W dyspozycji Kopalnianej Stacji Ratownictwa Górniczego ruchu Piekary kopalni Bobrek-Piekary (Węglokoks Kraj) jest 125 ratowników. Większość to młodzi ludzie, których staż w ratownictwie nie przekracza 5 lat.
Na razie braki kadrowe wynikające z odejść na emerytury i świadczenia wynikające z pakietu osłonowego udaje się na bieżąco uzupełniać. Chętnych do ratownictwa wciąż nie brakuje.
- Najtrudniejszy był dla nas 2015 r. Wówczas odeszło sporo doświadczonych ratowników. Trzeba było przeprowadzać dodatkowe nabory. Teraz sytuacja się unormowała. Chętnych wciąż nie brakuje, lecz nie wszyscy są w stanie sprostać stawianym wymaganiom. Trzeba przejść przez badania lekarskie i testy wytrzymałościowe. W trakcie ich wykonywania często ujawniają się różnego rodzaju ukryte schorzenia, eliminujące ze służby w ratownictwie górniczym. Bywa, że kandydat otrzymuje negatywną opinię psychologa. Niektórzy sami rezygnują. Po prostu, przychodzą i przyznają, że ich wyobrażenia o tej pracy były nieco inne - przyznaje nadsztygar Dariusz Fabrowski, kierownik stacji ratowniczej w ruchu Piekary.
Kandydaci do ratownictwa w momencie zgłoszenia mają za sobą najczęściej 2-3-letni staż pracy w kopalni. Jeżeli pomyślnie przejdą przez sito badań, są przyjmowani w szeregi ratowniczej braci i kierowani na kursy specjalistyczne. W opinii Dariusza Fabrowskiego o doświadczonym ratowniku można mówić, gdy ma za sobą 10 lat służby.
- Takiej osobie można już w pełni zaufać, czyli powierzyć wykonywanie samodzielnych zadań, bądź funkcję zastępowego. Musi mieć pojęcie o zabudowie chodników, podawaniu pyłów dymnicowych, środków chemicznych lub mineralnych i potrafić pracować na różnych maszynach. Tych umiejętności żadna szkoła nie nauczy. Wymagana jest praktyka i wiedza zdobyta podczas kursów - przekonuje.
Współczesne górnictwo wymaga od szeregowych ratowników coraz szerszych umiejętności. Muszą się znać na obsłudze komputera, programów informatycznych i obsłudze specjalistycznych urządzeń, niezbędnych podczas prowadzenia akcji ratowniczych lub działań o charakterze profilaktycznym.
W piekarskim zakładzie górniczym ratownicy pracują w aparatach roboczych oddechowych typu W-70. Ich obsługę znają na pamięć, ale co pewien czas do stacji trafiają różne inne urządzenia. Ostatnio wzbogaciła się ona o aparaty powietrzne do tzw. krótkich wejść.
- Podobnie jak w aparatach nurkowych, powietrze wydychane jest z nich na zewnątrz. Dawniej posługiwaliśmy się takimi, w których wydychane powietrze było oczyszczane z dwutlenku węgla i wzbogacane w tlen, a następnie z powrotem wracało do płuc ratownika. Nowe posiadają ten plus, że powietrze jest schładzane, ponieważ się rozpręża i wraz z biegiem akcji robią się coraz lżejsze. Są też wygodniejsze w transporcie. Doskonale nadają się do pracy w wysokiej temperaturze do 33 st. Jednak czas ich pracy jest krótki, wynosi 90 minut. Dlatego stanowią nasze dodatkowe wyposażenie. Do akcji ratunkowych nadal zabieramy aparaty 4-godzinne - opisuje Tomasz Sośniok, starszy mechanik w Kopalnianej Stacji Ratownictwa Górniczego.
Młodzi ratownicy muszą również opanować sztukę obsługi kamery termowizyjnej. Służy ona m.in. do sprawdzania stanu ociosów chodników i badania temperatury ociosu i stropu. Podwyższona, jest pierwszym zwiastunem powstawania pożaru endogenicznego. Inne urządzenia służą do ciągłego pomiaru tlenku bądź dwutlenku węgla oraz stężeń metanu.
Niebawem do stacji ratowniczej w ruchu Piekary trafią suszarki i specjalne wieszaki do suszenia wymytego sprzętu ratowniczego, który powrócił z dołu po użyciu w akcji ratowniczej.
Warto przy okazji przypomnieć, że ratownicy z kopalni Bobrek-Piekary odnieśli w ub.r. wielki sukces. Podczas mistrzostw świata zastępów ratowniczych w Kanadzie sięgnęli po złoty medal w konkurencji gaszenia pożaru.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Służba tylko dla pociotków, jak można być ratownikiem pracować trzy miesiące na kopalni, mało tego że nic nie robią to jeszcze jubileusze mają co trzy lata kiedy się za to zabierzecie przecież szukacie oszczędności ale oni są nie do ruszenia synusie związkowców i nadszrygarów.
Komentarz usunięty przez moderatora z powodu złamania regulaminu lub użycia wulgaryzmu.
To sa wafle precz z kopalni niech dojeżdżają jak pogotowie prywata firma powinni być nic się nie robia
A co to za ratownik np nadsztygar co na dole jest od wielkiego dzwona albo jak jest akcja zeby skroic kilka groszy np darmozjady ze stacji tapan..mozna wymieniac służba tylko dla orłów..bez jaj...
No tak bo On jest dobry nauczyciel i właściciel Stacji ha ha ha
Żadna szkoła nie nauczy Cię tak jak Faber ! Haha :)
Super!!:) Szczęść Wam Boże ratownicy!