Rzecznik prasowy Spółki Restrukturyzacji Kopalń Witold Jajszczok rozesłał 23 września br. do mediów informację pod tytułem "Orły wzlecą na powierzchnię". Przytoczymy ją w całości, bo sprawa tych niezwykłych świadectw patriotyzmu pokoleń sosnowieckich górników jest bliska redakcji portalu górniczego nettg.pl i tygodnika Trybuna Górnicza. Ponadto mamy kilka pytań w związku z inseratem rzecznika.
Czytamy w nim:
"Wkrótce rozpocznie się ostatnia faza prac związanych z likwidacją dołu kopalni "Kazimierz-Juliusz" w Sosnowcu. Zanim to jednak nastąpi, na powierzchnię wydobyte zostaną cenne płaskorzeźby przedstawiające godło narodowe.
W wyrobiskach kopalni jest pięć prac przedstawiających orła białego. Najstarszy orzeł znajduje się na poziomie III i pochodzi z 1906 r., tj. z czasów, gdy Zagłębie Dąbrowskie znajdowało się pod rosyjskim zaborem. Kolejne pochodzą z lat 20-tych XX wieku, a najmłodszy jest datowany na rok 1935.
Do zdemontowania i wydobycia na powierzchnię konserwator dzieł sztuki zakwalifikował dwie płaskorzeźby orłów z lat 1926 i 1927, znajdujące się na poziomach IV i V. Prace przygotowawcze do demontażu orła wraz z ornamentyką i liternictwem na poziomie V rozpoczęto 17 września 2016 r. Obecnie prowadzone jest jego odspajanie ze ściany pompowni. Prace są prowadzone przez konserwatora Katowickiego Domu Sztuki Aleksandra Harkawego.
W Spółce Restrukturyzacji Kopalń SA, która prowadzi likwidację kopalni i postanowiła uratować ważne dla każdego Polaka symbole, będące jednocześnie dowodami patriotyzmu górników, nie podjęto jeszcze decyzji, co stanie się z uratowanymi zabytkami. Nie ma chyba jednak wątpliwości, że te symbole narodowe będą cennymi eksponatami każdej placówki muzealnej.".
Panie Rzeczniku, skoro jest tak dobrze, jak Pan pisze, to dlaczego jest tak źle? Zamiast uratowania pięciu przedstawień orła, są ratowane tylko dwa?
Odpowiedź jest prosta. Nie dlatego, iż tylko tyle ich "zakwalifikował" konserwator. Do co najmniej kolejnych dwóch nie mógł już bowiem dotrzeć. Spółka Restrukturyzacji Kopalń, prowadząca prace likwidacyjne dołu kopalni Kazimierz-Juliusz, najzwyczajniej w świecie zostawiła te - jak Pan pięknie pisze - "ważne dla każdego Polaka symbole, będące jednocześnie dowodami patriotyzmu górników" w zamkniętych rejonach zakładu i jakoś nikogo w SRK nie bolało serce, że porzucono je na zawsze pod ziemią.
I tu warto przypomnieć - przedsięwzięcie to zaczęło być ważne, gdy - za sprawą naszego portalu górniczego a później tygodnika Trybuna Górnicza - zostało upublicznione. 6 września 2016 r. na portalu nettg.pl ukazał się tekst: "Polskie orły zostaną zatopione? Co na to SRK?", który zapoczątkował cykl materiałów poświęconych zaniechaniu ratowania patriotycznych świadectw w likwidowanej kopalni Kazmierz-Juliusz.
Trybuna Górnicza w późniejszych tekstach - "Nie wszystkie uratowane" i "Orzeł w jednym kawałku" - kwestie te także poruszała.
Dopiero nasza medialna interwencja sprawiła, że problemem zainteresowała się SRK, znalazła konserwatora, przygotowała procedurę wyłonienia wykonawcy - o czym Pan nas poinformował - w celu przetransportowania pozostałych zabytków na powierzchnię.
Powtórzmy, dopiero po nagłośnieniu sprawy Spółka Restrukturyzacji Kopalń "postanowiła uratować ważne dla każdego Polaka symbole". Jednak czy one były aż tak ważne, skoro dwa orły pozostawiono w zamkniętych rejonach?
Zgodzi się Pan Rzecznik, że nie jest to powód do chwalenia się?
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
No i tak to jest z tymi rzecznikami - z doskoku w spółce i nie wie nawet kiedy spółka powstała albo jaka jest jej historia... no ale w SRK ludzi z przypadku coraz więcej