu) powodują, że węgiel brunatny należy do najbardziej zanieczyszczających środowisko paliw stałych.
Dalej, w zakresie korzystania w kotłach poniżej 1 MW z sortymentu miałowego węgla kamiennego, ustawodawca dopuszcza stosowanie tylko paliwa o kaloryczności min. 24 000 kJ/kg (tzw. ekomiał), czyli paliwo, którego ograniczoną dostępność i wyższą cenę zasygnalizowałem już wcześniej. Rygorystyczne podejście ustawodawcy w tej kwestii skutecznie zniechęci podmioty prowadzące handel tym towarem do dalszej jego sprzedaży także z powodu innych niedogodności, takich jak np. miałowanie (rozdrabnianie się) węgla grubego w trakcie rozładunku i składowania lub wygrzanie się (naturalny proces chemiczny, prowadzący do utraty kaloryczności i wzrostu zawartości popiołu) wysokokalorycznego miału w trakcie długoterminowego składowania. To z kolei doprowadzi do pogłębienia się deficytu węgla kamiennego na rynku odbiorców detalicznych i w konsekwencji spowoduje automatyczny wzrost zużycia węgla brunatnego i jego odpadów w przedsiębiorstwach i gospodarstwach domowych. Samo to sprawia, że przedmiotowa ustawa z 2006 r. o systemie monitorowania i kontrolowania jakości paliw stałych oraz powiązane z nią rozporządzenia w proponowanym kształcie będą całkowicie nieskuteczne w procesie eliminacji złej jakości paliw stałych i ochrony powietrza, ergo – nie będą spełniały nadrzędnego celu proponowanej regulacji.
Postulowane powszechnie wyeliminowanie miałów i mułów węglowych z rynku odbiorców detalicznych przywodzi na myśl jeszcze jeden aspekt tworzenia prawa w pośpiechu, a związany jest z samą genezą pojawienia się tego drugiego paliwa w segmencie klientów indywidualnych, wcześniej sprzedawanego wyłącznie odbiorcom przemysłowym. Muł jest odpadem produkcyjnym w procesie uszlachetniania węgla, którego olbrzymie ilości zaczęły kilka lat temu zalegać kopalniom, sprzedającym węgiel o wyższej wartości opałowej do energetyki i ciepłownictwa. Nagła potrzeba zakupu węgla wysokokalorycznego wiązała się z nowelizacją ustawy o OZE i rosnącą w zaskakującym tempie popularnością współspalania węgla z niskokaloryczną biomasą. Niepotrzebny muł został wtedy zagospodarowany jako tanie (200-300 PLN za tonę) paliwo dla najbiedniejszych odbiorców detalicznych. Podobnie jak w tamtym przypadku, należy pamiętać, że rynek jest organizmem myślącym, a rynek ubogi – organizmem „kombinującym”. Dlatego właśnie warto mieć na uwadze możliwość pojawienia się nieprzewidzianych wcześniej lub zignorowanych zagrożeń, jakie niesie za sobą nowe prawo, a walkę o czyste powietrze prowadzić tak, jak wskazuje dewiza Gdańska – nec temere, nec timide (Bez zuchwałości, ale i bez lęku - sentencja łacińska).
Dyrektor Działu Analiz Rynku Węgla Energomix i założyciel serwisu polishcoaldaily.com.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Emeryt powiedz to ludziom z alarmów smogowych, bo to oni ciągle postulują zakazy miałów i mułów bo nie rozumieją czym jest sortyment
Miał jest sortymentem węgla (określającym wielkość ziaren), podobnie jak Groszek lub Orzech. Sortyment węgla nie jest związany z wartością opałową, zawartością popiołu, wilgoci lub siarki. Zakaz spalania węgla o sortymencie Miał jest absurdalny. Istnieją rodzaje miału o bardzo wysokiej wartości opałowej i małej zawartości siarki. Zanim będziemy udzielać dobrych rad, należy wpierw poznać to, o czym się pisze.